Nie daje mi to spokoju jadac od Was z Wołosatego do Ustrzyk byłem zmuszony lekko przychamować aby przepuścić dostojnie pełzającego zaskrońca przez ulice /bedącego u siebie/ możecie sobie wyobrazić moje wqur...nie kiedy rozbawiony niebieski niewiem jaki samochodzik mijając mnie nie wiem po co zrobił z mojego zaskrąńca pire /moze tak to się pisze/ .Ludzie miejcie szacunek dla miejscowych.....
Puree, choć w tym przypadku to raczej naleśnik. A brak uwagi dla żywioły pokonującej "czarny pas śmierci" niestety jest wszechobecny. Rozumiem że trudno uniknąć żaby na autostradzie żeby samemu kozła nie wywinąć ale rozchlapanie przykładowego jeża na osiedlowej dróżce to mord z premedytacją i nie jest to coś niespotykanego.
Otrzymaliśmy kolejną fantastyczną, fenomenalną ofertę.
Pewna firma, będąca wydawcą i operatorem przedpłaconych kart płatniczych zaoferowała nam współpracę.
Karta taka jest wręczana pracownikowi. Pracodawca może na nią wpłacić dietę na delegację, nagrodę, premię, bonus i tym podobne. Kartą tą można płacić za towary i usługi. Sam kiedyś taką kartę posiadałem (dostawało się premie i bonusy:)).
Dzwoniąca pani poinformowała, że niebawem zmieniają się przepisy i karty te będą akceptowane jedynie w punktach posiadających umowę z ich wydawcą (czy tak istotnie jest nie wiem). Argumentowała to dodatkowo tym, że będziemy mieli więcej klientów.
Po przeanalizowaniu przesłanych materiałów wychodzi na to, że:
- musielibyśmy płacić wydawcy karty od 0% do 7,5% miesięcznie prowizji w zależności od kwoty płatności tymi kartami miesięcznie,
- za przygotowanie miesięcznych raportów (które za pewne komputer generuje w sekundę) firma życzy sobie 300 zł netto rocznie (oczywiście wszystkie dokumenty przesyłane drogą elektroniczną).
Podsumowując. Za wykonaną pracę na rzecz tej firmy mielibyśmy jeszcze płacić. Przez prawie cztery lata naszej działalności mieliśmy jedną (JEDNĄ) płatność przedpłaconą kartą pracowniczą.
Gdybym był złośliwy albo miał czas się szarpać z takimi dziadami, to umowę napisaną drobnym druczkiem, którą gotową do wydrukowania i podpisania przysłali mi w otwartym pliku .docx mógłbym przerobić w taki sposób, że na przykład byliby zobowiązani płacić nam 10 tys. zł miesięcznie, bo założę się, że przed podpisaniem jej przez ich dyrektora nikt tego nie sprawdza.
Sezon się ledwo zaczyna i na dodatek nie zapowiada się jakoś specjalnie dobrze, a dziś już był turysta miesiąca jak nie roku. Pizzeria, bar, lokal gastronomiczny, w którym ludzi jedzą i piją. Idzie pan z pieskiem na smyczy. Staje na progu, wsadza do lokalu tylko głowę, rozgląda się na lewo i prawo, po czym wsadza do lokalu jeszcze dłoń, w której trzyma psią kupę i pyta gdzie tu jest kosz na śmieci... . Z psim gównem. Do baru.
Nasi młodzi pracownicy, tegoroczni maturzyści ukuli zwrot "order klienta". Wolę nie myśleć z czego jest zrobiony, bo raczej nie wręczamy go zaocznie za chlubne wyczyny.
Oto kilku kandydatów z ostatnich dni:
Numer 3:
- poproszę sok pomarańczowy
- z półki czy z lodówki ?
- jabłkowy
Numer 2:
- jakie macie zupy ?
- krupnik i krem z pomidorów
- a jest rosół ?
Numer 1:
Widzę jak jakiś gówniak szarpie się z ozdobnym pnączem posadzonym przed lokalem, starając się je wyrwać, żona krzyczy do mnie "no zrób coś, co tak stoisz", bo od dwóch lat czeka, aż kwiatek zakwitnie. Wybiegam na tyle szybko, na ile pozwala mi moja słaba kondycja i widzę jak matka purchlaka patrzy zadowolona na jego poczynania i dopiero jak mnie widzi to rusza, żeby go powstrzymać. Na zwróconą uwagę, że jej dziecko wchodzi w szkodę jeszcze pyskuje, że przecież się nic nie stało.
WOW :) Numer 1, to z wczoraj zapewne - akurat jedliśmy pizzę, kiedy ten bachor zaczął coś tam się szarpać z tymi kwiatami i zareagowałeś. Ręce opadają, gówniak jak gówniak, ale rodzice właśnie pozwalają na takie wybryki, a później wyrasta nam taka "elita". A matka oczywiście oburzona, że zwróciłeś uwagę, no i kurtyna w dół :)
Napiwki. Temat można drążyć. Jedni dają, inni nie. Są, albo nie ma. Zasada jest taka, że napiwki na barze idą do skarbonki, do podziału, a napiwki z dowozów są dla osoby, która owy dowóz realizuje. Najwyższy napiwek jaki dostałem na dowozie to o ile dobrze pamiętam było 36 zł, ale dziś o najniższym napiwku. Przychodzi pani, coś tam zamawia i płaci kartą. Bardzo chyba chce zostawić napiwek, bo chwilkę gmera w portmonetce i kładzie na barze... 2 grosze.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki