Zmobilizowałem się wreszcie do napisania relacji, dawno tego nie robiłem...
Na początku października w bardzo wietrzny i deszczowy wieczór wyruszam na rowerze na dworzec kolejowy w Poznaniu. Początkowo zamierzałem dojechać autobusem, ale drogę już po paru minutach zagradza nam przewrócone przez wiatr drzewo... Dobra, spinam poślady i jadę w ulewie i przy silnym wietrze na dworzec. Niedługo mam się przekonać że nad Polskę właśnie przybył KSAWERY, jop jego mać...
O 22:30 rozkładam się z rowerem i karimatą w przedziale rowerowym (relacja do Przemyśla) i idę w kimę - mam świadomość że jakieś tam opóźnienie będzie....
20171005_230947.jpg
20171005_211525-1.jpg
Zapadam w przerywany komunikatami dworcowymi sen.
- - - Updated - - -
Budzę się o godz 5. Nie czuję żadnego ruchu pociągu. Stoimy na stacji. Na stacji Poznań Główny..... Idę do kierownika pociągu, okazuje się że jest masakra nad Polską, mój wyjazd staje pod znakiem zapytania... Biorę adnotację o niewykorzystanym bilecie i jadę do domu... Kładę się na godzinę, jem śniadanie, biję się z myślami. Mój misternie utkany plan i wymarzony jesienny wyjazd rowerowy w Karpaty Wschodnie - może się nie odbyć.
Wchodzę na neta, kombinuję czy są alternatywy busowe z Poznania w ciągu dnia. Kupuję bilet na godz 12 do Kołomyji i z niewielkim opóźnieniem o 13 mam już rower w lukach autokaru. Kierowcy odpaliłem dodatkowe 30zł za ten bagaż.
20171006_123447.jpg
Zakładki