Na Wirtrijanach wyskoczyłem ponownie na asfalt, tuż przed przystankową wiatą, która kusiła zadaszeniem by usiąść na jedno. Okazało się, że to był bardzo dobry wybór, gdyż zanim dopiłem przestało padać i mogłem w końcu zdjąć „ortaliony”. Oswobodzony popędziłem wijącą się początkowo wśród pól i lasów drożyną na Falów Wygon i Wysoki Dział, z którego jak się później okazało powinienem zejść do widocznej na zdjęciu szutrówki
Szwejk51.jpg
Tyle, że nie zszedłem tam bo całkiem mnie zaćmiło. Nie wyjąłem też mapy i nie sprawdziłem jak iść, gdyż byłem przekonany, że trzeba jeszcze trochę lasem. Wyraźna początkowo droga stawała się coraz mniej czytelna i po kilkunastu minutach całkiem rozmyła się w terenie. Zszedłem już dość nisko gdyż napotkałem lekko meandrujący potok. Po konsultacji z mapą okazało się, że to znów jest Wani Potok tylko w górnym jego biegu i zatacza tu łuk, po którego cięciwie mogłem na skróty dostać się do właściwej drogi. Na mapie nie wszystkie atrakcje są zaznaczone więc wkrótce dotarłem niemalże do łąk wspinających się ku zgubionej drodze. Niemalże, gdyż wyszedłem na ciągnące się, wielostopniowe bobrze rozlewisko
Szwejk52.jpg
Troszkę poprzedzierałem się wzdłuż niego w dół, później wróciłem do punktu wyjścia i próbowałem w górę ale gęsto zarośnięty teren przybrzeżny nie pozwalał na wypatrzenie któregokolwiek końca.
Podjąłem decyzję, że spróbuję po najwyższej tamie (to ta zielona linia badyli po prawej stronie na powyższym zdjęciu) znajdującej się tuż przy ich hacjendzie .
Po kilku krokach dotarłem do ścieżki, którą bobry wydeptały do kolejnego, niższego zbiornika
Szwejk53.jpg
Powolutku, stopa za stopą, badając najpierw wytrzymałość konstrukcji przed sobą, brnąłem coraz dalej i dalej, by w końcu z uczuciem ulgi zejść na twardy grunt.
Zakładki