Urząd.
Potrzebuję papier z urzędu. Papier ten wraz z kilkoma innymi muszę przedłożyć u notariusza, celem sporządzenia aktu notarialnego.
Miły pan w mojej rodzinnej miejscowości poinformował mnie przez telefon, że mogę to załatwić w każdym właściwym urzędzie w kraju.
Zatem wybrałem się do urzędu w Lutowiskach.
Wchodzę do biura.
Pomieszczenie zabałaganione, nie wygląda na miejsce obsługi interesantów, a bardziej na magazyn akt i rzeczy chwilowo zbędnych.
- Dzień dobry - mówię - potrzebuję wniosek taki a taki.
- Ale ja takiego nie mam - odpowiada pani.
- To skąd go wziąć ?
- Nie wiem, może ściągnąć z rozporządzenia, z resztą ja dopiero przejęłam stołek i nie mogę się ogarnąć.
W tym momencie nie miałem siły na dalszą rozmowę, bo byłem na granicy wybuchu. Pożegnałem się, odwróciłem na pięcie i wyszedłem.

Po chwili uspokojenia doszedłem do wniosku, że mogłem poprosić o ściągnięcie i wydrukowanie, ale pewnie byłoby to nie do ogarnięcia. Mogłem powiedzieć, że w takim razie pójdę do wójta i może on mi ściągnie i wydrukuje, ale pewnie też tego nie ogarnia.

Jedyne co urząd ogarnia to ściąganie podatków i opłat i wywalanie tych pieniędzy w błoto.

Jeszcze taka ciekawostka dla osób nie prowadzących działalności gospodarczej. Jak ktoś ma nieruchomość to płaci od niej podatek. Jest to pewna ustalona kwota za każdy metr kwadratowy powierzchni owej nieruchomości. A jak ktoś prowadzi działalność to ten podatek jest mniej więcej 10 razy wyższy. Niestety to i tak za mało, żeby wystarczyło na zatrudnienie kompetentnych osób w urzędzie.