Rozbiliśmy się ładny kawałek za wsią. Dobre pół kilometra za rozwidleniem dróg na przełęcz Beskid i do Mochnaczki Niżnej (przez Mrokowiec).
Mimo to do późna w nocy słychać było odgłosy biesiady, która toczyła się przy akompaniamencie akordeonu gdzieś tam niżej. Żadne tam umck, umck czy jakieś tam disco polo. Towarzystwo śpiewało często a capella - raz same panie, raz tylko panowie, a najczęściej wszyscy razem. Nie byłem w stanie rozpoznać żadnej melodii o słowach nie wspominając, więc nie mam pojęcia, czy to była polska muzyka, łemkowska, słowacka, „tutejsza”?
Przed przełęczą spotykamy młodą przewodniczkę z SKPG z Gliwic.
... przypomniały się stare dobre czasy…
Na przełęczy obok normalnych w tym miejscu znaków granicznych także kilka zabytków
... z których ten akurat nieborak nie miał szczęścia!
W miejscu, gdzie szlak osiąga już wierzchowinę Czerteża i Dzielca rośnie potężne drzewo (platan?), którego kopuła góruje na pozostałymi i jest widoczna zarówno z Izb jak i z innych miejsc na naszym szlaku
A to najsympatyczniejsze spotkanie na tym wyjeździe - tuż przed Czerteżem
Na szczyt Łanu (742) podjeżdżają z mozołem trzy autka.
Jak ktoś myśli, że chodzi o podziwianie widoków (które z Łanu są super) to jest w błędzie. Auta na szczycie nie zatrzymują się choćby na moment. Po pół godzinie doganiają nas, zganiają ze szlaku ocierając się o graniczny słupek i jadą dalej… W jednym aucie obok kierowcy bardzo młody małolat z twarzą wykrzywioną strachem ?, zachwytem?
Zapamiętajcie ten numer słupka – I/259.
To Polanka (PL)/Polianka (S)!!! Jedno z najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Niskim w jakim byliśmy. Tuż po wschodniej stronie granicy rozciąga się duża polana z której jest fantastyczny widok na dolinę Fricki i Kamenca i wszystkiego co jest za nimi. Fani Lackowej, Busova i przyległości będą zachwyceni. Zagrożenie jest tylko takie, że w przypadku pięknej pogody harmonogram wycieczki może ulec daleko idącym zmianom. To właśnie nasz przypadek. Pogoda lux – słonecznie, ciepło, ale nie upalnie… Postanawiamy coś tu upichcić, a przede wszystkim patrzyć się przed siebie. Schodzimy troszkę niżej, aby być poniżej kępy drzew, które cokolwiek zasłaniają nam fragment panoramy. I tu w cieniu siedzimy i leżymy sobie całkiem, całkiem długo…
Grzbiet graniczny z Dzielcem i Czerteżem. Widać piramidkę platanu górująca nad resztą lasu
Lackowa w pełnej krasie z grzbietem Priehyby (tym, który kończy się Sivą Skalą),
Busov z Palenicą
Jak się dobrze przyjrzeć, to widać, że Lackowa, która od polskiej strony prezentuje się jak biegun niedostępności, na Słowacji jest już przygotowywana do „eksploatacji”- niestety.
Z najwyższym trudem zbieramy się z Polianki. Przed nami największe wyzwanie eksploracyjne tej wyprawy! Ustalenie, dlaczego dolina potoku Łepakitka została wyróżniona imieniem własnym, w odróżnieniu od jej bardzo, bardzo wielu bliższych i dalszych sąsiadek? Co takiego jest w dolinie potoku Łepakitka, że na każdej dostępnej nam mapie podkreślono to nazywając ją Doliną Łepakitki? Odbijamy od granicy i szukamy strumienia. Na początku jest nieco grząsko, ale później poruszamy się coraz bardziej ukształtowaną dolinką strugi. Jeszcze jej (Łepakitki) tu nie widać – jest przecież sucho – ale nieco dalej woda już jest. Staramy się iść jak najbliżej cieku, choć gąszcz czasami odpycha na boki. Jest ładnie… popatrzcie sami…
To już ostatnie zdjęcie górnej części Doliny Łepakitki. Po prawej stronie prześwitują pobliskie łąki…
Cdn.
Zakładki