Żeby było jasne - ja nie jestem zwolennikiem tego typu "upiększania" zabytków (we Wrocławiu długi czas zmorą były "siatki remontowe" na zabytkowych kamienicach z nadrukowanymi reklamami - takie specyficzne bilbordy). A z zabytkami naprawdę różne dziwne rzeczy robiono (nawet za zgodą konserwatora - bo bez, to bym jeszcze "rozumiał"...). Uważam jednak, że co innego malować drewniany kościół na fioletowo (pozostańmy przy takim przykładzie), a co innego robić praktyczne prace wokół świątyni ułatwiające dostęp czy wykonywanie/sprawowanie czynności religijnych.
Na Dolnym Śląsku bardzo wiele zabytków wciąż niszczeje lub już zniknęło z powierzchni ziemi przez brak gospodarza albo brak zainteresowania tegoż losem swej własności (a nie każdy KZ staje w każdym przypadku na wysokości zadania. Niektórzy ograniczą się do napisania pisemka i mają spokój). Rozumiem, niektóre obiekty to tzw. "trwała ruina" (np. ruiny zamków), ale wiele zdewastowano przez bezmyślność, chciwość (np. wyrywanie portali czy innych elementów kamieniarki na sprzedaż) czy zwykłe zaniedbania. A potem często jest za późno na ratunek...
Otóż to! Znalezienie złotego środka między ochroną tzw. "substancji zabytkowej" a przeznaczeniem i współczesnym funkcjonowaniem obiektu (kościół - obrzędy religijne; pałac - teraz hotel czy restauracja itd.) to często trudna sprawa, a czasem nie da się iść na kompromis (albo jedna ze stron zwyczajnie na ten kompromis iść nie chce - to już insza inszość).
Podpisuję się pod tymi słowami oburącz![]()
Zakładki