…piękne widoki sprawiają, że z trudem zbieramy się do dalszej drogi. Ruszamy dalej w ogólnym kierunku na południowy wschód. Ścieżka prowadzi przez stary las.
Duże drzewa, gęste poszycie i od czasu do czasu skupiska głazów różnej wielkości.
Początkowo towarzyszy nam znak niebieskiego trójkąta.
Potem pojawia się czerwony trójkąt.
Gdy zastanawiamy się, gdzie podział się ten niebieski natrafiamy na niebieski, ale pasek. Na wszelki wypadek wyciągamy mapę, ale ta nic nie wyjaśnia. To nas nie dziwi bo jak do tej pory żaden z napotkanych od dwóch dni szlaków nie jest na niej naniesiony właściwym kolorem. Za chwilę jest za to drogowskaz pokazujący, że jesteśmy pół godziny drogi od Tutuiatu. Ok, ale dlaczego jest on umieszczony prawie 6 metrów nad ziemią?
To pytanie zadajemy rangerowi, którego właśnie spotykamy. Nie rozumiemy jego odpowiedzi, ale mimo to wdajemy się w dyskusję na temat krzyżowania się szlaków o takim samym kolorze, braku oznaczeń początku i końca szlaku. Ranger wie o co nam chodzi, bo okazało się, że był w Polsce między innymi w Białowieży i miał okazję zorientować się jak to u nas z tym znakowaniem jest.
Przygląda się nam uważnie i pyta o cel naszej wędrówki. Pokazujemy na mapie, gdzie chcemy dzisiaj dojść. Jesteśmy ostrzeżeni o zakazie palenia otwartego ognia (bo już zaczyna robić się sucho). Tłumaczy nam też zawile jak dojść do najbliższej wody (która jest daleko). Niepotrzebnie… Mamy gaz, mamy wodę. Mamy luksus wyboru takiego miejsca na nocleg, które się nam po prostu spodoba.
No i na koniec formalność – płacimy za dwa dni pobytu w parku i za dwa biwaki w parkowym interiorze. W sumie dwadzieścia kilka lei. Ranger informuje, że za chwilę napotkamy znaki czerwonego krzyża, bo właśnie jest w trakcie znakowania tegoż szlaku. I rzeczywiście za chwilę takie krzyże pojawiają się, a potem znikają bez jakichkolwiek drogowskazów.
Za moment nadarza się okazja do odpoczynku na stylowej ławeczce
Napotykamy sporo żółwi. Są sobą bardzo zajęte, więc… nie przeszkadzamy im robieniem zdjęć. Ten na zdjęciu to ostatni jakiego udaje się nam dzisiaj dostrzec.
Wędrujemy dalej wybierając te ścieżki, które prowadzą nas na południowy wschód. W lesie od czasu do czasu napotykamy na coś ciekawego. Tutaj coś podobnego do naszej piestrzenicy.
Za chwilę łany ziołorośli, które sądząc po zapachu są krewniakami naszego czosnku niedźwiedziego.
![]()
Las od czasu do czasu otwiera się na klimatyczne, rozgrzane słońcem polany
…po których pełza coś egzotycznego. Tu wielki chrząszcz…
... a tu super kolorowa jaszczurka
Ma na sobie chyba wszystkie kolory tęczy i jest niezwykle ruchliwa. Mierzy coś około 30-40 centymetrów. Spotkaliśmy ich wiele, ale tylko tą udało się sfotografować.
I tak przez coraz to mroczniejszy las
docieramy do miejsca naszego biwaku nieopodal skalistego grzbietu
cdn.
Zakładki