Trochę chodziłem samotnie więc wiem o co chodzi. Była to zazwyczaj samotność z konieczności, zwyczajnie nikogo nie namówiłem na wyjazd (300 km). Wszystko jest dobrze gdy chodzimy po szlakach lub po terenach gdzie jest duża przewidywalność sytuacji np. stare drogi i ścieżki, w miarę jednostajne i zarastające pola i łąki. Moim zdaniem niepotrzebnym ryzykiem jest wchodzenie do dużych kompleksów leśnych z wykrotami, ostojami i matecznikami.
Zdarzyło mi się dostać reprymendę od klucznika cerkwi, który długi czas obserwował mój samochód i gdy po południu wróciłem z grzybami powiedział...że u nas samemu po lesie się nie chodzi...
Innym razem spotkany w lesie przy wyrębie człowiek z Mikowa, też powiedział dość podobnie...w lesie stać się mogą różne rzeczy...
Co do przyrody, to jestem spokojny...był las nie było nas...nie będzie nas będzie las...gdyby puścić wodze fantazji, i gdyby cywilizacja zaczęła się cofać, to znów byłby potrzebny każdy kawałek uprawnej ziemi, parkowej też. To byłby pewnie proces bardzo powolny, który wymusiłaby konieczność życiowa - widmo głodu. Dlatego wydaje mi się, że przepisy przepisami a zdrowe podejście do jakiejś miniatury dobrze wychowanego psa pod pełną kontrolą pana bym dopuścił.
Zakładki