Jest środa a dla mnie to właściwie sobota , ci co pracują w weekendy to wiedzą o co chodzi , nie za bardzo chce się pracować w sobotę czy niedzielę ale wolne w np. środę to też niegłupio. Postanawiam więc nawiedzić bieszczadzki obszar radości i tu jak zwykle mam dylemat gdzie konkretnie uderzyć , jest jeszcze tyle miejsc których nie widziałem że nie wiem od którego zacząć , może tu a może tam albo jeszcze gdzieś indziej . Koniec końców postanawiam że tym razem wtarabanię się na jakąś górkę a najlepiej to na dwie a co , pogoda taka raczej klasycznie listopadowa ale przepowiadacze aury twierdzą jakoby w Bieszczadach miłych na okoliczność mojej bytności miało zaświecić piękne jesienne bieszczadzkie słoneczko i tego się trzymam. Tak więc jadę w magnetycznym kierunku , mijam Brzozów , mijam Sanok , później Lesko a za oknami pochmurno i szaro , za Ustrzykami oprócz szaroburości robi się jeszcze mglisto ale w kwestii bieszczadzkich schadzek nic nie jest mnie w stanie odwieźć od powziętego zamiaru (no prawie nic).Opuszczam ciepłe lokum na czterech kółka na parkingu w Nasicznem i maszeruję kawałek asfaltem a później stokówką obok Jaśkowej hacjendy , celem jest można by to tak powiedzieć wahadełko czyli wejście na przełęcz Przysłup 824 a później wahnąć się w lewo na Jawornik czy jak kto woli M. Nasiczańską , ja wolę Nasiczańską a następnie wychylić się w przeciwną stronę na Kamień. Na pierwszym ostrym zakręcie stokówki z którego odchodzi dróżka na przełęcz wdaję się w pouczającą pogawędkę z miejscowym panem który zajmuje się montażem systemu odwadniającego stokówki , rozmawiamy o pogodzie , pan twierdzi że słoneczko dzisiaj raczej nie wyjrzy a tak w ogóle to w piątek spadnie śnieg a wie to od kolegi który pracuje w ciepłownictwie w Ustrzykach. Na moje oznajmienie gdzie idę a powiedziałem że na Jawornik odparł że to kawał drogi bo to gdzieś chen za Kamieniem , ja na to że chodzi mi o górę pomiędzy Kamieniem a Wetlińską a on że nie ma pomiędzy , jest Kamień i Wetlińska , no to ja że chcę na Magurę Nasiczańską a on że to w drugą stronę bo miał na myśli M. Stuposiańską. Po tych nazewniczych łamigłówkach których by się i Krukar nie powstydził wyjąłem mapę tegoż Krukara i pokazałem wskazującym gdzie idę na co pan odparł że to pewnie że to tutaj , co do fauny to oznajmił że na Kamieniu rezyduje wilcza wataha i jeden osobnik odrzucony a na moje odchodne dodał jeszcze ze dwa lub trzy miśki które plączą się po okolicy. Tak wyedukowany udałem się błotnistą ścieżką w mgliste przede mną:
DSCF0700.jpgDSCF0701.jpg
Pokonując kolejne metry owej ścieżki zastanawiałem się czy lepiej spotkać całą watahę czy tego jednego i doszedłem do wniosku że lepiej chyba watahę niż tego jednego wnerwionego a co jak z wilgotnej i zimnej mgły wylezie cały od niej mokry misiek , rozglądałem się dookoła ale z racji mgły niewiele było widać a z dźwięków słyszałem jedynie porykiwania maruderów. Tak dotarłem na przełęcz gdzie nadal było mglisto:
DSCF0702.jpg
Tu naszły mnie wątpliwości czy to był dobry pomysł z tymi górkami no bo co będzie jak wyjdę na szczyt a tu widzę nic ,, albo jeszcze lepiej jak w tej mgle się pogubię , odgoniłem te myśli od siebie i tak jak planowałem wahnąłem się na południe , najpierw ścieżką , później trochę na przełaj i trochę starymi drogami zrywkowymi , z każdym metrem w górę robiło się jakby jaśniej :
DSCF0703.jpgDSCF0704.jpg
Aż w końcu wydostałem się z mglistych objęć :
DSCF0708.jpgDSCF0711.jpg
Jeszcze tylko parę metrów i będzie tak jak po cichu na to liczyłem czyli słonecznie i pięknie.cdn.
Zakładki