Jakieś opinie pliss..c.d.
Gdzież to tym razem trakt was wiedzie ? - Banduryk jadąc z wolna , zadał od dawna nurtujące
go pytanie . - Znów jakaś mroczna maszkara ?
- Nad rzeczkę niesławną jadę . Tam wedle łodziowej przeprawy utopiec już okolicznym kmieciom dokuczył.
- Mieszka tam od bardzo dawna i różnie mu się z ludźmi układało .
- To ten co ze starym Kuźmą , przewoźnikiem w komitywie bywał ?
- Ten sam – Becza poprawił się w siodle . Skąd się wziął ? Nie wiadomo . Gadają że z ludzi
potopionych się wywodzą , pokutują za czyn swój samobójczy . Ja jednak myślę że to o wiele starsze istoty.
Od zawsze pomieszkiwały w stawach i rzecznych odmętach . Na zawsze też z nami zostaną . Nie drażnione , wielkich szkód nie czynią . Ot siano suche , nad rzeką złożone pomoczą
czy tam pijanego w błocie wytaplają .
Ten nasz Bednarkiem zwany podobnież . Stary Kuźma , opowiadał jak to przyjaźń z utopcem
zawarł . Otóż po jednym z jarmarków , ludzi sporo przeprawiwszy do wieczerzy się zabierał .
Z otrzymanej mąki i jajek ciasto zagniótł , klusek nadrobił i brał się do gotowania na mleku.
Wszystko to otrzymał za przeprawienie ludu zdążającego na jarmark.
Mieszał drewnianą łyżką w kociołku , ustawionym nad brzegiem rzeki .
Z pomiędzy wodnych oczeretów dostrzegł obserwujące go wyłupiaste oczy.
Domyślał się kto jest ich właścicielem , widywał zielonkawego stwora nie raz jeden.
Żadnych mu zbytków nie czyniąc i od niego nie doznawał krzywdy.
- Wyleź że z wody i podejdź do kotła . Niemożebnie smaczną zacierkę uwarzyłem .
- Sporo jej , dla nas obu wystarczy.
Nie bez zdziwienia stwierdził że wywołany powoli podpłynął i jął nieśpiesznie na brzeg się wdrapywać.
Włosy się Kuźmie zjeżyły na widok przybysza – z trudem na miejscu ostał.
Niewysokiej postury , z cienkimi jak patyczki nogami . Ręce długie z żabią błoną między paluchami . Odziany w jakieś wyświechtane szatki z niewielkim kapeluszem na głowie .
Oczy wyłupiaste , szeroko rozstawione na baniastej , zielonkawej głowie.
-Zdaje się że w gościnę prosiliście – zaskrzeczał przybyły.
-A juści , siadajcie już nalewam - przewoźnik zakrzątnął się żywo , jako że głos i możność ruchu
mu wróciła . Podał gościowi misę zupy i łyżkę – zmyślnie wystruganą z lipowego drewna .
- Powoli bo gorące – nie wiem czyście zwyczajni . - podmuchajcie.
Utopiec , stwierdziwszy że wrzątek – dmuchnął tak że wir się w misce zrobił po czym z wielkim animuszem począł zajadać .
Kuźma połowy nie spożył gdy przybysz już skończył i długim czerwonym jęzorem do czysta
wylizał miskę . Powstał , odłożył naczynie i bez słowa wskoczył w odmęty rzeczki.
- Ot i wdzięczność – pomyślał gospodarz zabierając się za zbieranie pobrudzonych naczyń .
Nim kilka kroków postąpił woda rozwarła się ukazując utopca ciągnącego potężną złotego
koloru brzanę . Nie bez trudu wywlókł ją na brzeg , sprawnie ogłuszył i ułożył wedle rozstawionego
kociołka . - Wy mnie to i ja wam – zaskrzeczał - w kapuście upieczcie , z zieleniną – wyborna .
Polubili się i od tego wydarzenia często spotykali. Przewoźnik jadło domowe mu warzył i nowiny
ze świata opowiadał . Utopiec do pomocy skory , często w przeprawach pomagał . Zwłaszcza
gdy woda wzbierała , jego pomoc nieodzowną była . Stary coraz bardziej na zdrowiu podupadał .
Bywało że pomocnik sam jeden przeprawy pilnował . Po pracy do Kuźmy zachodził i wonne
herbatki mu parzył . Po śmierci starego jakiś czas jeszcze , woził ludzi w wysłużonym czółnie .
Nie miał już jednak serca do tej roboty . Kilku podchmielonych parobków przeprawiał kiedyś
na wezbranej wodzie . Urągać mu zaczęli i drwić z jego przyodziewku . Cierpliwie to znosił ale
gdy poszturchiwać go poczęli – na burtę stanąwszy z rozmysłem dłubankę przewrócił .
Cudem nie potopili się do brzegu z trudem dotarłszy . We wzburzonej wodzie pozostały buty i
kapelusze żartownisiów . Przestał się z ludźmi widywać i jak dawniej więcej szkód i desperacji
czynił. Miarka przebrała się gdy gospodarz jeden , furmanką w dwa konie zaprzężoną przez brud
się przeprawiał . Do łba mu strzeliło coby potrzebę swą do rzeki załatwić . Gdy to uczynił woda
raptem przybrała i koń jeden od furmanki odpięty jak kamień w odmętach przepadł .
Jakiś czas później znaleziono go we własną uprząż srodze zaplątanego.
-Takoż i mnie wezwano – zakończył opowieść Becza.
-Co byście nie zamierzali Panie ale wiecie że topieluchy w zagadkach zamiłowanie wielkie mają .
-Chcąc coś na nim wymusić na pojedynek w zgadywankach was wyzwie .
- Tak , tak – wiem i martwi mnie to niestety . Nie wiadomo co taki za zadania wymyśli.
- Sam po drodze trochę głowę se łamałem coby zmyślne zagwozdki przygotować.-
Zbliżali się do odmętów zamieszkałych przez odmieńca . Spokojna dotąd rzeczka tu z nagła
przyspieszała , tworząc przepastne i bystre głębiny. Poniżej na spokojniejszej już toni znajdowała
się rzeczna przeprawa . Młody i nowy przewoźnik starał się uczciwie zarobić na swoją skromną
zapłatę . Nie potrafił jednak dogadać się z utopcem i bał się po zmierzchu wypływać . Ludzie psioczyli ale nikt nie chciał go zastąpić.
Jurko zsiadł z konia i luzem puścił go na trawę . Podszedł do rzeki , przypatrując się migoczącej
wodzie. Po chwili dostrzegł obserwującego go za kamienia cudaka .
- Podejdź Bednarek , poczęstunek mam i porozmawiać chciałbym.
Utopiec słysząc swoje imię począł nieśpiesznie gramolić się na brzeg.
-Ktoś cie i czego ode mnie chcecie – nie znam was .
-Poproszono mnie coby namówić was na przeprowadzkę . Wskażę wam większe i głębsze odmęty.
- Więcej tam ryb i wszelakiego wodnego stworzenia . Dla was dostatek i cisza .
- Uprzykrzyła mi się już ta okolica i sam dumałem żeby inny zakątek odnaleźć .
- Ale nie , nie odejdę – chyba , chyba że mnie w zagadkach pokonacie .
- Przyjmiecie wyzwanie ? I co postawicie żeby stracić w razie przegranej – zaśmiał się
swoim skrzekliwym głosem .
-Konia postawię – Jurko skrzywił się na myśl o powrocie pieszo .
- Zaczynaj – zwrócił się do topielucha .
- Było dwóch ojców i dwóch synów i były trzy jabłka . Po podziale każdy z nich wziął po
- jednym , jak to możliwe .
Becza potarł ręką zmarszczone czoło próbując rozkminić zagwozdkę .
Trzy jabłka , trzy jabłka , ojciec syn , ojciec syn i wnuk – no jasne jeden z nich to ojciec i syn .
Mam , było ich trzech ; dziadek , syn i wnuk – nie może być inaczej .
- Zgadłeś – utopiec skrzywił się szkaradnie – teraz twoja .
- Należy to do ciebie przez całe życie , ale inni częściej tego używają .
- No co ty , no czekaj – paskudnik szybko dreptał w miejscu.
- Moje moje , moja woda ? Moje ryby , moje raki – nie , nie , moje ciuszki ? Nikt ich nie używa . Moje , moje – maaaam – rozdarł się nad podziw głośno
Zakładki