Co prawda od mojej ostatniej wizyty w Bieszczadach upłynęło już kilka lat, ale staram się śledzić, co się tam dzieje. Jako historyk wstydzę się za to, co wyrabia Policja Historyczna (bo w takie coś przekształca się - albo już przekształcił - IPN). Wierzcie mi lub nie, ale większość moich kolegów po fachu potępia to, co oni robią. Z historii wiem że ci, którzy rozbierali pomniki i zacierali pamięć po innych, pewnego dnia odchodzą lub tracą władzę. A potem będą lamentować, że zaczną znikać ich pomniki...
Jako ciekawostkę podam Wam, że podczas mojej niedawno zakończonej dwudniowej wędrówki po pewnym rejonie Dolnego Śląska (nie podam gdzie żeby nie ułatwiać zadania Policji Historycznej ) natknąłem się przy kościele na pomnik upamiętniający walkę i martyrologię narodu polskiego w latach II wojny światowej. Był chyba jeszcze z okresu PRL. Obok nazw takich jak "Oświęcim", "Tobruk", "Katyń 1939-1941" (!)' "Lenino", była jedna powojenna: "Jabłonki-Baligród 1947". Pomyślałem sobie - no, "dobra zmiana" jeszcze tu nie dotarła. A choćby usunęli wszystkie nazwy i pomniki "niesłuszne", póki żyje choć jedna osoba pamiętająca jak i co było, pamięć o tym nie przeminie. Bo historia - dobra czy zła - jest częścią dziedzictwa każdego narodu. Jeśli "wstawanie z kolan" ma polegać na fałszowaniu historii, to ja wolę sobie dalej poklęczeć...
Pozdrawiam
Leuthen
(też urodzony za PRL, w roku okrągłej rocznicy istnienia, zatem też "do odstrzału")
Zakładki