Wyjazd mial miejsce w lipcu 2005. Byl to oboz naukowy z krakowskiej Akademii Rolniczej, ktorego uczestnicy- studenci i pracownicy uczelni roznych wydzialow robili badania wszelakich roslin i robaczkow, ktore zbierali do zielnikow czy obserwowali ich naturalne siedliska. Ja pojechalam troche na krzywy ryj, jako ze dowiedzialam sie o tym wyjezdzie na jakims chatkowym spotkaniu w Beskidach. A odpuscic sobie wyjazd na Ukraine byloby calkowicie nie w moim stylu, skoro juz mnie zaprosili :P Sporo osob wiec dlugo nie moglo poskladac do kupy kim ja tak naprawde jestem i skad sie tam wzielam

Wiekszość zamieszczonych w relacji zdjec może znacznie odbiegac jakoscia od obecnie przyjetych „norm i standardow”. Pochodza z zakurzonych albumow, były robione 20-letnia „idiotenkamera” a i potem "skanowane" w specyficzny sposob.

Wyruszamy z Przemysla bezposrednim pociagiem na Czerniowce, ktory ciagnie wagony plackarty. Niestety niedlugo pozniej ten wspanialy transport przezgraniczny- wygodny i klimatyczny, przestal jezdzic. Czy to byl jedyny pociag z wagonami o wschodnim klimacie na terenie Polski? Przynajmniej ja innego nigdy nie widzialam.



Skład do ktorego wsiadamy stal na jakis naslonecznionych bocznicach i panują w nim temperatury, ktore mozna porownac jedynie do wizyty w bani. Ktos mial ze soba termometr i wychodzilo cos kolo 70 stopni. Czy bylo tyle dokladnie to nie wiem, ale siedzac bez ruchu czlowiek sie roztapial, doslownie, nie w przenosni. Z kazdego z nas ciekła struzka cieczy kapiąc na podloge i juz po chwili pod kazdym bylo niewielkie jeziorko. Humory mimo to dopisuja, gitara jakas pobrzekuje a nad peronowymi daszkami Przemysla zachodzi sloneczko. Po wystawieniu glowy za okno cieply oddech wieczornego miejskiego betonu zdaje sie byc powiewem z lodowki. Ruszamy. Okna oczywiscie zamykaja sie automatycznie - ale od czego sa butelki??



Wieczorny powiew swiezego powietrza pomaga schlodzic wnetrze wagonu gdzies do 50 stopni...









Oprocz naszej zgrai podrozuje tez w wagonie grupka przemytnikow kukurydzy i groszku. Ukrywaja dziesiatki puszek w sufitach i scianach. Pod sufitam musi byc jeszcze bardziej goraco niz na dole- z dzielnych ukrywaczy cennych towarow leja sie hektolitry potu.







Bylo to moje pierwsze spotkanie z wagonami plackarty- wczesniej poruszalam sie po Ukraine przewaznie samochodem lub pieszo. Zachwytow wiec, radosci i biegania w kolko niesposob opisac. Wlazlam nawet na polke bagazowa zeby zobaczyc jak tam sie lezy. Kilka lat pozniej gdy z braku miejsc tamze podrozowalam przez cala noc - bylo mi odrobine mniej do smiechu, zwlaszcza jak trzeba bylo zejsc do kibla

Na granicy straznicy opukuja dachy, troche groszku wypada, puszki uderzają z brzękiem o podloge wagonu odksztalcajac zarowno siebie jak i wykladzine, i zaczynają sie toczyc z gulgotaniem na wszystkie strony. Wiekszosc kontrabandy jednak przekracza szczesliwie granice. Jestesmy na Ukrainie!

Spac nie bardzo sie da- raz ta duchota a dwa ze w srodku nocy gdzies przesiadamy sie na elektriczke, ktora mimo upiornej godziny jest nawet dosc zatloczona. Z tej trasy pamietam tylko tyle ze probujac sie ulozyc do snu na drewnianej ławie wsadzam spiwor w dwie gumy do zucia a niedaleko ktos wymiotuje przez okno.



