c.d.
Za oknami wciąż szalała śnieżna zamieć , mimo to do drzwi głośno ktoś załomotał .
Zajezdnik wyszedł za lady i wycierając ręce w fartuch bez pośpiechu odsunął zasuwę .
Do izby wraz z wirującym śniegiem wtoczył się okutany w futra przybysz.
Zapewne dobry znajomy , gdyż po serdecznym przywitaniu gospodarz powiódł go do
oddzielnego alkierza . Zniknęli za przepierzeniem .
-To Szandor łowca z tamtej strony gór – Dajna szeptem informowała Becza .
Dobry i zawzięty myśliwiec , ojcu mięsa przeróżne przynosi . Powiadają że łuk swój i rohatynę
przedziwnie zamówione ma , ponoć nigdy nie chybia .
Zatraca się jednak w tych łowach i mimo że urodny to dziczeje coraz to mocniej .
Dawniej chociaż i zagadał , jakiś żart czasem rzucił . Teraz widzicie , niczym wilk spode łba
spoziera .
-Znana to przypadłość pośród łowców – Becza w zamyśleniu potarł ręką brodę.
W głowach im się od tych namiętności myśliwskich dziwne myśli lęgną .
Tropiąc i ścigając wszelakiego zwierza rzadko z ludźmi do czynienia mają .
Drzwi od alkierza uchyliły się i w izbie pojawił się zajezdnik z niedawno przybyłym .
Podeszli do siedzących przy ławie . Gospodarz przedstawił milczącego łowcę i usiedli zaproszeni zachęcającym gestem Becza .
-Ten tu przybysz – zajezdnik gestem wskazał Szandora , bardzo mi oddany i pomocny jest .
-W dobrej cenie i dużo mięsiwa przynosi , troskam się przeto o niego co by jak najdłużej w
zdrowiu pozostawał. Resztę pewnie Panie znacie – wymownie spojrzał na spuszczającą oczy córkę.
-Porady jakowejś chętnie wysłuchamy .
-Jest wyjście z tej opresji i jakaś nadzieja - Jurko po raz kolejny zmierzył przybysza wzrokiem .
Miał przed sobą młodzieńca o kruczoczarnych włosach również ciemnych choć „nieobecnych „
oczach . Gibką i zwinną sylwetkę osiągnął w ciągłej za zwierzem pogoni .
-Musisz – tu sięgnął do swej nieodstępnej sakwy – zażyć ten oto specyfik . Wyjął spory trzosik
napełniony ususzonym i utartym na miałko zielem . Był to korzeń lubiśnika zmieszany z pokrzywą i nasionami orzecha . Zalecał go raczej starszym , chcącym wzbudzić w sobie
wygasłe emocje .
- Łowów na ten czas poniechaj , dziewkę jakąś krasną zapoznaj i poświęć jej chwilę .
Futrem puszystym zapewne , względy jej zdobędziesz . Potem daj się nieść nurtom losu .
Polować możesz nadal ale gdy głowę ci inne myśli zaprzątną , nie zatracisz się i nie przepadniesz gdzieś w kniei .
- Mądrze prawicie – po raz pierwszy odezwał się Szandor .
- Posłucham , na czapkę – wydobył z sakwy i położył na ławie dwie piękne skóry z kun. Podniósł się i bez słowa zniknął za drzwiami.
- Wyjdzie z tej swojej łowieckiej pasji ? Jak myślicie – Dajna wpatrywała się w zaradnika.
- Wielką namiętność tylko inną namiętnością osłabić lub zniweczyć można . Zobaczymy.
Dniało , Jurko przebudził się i przeciągnął na wygodnym posłaniu . Usiadł ziewnął przeciągle i
rozpostarł trzeszczące stawy . Drzwi otworzyły się i do izby wszedł powracający skądś gospodarz
W obu rekach dzierżył potężne poroże jelenia. Była to pora w której mocarne byki pozbywały się
swojego imponującego oręża . Nie potrzebny już po jesiennym rykowisku , traciły gubiąc go po
leśnych wertepach . W niedługim czasie nasadzały nowy i nierzadko potężniejszy wieniec.
- A gdzieście to wędrowali że wam taki okaz w ręce wpadł – Jurko podszedł i przejął zdobycz z rąk gospodarza .
Zważył ich ciężar w dłoniach i szybko policzył szpiczaste , białe jak śnieg końcówki.
- Po dziewięć i waga nielicha – podsumował .
- Daleko nie chodzę – zaśmiał się zajezdnik - nieopodal w czas letni stogi z sianem sprawiam . Sam go nie skarmię bo w czas zimowy żywizny wiele nie trzymam .
- W głuszy teraz zwierzynie ciężko toć i podchodzi . Ja im siana nie żałuję toć i takie
gnaty w podzięce zostawiają .
- Weźcie sobie Panie, mnie za bardzo do niczego nie zdatne – zresztą dozbieram sobie.
- Jako że z kształtu i barwy piękne , chętnie je zabiorę . Jednak nie za darmo bo wy chociaż
by i na sianie stratni jesteście . Te za ozdobę posłużą ale miejcie na uwadze i odłóżcie mi
kilka mniejszych . Zmielić to trudno ale szczypta z lubiśnikiem pomieszana i z piwem
podgrzanym spożyta – jurności niespożytych , przyczyną jest.
Jurko wyjrzał na zewnątrz , po wczorajszej zadymce nie było ani znaku . Po smacznym , podanym przez Dajne posiłku , osiodławszy konia - nieśpiesznie wyruszył w drogę.
Zakładki