Po niespełna 24 godzinach od wyjścia z pracy stałam już u podnóża gór Marmaroskich. W tym momencie wróciły wspomnienia sprzed 10 miesięcy, gdy wędrowałam odcinkiem od Popa Iwana Marmaroskiego po Stoha i dalej hen Czywczyny i Hryniawy. Tym bardziej cieszyłam się, że wybór padł na ten odcinek górski -od Stoha do Popa Iwana Czarnohorskiego -bo z Stohem mam sentyment a dalej ku Popowi to właściwie jeszcze nie szłam a bardzo chciałam pójść. Podejście do granicy z Rumunią było dość strome ale daliśmy radę :D A jak pojawila się już granica - powróciły wspomnienia! Stoh to jeden z moich ulubionych szczytów Ukraińskich. Raz, że jest on triplexem dawnego styku Polski - Rumuni i Czechosłowacji. Dwa -że podejście na niego budzi dreszczyk emocji, bo często strażnicy graniczni udaremniają na niego wejście dlatego zawsze należy zachować konspirację i tak też było tym razem :) Trzy - od strony zachodniej jest pieruńsko stromy. Cztery -każda osoba, którą widziałam która na niego weszła zawsze jest ogarnięta euforią że się udało ;D Stoh ma to coś w sobie. Ja byłam na nim już 2 razy i myślę, że jeszcze nie raz będę. No i te piękne widoki - Farcaul, Michailecul, Pop Iwan Marmaroski, Czarnohorski, Czywczyny.
DSC00102.jpg DSC00105.jpg DSC00107.jpg DSC00109.jpg DSC00111.jpg
Zakładki