Wieczorem, nocą i podobno prawie do rana siedzieliśmy długo przy kominku w Chatce Socjologa coś tam śpiewając i coś tam opowiadając. Pierwsza wstała załoga rowerowa. Okazało się, ze po na zjawił się jeszcze trzeci wariat na rowerze. Ale takim normalnym, górskim, bez obciążników.



Ostatni rzut okiem na schronisko pod słońce i zjeżdżamy w dół do Chmiela. Tym razem zjeżdżamy dosłownie, a nie sprowadzamy rowery.



Ścieżka wprawdzie była stroma i niezbyt równa, ale za to nie było błota. Zaprawieni wczoraj na błotnistych wertepach z piskiem hamulców stoczyliśmy się do leśnego asfaltu w Chmielu. Tam hamulce dostały na chwile wolne a my pognaliśmy w dół, nie zauważając ograniczenia prędkości do 30 kim/h. Po chwili była już dolina Sanu i most w Sękowcu.



Potem zrobiły się dziury w drodze i była Zatwarnica.



Na pożegnanie Zatwarnica postraszyła nas niedźwiedziami.



I już widać nasz następny cel: cerkiew w Krywem.



Tutaj zdania są podzielone - miejscowi znakarze uważają, że jest to cerkiew w Hulskiem;-)