Zamieszczone przez
don Enrico
To powoduje że Gorgany nie podobają mi się.
Prawdę Orłowicz pisał, że to najbardziej niedostępne góry w Karpatach. Doliny wcinające się na kilkanaście kilometrów, bez żadnej komunikacji, trzeba dreptać.
Eee tam. Dzięki temu, że wszędzie daleko jest dziko i nie ma niedzielnych turystów. Co kto lubi.
DZIEŃ 5 - 18 października - Czwartek
Nasze poranne apartamenty:
Poranny transport robotników w głąb doliny.
Czas wyruszać w góry, ostatni rzut okiem na nasze miejsce noclegowe.
Zagłębiamy się w las, wspinamy się ścieżką coraz wyżej przez mchy i kamienie.
Na rozstaju dróg trzeba podjąć decyzję gdzie dalej idziemy. W okolicach Sywuli, czyli najwyższego szczytu Gorganów, jestem czwarty raz a jakoś nigdy nie było okazji na nią wejść, może tym razem się uda. Żeby nie łazić tą samą drogą w te i nazad wybieramy najpierw obejście pasma trawersem, a jutro przejdziemy grzbietem. Na drogowskazie niby 6,5 km i 2h 15min ale już wiemy, że musimy dodać ze 30% i wyjdzie nasze tempo.
I tak sobie maszerujemy czasami lasem, czasami kamienistym zboczem, czasami kosówką... Raz łatwo, raz trzeba się przedzierać.
Widoków nie brakuje...
Moje ulubione gorgańskie lasy...
Trawersu końca nie widać... Za to widać masę sosny limby, upodobały sobie te zbocza.
Daleko na widoku majączą gorgańskie pagóry.
Dzień się kończy, a my dalej walczymy z trawersem.
Ostatnia prosta przez las...
...i w końcu o zmierzchu dochodzimy do polany Ruszczyna. Malownicze łąki u stóp pasma Sywuli. Namiot stoi, ognisko płonie, czas na konsumpcję i sen.
C.D.N.
Zakładki