W oddali po kolejnym zakręcie, za kolejnym dużym wiaduktem widzimy nasz pociąg. To naprawdę piękna trasa. Odjechał sobie sam bez nas.
My dalej piechotą. Zastanawiamy się czy iść torami w kierunku wiaduktu czy też w dół prowadzącą ścieżką. Dobrze, że zasięgnąłem języka u kobiet które razem z nami wysiadły na stacji Użok. Kobiety stanowczo mówią, że tam nie wolno. I chyba dobrze, że nie próbowaliśmy tam iść bo przechodząc pod wiaduktem zauważyliśmy dużo ostrzeżeń i zakazów a raczej nie miałbym ochotę spotkać się z ukraińskimi pogranicznikami
czy też żołnierzami w takiej sytuacji.
IMGP6184res.jpgIMGP6185res.jpg
Docieramy do głównej ulicy tuż przy tablicy: Wołosianka. Mijamy cerkiew, niestety nie możemy podejść biżej- furtka zamknięta.
IMGP6186res.jpgIMGP6189res.jpg
Idziemy więc dalej. Pić się chce. Czas na piwko. W sklepie dowiadujemy się, że szlak, ścieżka oznaczony jako żółty widoczny na mapie faktycznie istnieje. Skręca się w niego za knajpą. W niej zaś można napić się piwa z beczki. Liczyliśmy jeszcze na jakiś ciepły posiłek. Niestety niczego do żarcia my nie uwidjeli.. Pod knajpą zaś kilka ubłoconych quadów i samochodów terenowych, panowie Ukraińcy się goszczą po terenowych jazdach. Nie powiem, po głowie przemknęła myśl co by było gdyby "morowi" panowie wykazali się jakaś niechęcią bądź agresją. Na szczęście nic z tych rzeczy . Dzień dobry z obu stron i tyle.
Po wypiciu piwa opuszczamy powoli cywilizację. Idziemy pod górę w kierunku Kruhli. Niestety wcześnie popełniam jeden błąd. Licząc na to, że sklep ma być przed samym wyjściem na szlak nie kupuję ani piwa (tego akurat w planie nie było ze względu na noszenie) ani choćby ćwiarteczki ( o tym myślałem). I w ten sposób przyjdzie mi być tylko o wodzie przez prawie dwa dni