Wrzucam kamyczek od siebie.
Gdy Petefijalkowski dał znać, że będzie coś takiego, to podjąłem zamiar żeby stawić się z rowerem w oznaczonym dniu w Wołosatem. Mina mi zrzedła gdy On sprawę wyjaśnił do końca.
Nie powinno się pisać, że to impreza dla turystów, skoro taka nie była.

Co do projektowanego przejścia, które może będzie albo nie, to jakoś mnie nie przeraża. Dzisiejsze Wołosate to i tak dla mnie sztuczny twór a Park powoduje, że dzikość jest niedostępna. Pozostają widoki z góry trochę zacierające cywilizację i wyobraźnia co było, co jest i co by było gdyby granic nie było. Dla przesiedlonych mieszkańców Wołosatego na Zakarpacie, taka wizja to już dziś słaba pociecha.

Postawię twierdzenie, że dzikość jest pojęciem względnym. Licząc ugory, zakrzaczenie i "pogłowie" grubej zwierzyny, które w Bieszczadach rośnie, to one ciągle dziczeją. Na dobrą sprawę, to ruch turystyczny przyczynia się do tego dziczenia bo po co tyrać, jak można czerpać prawie nie wychodząc z domu.
Kolejna dygresja na temat przejścia jest taka, że wszystko co sprzyja poznawaniu się, przełamywaniu uprzedzeń jest dobre a w tym temacie jest co robić. Nad Zakarpaciem i tak wisi fatum.