Bieszczady jak co roku
Zakrywały kartkami papieru
Liście drzew
Z boku słońca czerwonego
Wybiegła chmura
Leniwie ciągnąca zachód
Ku dolinom dnia

W potoku górskim liście
Jak tratwy spokojnie płynęły
Z rytmem gór
Senny świetlisty promień światła
Schodził się ze szczytami połonin
Płochych słów ziemi

W dali echo niosło
Budzący się koncert
Żabich instrumentów
Nocna mgła otuliła krainę
Delikatnym szalem
Weszła w noc