DZIEŃ 2 - Czwartek - 16 sierpnia
Noc minęła spokojnie. O świcie spakowałem graty i zjechałem do źródełka i kaplicy. Pusto, cicho, tak jak lubię.
Gorąca kawa, śniadanie, jakiś deser i gotowy do dalszej drogi. Jeszcze chwila na odsapnięcie i kilka fotografii.
Dzień zapowiada się pogodnie. Wyjechałem na początek wsi Nowiny Horynieckie, zajrzałem na cmentarz wojenny. Nie udało mi się znaleźć krzyża Wittmanna, w sumie nie wiedziałem gdzie go szukać i zielsko duże. Jadę dalej.
Docieram do uśpionego Horyńca i jadę do Radruża. Chyba najbardziej znanej roztoczańskej cerkwi. Cerkiew ładna, ale trochę jestem rozczarowany. Brama zamknięta, wejście za opłatą, jestem za wcześnie i nieczynne. No nic oglądam sobie zza muru.
Obok klimatyczny cmentarz.
Druga radrużańska cerkiew.
Wracam w stronę Horyńca. Zbaczam do wioski Krzywe z cichą nadzieją odnalezienia cmentarza i ruiny dzwonnicy. Znowu się nie udało, chyba brak samozaparcia.
Jadę przez Podemszczyznę. Mijam pochowane tu i ówdzie kamienne krzyże...
...i leśny cmentarz.
Wkrótce opuszczam asfalt i śmigam leśnymi drogami.
Dotarłem do Gorajca i kolejnej cerkwi.
Zrobiłem dużą pętelkę i docieram do Chotylubia. Oczywiście nie może zabraknąć cerkwi i cmentarza.
Bruśnieńska chata...
Jeszcze jedną cerkiew tego dnia odwiedziłem, w Nowym Bruśnie.
Niedaleko cerkwi postój przy wiejskim sklepie, mały, kameralny, taki jaki lubię. Piwo smakowało wyśmienicie. W pobliżu gawędzili na różne tematy miejscowi oraz siedziała również trójka turystów na rowerach na lekko. Jedna z tych osób wyglądała jakoś znajomo. Miała ciemne okulary i kaszkiet ale wtedy byłem pewny na 80% że to Robert Korzeniowski. Upewniłem się dalej na cmentarzu w Starym Bruśnie, gdzie zamieniłem kilka zdań przy ponownym spotkaniu. Kameralny sklepik przy ulicy:
Cmentarz w Starym Bruśnie. Jeden z ładniejszych jakie widziałem.
Zjeżdżam w głąb lasu starą zarośniętą drogą. Podobno gdzieś tutaj jest ruina kapliczki nad Bruśnianką. Pokrzywy po pas, wszędzie zielsko. Marne szanse bez dogłębnej penetracji. Szukam sobie fajnego miejsca nad potoczkiem. Gruntowna kąpiel odmładza o dziesięć lat.
Wykąpany, najedzony łażę sobie korytem rzeczki i w końcu coś udaje mi się znaleźć. Kapliczkę w ruinie dobija natura powalonymi drzewami.
Rozbijam obóz.
Zbliża się wieczór. Z nieba zaczyna kapać. Czas na leżakowanie w śpiworze.
W nocy deszcz się ustabilizował, czyli pada konkretnie. Lubię spać przy dźwiękach deszczu.
C.D.N.
Zakładki