Jak polscy przedsiębiorcy nie potrafią w biznes.
Przykład pierwszy.
Zamawiam przez jakiś czas towar w hurtowni. W pewnym momencie przestaje być dostępny. Znajduję producenta tego towaru i piszę e-mail (raz, że nie lubię dzwonić, dwa, że mam na piśmie). Odpowiedzi nigdy nie otrzymuję. W efekcie znajduję podobny towar u innego dostawcy, w podobnej cenie, gorszej jakości.
Takich zdarzeń było na przestrzeni czasu kilka.
Przykład drugi.
Duży dostawca. Notowany na giełdzie papierów wartościowych.
Nie dostarcza strategicznego towaru (piwa) na dwa długie weekendy pod rząd. Za pierwszym razem przedstawiciel handlowy twierdzi, że nie otrzymał e-maila. Za drugim razem sam proponuje wcześniejsze zamówienie, potwierdza jego odbiór po czym dostawa nie dojeżdża w ustalony dzień. Po dwóch dniach kierowca dostawcy dzwoni, że nie dojedzie bo droga zastawiona (przez turystów, taki ruch). Dostawa dociera w przedostatni dzień długiego weekendu.
Przedstawiciel handlowy obiecuje, że niedługo u nas będzie i że otrzymamy zadośćuczynienie.
Mijają dwa tygodnie, przedstawiciela nie ma, zadośćuczynienie się nie materializuje. Składam następne zamówienie. Dobrze, że sprawdziłem jeszcze raz pocztę bo pan ph, poszedł sobie na urlop i przekazał e-maile do osoby go zastępującej, ta osoba też poszła na urlop i podała nr telefonu, pod którym należy się kontaktować w sprawie zamówień. Po odsłuchaniu długiej informacji RODO, dowiedziałem się, że wszyscy kąsultanci są zajęci i kiedyś któryś oddzwoni. Na szczęście oddzwonił. Ale i tak zmieniam dostawcę. W ubiegłym roku ta giełdowa firma miała XX milionów złotych straty netto.