Dzień 4 - środa - 2 maja

Glavoi opustoszało. Skończył się długi weekend dla Rumunów. Ci co pozostali to w 90% Polacy.



Wszyscy śpią więc kręcę się z aparatem. Przybarowa lodówka, chwilowo jeszcze bez piwa.



Stoją luksusowe dacze.



Wygrzewają się leniwce.



Nasz namiocik stoi pomiędzy obozem speleologów ze Śląska, a dwoma kamperami, oczywiście z Polski.
Załoga wstała, wyruszamy dalej podziwiać cuda krasowe. Najpierw docieramy do Polany Ponor. Jest to rozległa, niezwykle malownicza dolina z potokiem.



Spory potok płynący środkiem, wypada sobie kilkaset metrów wcześniej z wywierzyska/jaskinii, by pod koniec dolinki zapaść się pod ziemię. Ot taki urok tutejszych potoków, że nie wiadomo jak długo będą płynąć. Podobnie zresztą jest na kempingu Glavoi, potok znika po kilkuset metrach.
Idziemy obejrzeć wywierzysko. W te upalne dni takie miejsca to zbawienie.





Wracamy na polanę. Wody coraz mniej.



Pod koniec znika w różnych dziurach.



Wchodzimy w las i idziemy obejrzeć największą atrakcję Padiș, Twierdzę Ponoru (Cetățile Ponorului). Trzy olbrzymie "dziury" w ziemi z urwistymi zboczami. Schodzimy do pierwszej dolinki, stromizny, cztery łapy w użyciu cały czas. Pod koniec łańcuchy.



Miejsce robi wrażenie. Potok spadający kaskadami znika w największym portalu jaskiniowym w Karpatach, jedyne 74m wysokości.





Jak ktoś ma zapał to przez jaskinię wzdłuż potoku można dotrzeć do odciętej doliny nr 3 i kolejną jaskinią wrócić do doliny nr 2. My z tobołami sobie darujemy. przedzieramy się do doliny nr 2.





Wyjście na powierzchnię to śnieg, mokre kamulce, gdzieniegdzie łańcuch. Cztery łapy znowu w użyciu.



Uff, siedzimy zziajani i obmyślamy co dalej. Jakoś nam dzień uciekł, w kościach czuć wysiłek. Do Glavoi mamy godzinę, gdzie indziej trzeba tuptać dłużej. Zapada decyzja, wracamy do Glavoi. Czyli dla sportu urządziliśmy sobie wycieczkę "na ciężko".

Powrót niby leśnym szlakiem, ale te tereny są nieprzewidywalne. Oprócz standardowych powalonych drzew, nagle ni z pietruchy wyskakuje skała i trzeba przełazić jakimiś mokrymi żlebami.



Kolejny nocleg w Glavoi. Bary otwarte, ceny nieduże biorąc pod uwagę lokalizację. Piwo w butelce 4-5 lei, dla oszczędnych są duże piwa w plastiku 2,25l za 10 lei. Gospodarz baru koło nas ma dzisiaj urodziny czy tam imieniny i częstuje wszystkich palinką, tutejszym domowym wyrobem. My odpuściliśmy bo wiemy czym to grozi , sąsiad z kampera i kilku Słowaków się skusiło, więc wracali mocnym wężykiem.
Wesoły wieczór.

C.D.N.