A ja jeszcze ten niesamowicie intensywny zapach wilgotnych od deszczu albo rosy narcyzów rosnących wśród traw.
Masz rację Maciejko - majowe Bieszczady są nie do podrobienia.
Pięknie Wam dziękuję za ten deszcz, mgłę i zieloności.
Na szczęście niedźwiedzie nas nie zaskoczyły, a jeśli chodzi o namnożenie to pojawiły się masowo wszelakie pełzające stwory i trzeba, było bardzo uważać przy stąpaniu, żeby jakaś przykra kolizja nie nastąpiła.
- - - Updated - - -
Tak Asiu, był zapach narcyzów na cerkwisku, był też zapach czeremchy, a wśród ziela, co pewien czas dochodził nas zapach czosnku niedźwiedziego. Rozumiemy się bardzo dobrze.
Ale "nie dziękuj, wyznam Ci szczerze"....bo to jeszcze nie koniec relacji
Następny dzień był całkiem inny, ale tytuł wątku również pasuje.
A zaczęło się od sposobów na pogodę w Bieszczadach. Ja specjalistką od tego nie jestem, przeciwnie - cichutko i z ciekawością obserwowałam poczynania moich towarzyszy
Ale o tym najlepiej jak oni sami napomkną...
A juści, że pasuje!
W Sanoku od wczesnego rana panowało niemałe zamieszanie, otóż niejaki sir Bazyl najpierw bawił się w chowanego z kierowcą busa z Rzeszowa a potem potajemnie fotografował rozkłady jazdy firm konkurencyjnych. Kto wie co się z tego mogło rozwinąć, na szczęście udało się go namierzyć, spacyfikować, do auta schować i z Sanoka wywieźć. W drodze troszkę się ogarnął i stwierdził, że w górach ma być dzisiaj słońce. Trudno było te teorie traktować serio, bo - jako się już rzekło - tytuł wątku pasował, było bowiem deszczowo i mglisto.
Istotnie, Maciejka siedziała sobie na tylnym siedzeniu a ja z Bazylem rozpocząłem poszukiwania tego mitycznego słońca. W Lesku nie było, w Hoczwi nie było, w Baligrodzie nie było. Ale gdzieś musiało być! Pewnie zaraz za Habkowcami Albo w samej Cisnej? Nic z tego, było nawet gorzej (padało tak o 5% mocniej i niebo było w 1/20 mocniej chmurami zaciągnięte). No to skoro wcześniej było lepiej to co za problem auto odwrócić tak, aby początek miało tam gdzie wcześniej koniec? Żaden!
I znów w Habkowcach brak poprawy a w Baligrodzie... lepiej nie mówić Ponieważ jednak zachodziła obawa, że albo dzień albo paliwo w aucie nam się na tych poszukiwaniach skończą, zatrzymaliśmy się obok cmentarza wojskowego w Baligrodzie i na przekór mgle poszliśmy do góry. A dokładniej w prawo i do góry. Mniej więcej tutaj:
Czterech panów B.
Siedziała i spod opadających powiek śledziła bieg wydarzeń;-)
Silnik cicho mruczał, kolebał na zakrętach i nie miała nic przeciw temu, że pejzaże zmieniały się od Leska do Cisnej i na odwrót, a z przodu dobiegały dywagacje na temat grubości, gęstości i barwy chmurzysk będących stałym i niewzruszonym elementem krajobrazu.
Ale gdzieś tam w głowie i w duszy już mi się jakiś wybór miejsca zalągł i spokojnie czekałam, aż dotrzemy właśnie tam!
Kiedy już osiągnęliśmy wysokość zachęcającą do okólnego podziwiania terenu, sir Bazyl gwałtownie wstrzymał pochód i... zaczęliśmy się sobie przyglądać
Kto się komu przyglądał to wyjawimy dopiero jak Bazyl dojdzie do siebie po KIMBie, a na razie sprytnie omijamy tę kwestię i idziemy dalej
Po przełamaniu grzbietu oddzielającego Baligród od Żernicy zaświeciło nam, w oddali niestety, słońce.
Patrzyliśmy na ten widok jak zaczarowani, tym bardziej, że słońca przybywało!
Nie czekaliśmy długo jak zaświeciło i u nas
Po chwili odpoczynku pełni optymizmu ruszyliśmy w kierunku widocznej w oddali cerkwi. Jeszcze gdzieś po bokach czaiły się chmury, ale słońca było coraz więcej.
Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 23-05-2017 o 22:18 Powód: Literówka
Czterech panów B.
Po przekroczeniu przeszkody wodnej (pierwsze w tym roku brodzenie w potoku na bosaka) byliśmy przy cerkwi.
Cały czas coś się tam zmienia! Nie zostaliśmy jednak na dłużej, bo piękna pogoda zapraszała do wędrówki. Tylko na którą górkę wejść? Na tę po prawej?
A może na tę?
A może to ta sama? Nic, tylko łazić i tapety do Windowsa tworzyć Piękna, soczysta zieleń (kilka dni padało) wraz z niebieskim niebem i białymi obłoczkami tworzyły niezapomnianą scenerię. A rano jeździliśmy tam i z powrotem nie mogąc się zdecydować, którą mgłę wybrać...
Czterech panów B.
W końcu wybraliśmy piękną łąkę, którą opuściliśmy dno doliny i wspięliśmy się wyżej. Po kolejne widoki
Po kliknięciu większa wersja.
Szkoda było zapuszczać się w las, na szczęście po minięciu Bani, Szczuba i Białego Wierchu wcale nie mieliśmy gorzej
W tle lekko majaczyły najwyższe szczyty Bieszczadów podczas gdy my mijaliśmy podłożone pod nami...
Czterech panów B.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki