Teraz objaśnię, dlaczego z leszczynowym kijem.
Tutaj wszyscy, wszędzie mówią i piszą o niedźwiedziach.
Kościelny w cerkwi, z którym chwile pogadałem, gdy dowiedział się, że spałem w lesie, spytał, czy się nie bałem niedźwiedzia. Owszem bałem się. Każdy by się bał;-) A niedźwiedź pomimo tego nie przyszedł do mnie. Czasem ktoś pierwszy raz w Bieszczady pojedzie i niedźwiedzia zobaczy, a ja tak chodzę już prawie 50 lat i nic.
Przy schodzeniu do wsi, pierwszą informacją, jaka widzi przybysz jest tablica o niedźwiedziu brunatnym.



W lesie spotkałem taka tabliczkę. Czy to oznacza, że jest ich to trzydzieści?


Przy wychodzeniu ze wsi można przeczytać instrukcję obsługi spotkania z niedźwiedziem. Zalecają nie nawiązywac kontaktu wzrokowego i spokojnie sie wycofać.


W sąsiedniej wsi, Runinie, do której właśnie podążam, preferują bardziej brutalne metody (fot. 2013).


Aż taki brutalny, jak mieszkańcy Runiny to ja nie jestem. Poza tym taka pałką można niedźwiedziowi jaką krzywdę zrobić, a to przecież zwierzę chronione. Wyciąłem sobie na wszelki wypadek leszczynowy patyk i od razu sie pewniej poczułem.
Czy takiego chłopa z kijem nie przestraszy się każdy niedźwiedź?