Chociaż styczeń to aura zdecydowanie listopadowa-siąpi i wieje, ale z pieskiem trzeba wyjść, wyciągnąłem więc wyprawowy sprzęt i korzystając z wolnego dnia jakim jest niedziela poszliśmy "pochaszczować" po podmiejskim lasku. Łażąc tak sobie wspominałem zeszłoroczny letni wyjazd z córką i bratem w Bieszczady i pomyślałem, że mogę podzielić się z innymi wrażeniami.
Gdy wróciłem z poprzedniego jeszcze wyjazdu i dzieliłem się naokoło wrażeniami to Córcia stwierdziła,że też chciałaby jechać ze mną w góry następnym razem, nie miałem nic przeciwko "niech skorupka za młodu nasiąka", tak więc obiecałem a po roku razem pakowaliśmy się na wakacje, po drodze zabierając brata.
Wczesnym rankiem dojechaliśmy do UG a po małej drzemce i krótkiej naradzie pojechaliśmy na Przeł.Wyżniańską coby ustalić kierunek dzisiejszego dnia , ponieważ nieprzespana nocka dawała o sobie znać wybraliśmy spacer na Caryńską, powrót do auta i rozbicie namiotu w KremenarosieDSC00725-zmn.jpg
narada starszych

DSC00737-zmn.jpg
padalec spotkany na ścieżce

DSC00741-zmn.jpg
kuszące widoki z Caryńskiej

DSC00759-zmn.jpg
nic dodać nic ująć

DSC00769-zmn.jpg
biwak za schroniskiem nad potokiem
Po zakwaterowaniu się, brat kierowca udał się na zasłużony odpoczynek a ja z córką szukając ucieczki przed palącym słońcem łaziliśmy w chłodnym potoku i układaliśmy bieszczadzkie lego
DSC00774-ok.jpg

Następny dzień zapowiadał się równie gorący, więc wybraliśmy się zdobywać Korbanię, poniekąd dlatego,że część szlaku wiedzie przez las, więc liczyliśmy na osłonę w cieniu.
Na dzień dobry przywitał się z nami lokator,który zadomowił się na naszym namiocie ale na prośbę mojej córki został eksmitowany w pobliskie krzaki

DSC00780-zmn.jpg
bieszczadzki tygrys

Auto zostawiliśmy w Bukowcu pod kościołem i wybraliśmy się na zwiedzanie wsi i poszukiwania pozostałości cerkwi i starego cmentarza. Droga sama prowadziła a las przywitał nas miłym cieniem, wędrówkę przeciągały tylko w czasie rosnące wszędzie jeżyny , które kusiły i ciężko było oprzeć się ich smakowitemu wyglądowi. Było coraz bardziej gorąco i duszno, zbierało się na burzę ale wreszcie dotarliśmy na szczyt, tutaj korzystając z wieży napawaliśmy się widokami.
DSC00791-zmn.jpg
dzwonnica w Bukowcu

DSC00803-zmn.jpg
odwiedziliśmy Bieszczadzkiego Jezusa

DSC00849ok.jpg
Korbania- dom z widokiem na "morze"

Niebo nieco zachmurzyło się, gorąc zelżał, więc odpoczywaliśmy z ogromną przyjemnością, niestety dało się słyszeć jakieś pomruki z nieba, więc czym prędzej opuściliśmy przemiłą miejscówkę i wracając trochę przyspieszonym krokiem sprawdzaliśmy "stan nieba", które wciąż groznie nam mruczało.
Wracając z Korbani wybraliśmy jednak zejście za czerwonymi znakami i tym razem już nie środkiem ale bokiem wzdłuż wsi mogliśmy chłonąć widoki wolnej przestrzeni jak też przyglądać się położonej w dole wsi. Burza na szczęście tego dnia tylko nas postraszyła i poleciała się wyszumieć za wschodnią granicę