Tydzień później ponownie zagościłem na pokładzie Szwejka lecz tym razem wtarabaniłem się doń wraz z rowerem. Taką sobie odmianę postanowiłem strzelić. Na wszelki wypadek nikomu nic nie mówiłem, żeby czasem któryś z forumowych szaleńców rowerowych nie postanowił dołączyć i mnie wykończyć Pomyślałem, że potrenuję kapkę i wtedy Ну, погоди! Велосипедисты!
Ale nim przejdę do opisu wycieczki chciałem poruszyć temat wznowionych połączeń kolejowych do Łupkowa. Teraz jest ich sporo (przynajmniej w wakacje) i kursują z Rzeszowa bądź Jasła więc jest w czym wybierać. Ja jestem z tego powodu bardzo zadowolony i chciałbym, żeby takie połączenia choćby tylko w weekendy utrzymano przez cały rok (tym bardziej, że mój autobus na Bukowiec nie został przywrócony nawet na okres wakacji!)
W zależności od obranej stacji docelowej, w Bieszczadach jest się pomiędzy dziewiątą a dziesiątą, a na kurs powrotny trzeba być między osiemnastą a dziewiętnastą. Dla szaleństwa w terenie zostaje około ośmiu godzin, co pozwala na przejście całkiem fajnych tras. Koleją można dotrzeć do Łupkowa również z głębi Polski, gdyż przywrócono połączenie z Gdyni przez Warszawę i Kraków z przesiadką bez oczekiwania (podstawiony jest specjalny pociąg) w Jaśle. Po kilkunastu latach całkowitego bądź częściowego marazmu cieszy, że choć troszkę ożyły połączenia z Bieszczadami.
Jak to wyglądało kiedyś, można obejrzeć i posłuchać w bardzo ciekawym reportażu „Podróż sentymentalna na koniec świata”:
„Było tak, że jeśli ktoś nie dojechał do Zagórza pociągiem, nie był uważany za bieszczadzkiego turystę”* - są tacy na forum???
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
*„Podróż sentymentalna na koniec świata” https://www.youtube.com/watch?v=_qt2asdqh3U
Zakładki