Jakos nad ranem, gdy slonce zaczyna wychylac sie zza gor i podswietlac rose w wiejskich ogrodkach- my pakujemy sie do gruzawika i suniemy wyboistymi drogami na Drahobrat.



Poczatkowo nasz oboz mial miec charakter wedrowny. Okazalo sie jednak, ze nie wszyscy byli na to przygotowani- czesc osob przyjechalo z torbami na ramie a jedna dziewczyna o kulach bo dopiero zdjeto jej gips z nogi po wypadku. Stanelo wiec na tym, ze rozbijemy namioty na Drahobracie i przez kilka dni polazimy wokol na lekko, a potem przeniesiemy sie gdzies pod Czarnohore. Ja tez ogromnie sie ciesze z tego rozwiazania, bo nabralam tyle jedzenia, ze mam problem aby oderwac plecak od ziemi.

Nasze obozowisko.



Widoki z Drahobratu o poranku.



Raz po raz odwiedzaja nas rozne stada.





W pierwszy dzien nie mamy zadnej zaplanowanej wycieczki. Snujemy sie wiec po okolicy, niektorzy odsypiaja nocna podroz. W kilka osob wpadamy na pomysl aby isc do płata sniegu, ktory widac w oddali.





Idziemy na wprost trasą gdzie nie ma nawet sciezki i jest z lekka, mowiac oglednie, stromo. Pniemy sie łapiąc kolczastych roslin i od czasu do czasu zjezdzajac na pyskach. Kamienie osuwaja sie nam spod nog i coraz bardziej dochodzimy do wniosku, ze nasz pomysł nie byl zbyt mądry Ale do płata sniegu docieramy!



Jedno jest pewne w dol nie chcemy isc ta sama droga bo byl by to zjazd na tylkach albo niekontrolowane sturliwanie. Idziemy wiec naokolo. Po drodze jeszcze troche wylegiwania sie na trawie i roznych wyglupow z widokiem na bezkres zielonych polonin.










Wieczorem oczywiscie ognisko wsrod niezwykle cieplej nocy. Nie siedze jednak zbyt dlugo. Poprzedniej nocy nie spalam prawie wcale a bedac z natury strasznym spiochem bardzo zle znosze takie rzeczy. Zawijam sie w spiworek i nawet nie wiem kiedy mnie nie ma. Budzą mnie odlosy gitary. Spogladam na zegarek. Jest 2:30. Przy ognisku zostaly chyba trzy osoby z naszej ekipy i teraz wlasnie przyszlo dwoch albo trzech facetow z plecakami. Sa chyba z okolic Charkowa. Chyba nasze chlopaki probuja podnosic ich bagaze i padaja jakies komentarze- to chyba wazy 50 kg? Kamienie nosicie? Przybysze cos mowia, ze wedruja Karpatami juz od miesiaca i jeszcze dlugo maja zamiar sie tu pętac. I graja na gitarach a po okolicy plyna spiewy. Jakies rosyjskie piosenki o tajdze, o wedrowce, o zapachu rzek i dawno nieodwiedzanych chat. Spiewane na glosy o melodiach niesamowicie przypadajacych mi do gustu. Mają tez ze soba jakis samogon, ktorym sie raczą wspolnie z pozostalymi przy ogniu. Bardzo a to bardzo chce sie podniesc i wyjsc z namiotu. Isc do tych ludzi i pogadac, razem pospiewac, dowiedziec sie gdzie byli i gdzie zmierzają. Ale jakos nie moge. Jestem tak zmeczona, ze nie potrafie sie zmusic do jakiegokolwiek ruchu. W koncu daje za wygraną i postanawiam choc z namiotu jak najdluzej posluchac ich spiewu i ciekawych opowiesci. Ale po chwili zasypiam... Jest to jedna z historii, ktorych nie moge sobie wybaczyc. Nie moge pojąc jak moglam nie wstac i nie pojsc do tego ogniska. Jak moglam nie zapoznac sie z ta ekipa i chociaz sie dowiedziec jakie byly tytuly tych pieknych piosenek.


cdn