Spaceruje, powiadasz?
Do spaceru jeszcze wrócimy, na razie ruszamy z Rzeszowa. Udało nam się wyjechać przed popołudniowym korkiem, po drodze odwiedziliśmy remontowaną cerkiew w Liskowatem...
i ustawiliśmy się w, krótkiej na szczęście, kolejce na granicy. Niecałą godzinę później zasuwaliśmy do Rozłucza. Ja z tylnego siedzenia czytałem na głos jadłospis restauracji hotelu Sobin, żeby potem czasu nad menu nie tracić tylko od razu zamawiać najsmaczniejsze frykasyPo przyjechaniu na miejsce okazało się jednak, że wolnych miejsc brak. No cóż, Rozłucz ma to do siebie, że z hotelami i pensjonatami tam prawie jak w Wetlinie, co krok jakiś pensjonat.
Przeskoczyliśmy na przeciwną stronę ulicy i... miejsc brakPrzyczynę tego zaskaującego stanu rzeczy wyjaśnił nam spotkany tam... Sasza (tak, właśnie tenże Aleksander Nużnyj, prowadzący, jak zwykle, wycieczkę rzeszowskiego PTTK): na Ukrainie długi weekend. Zadzwonił w naszym imieniu do kolejnego hotelu pytając o miejsca dla czwórki turystów z Polski. Efekt? Miejsc brak. Ale nic to, podpowiedział nam aby zaraz za Rozłuczem patrzeć w prawo, tam jest "zamek" z masą pokoi. Pojechaliśmy, zapytaliśmy - miejsc brak. Już bez nadziei na sukces zapytaliśmy jeszcze w na początku Rozłucza przy wyciągu narciarskim, ale i tam nas nie przyjęli.
Nadchodził zmrok a nadziei na miejsce noclegowe nie było. Sklepowa w Rozłuczu próbowała pomóc, dzwoniła po znajomych, ale wszystko i wszędzie było zajęte. Ukraina świętowała, kto żyw ruszył za miasto na grille i szaszłyki.





Odpowiedz z cytatem
Zakładki