Fantastyczne zdjęcia, szkoda jednak, że nie ma zdjęć z całego rozlewiska.
Fantastyczne zdjęcia, szkoda jednak, że nie ma zdjęć z całego rozlewiska.
Mam wrażenie, że zdjęcia robione dawno temu, kiedy nie było tam wielu turystów. Albo robione "poza sezonem"
No to i ja-na wstępie pozdrawiam wszystkich, a szczególnie Łódź i okolice.
Mój pierwszy raz to ubiegłe tysiąclecie-początek lat 80.Pojechałem z dziewczyną zafascynowany opowiadaniami kolegi-bywalca.Nazwy:Wetlina,Otryt,połoniny brzmiały jak z innej planety.I rzeczywiście było wszystko:słońce,mgły,deszcz,ogromne jagody i przede wszystkim ludzie na szlaku.Ludzie,jakich nie spotkałem nigdzie więcej.Krowa,która porwała nam torbę z butelką benzyny do maszynki,turyści z miasta stołecznego,którzy chcieli przejść góry na serku "złoty ementaler",a padli po 2 dniach.Noc na Wetlińskiej z wiatrem wiejącym z czarnej otchłani na wschodzie i wschód słońca z dolinami zalanymi mgłą ( wiersz nawet wtedy popełniłem).Później nastąpiła niestety przerwa:praca,dzieci-a więc "wczasy nad pięknym,polskim morzem",ale gdzieś w środku coś siedziało i czekało.Internet mam od niedawna,bo do mojej wioski telefonia drutowa jeszcze nie dotarła (!!!) i uratował mnie dopiero iPlus.I tak trafiłem do Was.
Siedzę,czytam i planuję--już nie odpuszczę,zwłaszcza przy mojej cygańsko-traperskiej duszy.Pięknie ktoś napisał,że w Bieszczady jedzie się raz,potem się tylko wraca.
Pozdrawiam.
Piekne sa te wasze historie o pierwszym pobycie w Bieszczadach i fascynacja, zauroczenie tym zakatkiem ziemi.
Moj pierwszy raz w Bieszczadach zdawac by sie moglo byl dla mnie niewiele znaczacym epizodem. Objazdowa trasa, Wielka petla bieszczadzka i powrot do domciu. Jednak okazalo sie, ze nie byl to nic nieznaczacy epizod. Cos pozostalo w glebi, cos (moze ten widok Poloniny Carynskiej z Przeleczy Wyznianskiej - pewnie tak), co dzieki mojej dziewczynie moglo sie poglebic i na stale zagoscic w mym rozumku. Pierwszy pobyt - niby nic, a jednak - nie!
...na Bieszczady nie ma rady!!!!
mój piewszy raz to kolonia, miałam wtedy ok 6 lat i niewiele pamiętam z tych czasów...wielkie góry, zaskroniec na szlaku, duzo deszczu! ot takie dziecinne wspomnienia , potem były wycieczki szkolne, pierwsze westchnienia i to "coś" co ciągnie mnie w Bieszczady do dziś. To poczucie wolności, zapomnienia się choć na chwile... i radość której tak poprostu nie da się opisać... kiedy staje się na połoninie...
witam wszystkich ojejku mój pierwszy pobyt w Bieszczadach miał miejsce 6 lat temu i tak już to trwa w sierpniu tam bywam od razu sie zakochałam i nie wyobrażam sobie żebym tam nie jeździła wspaniały klimat wspaniali ludzie, przyroda nie ma to jak Bieszczady i pozdrawiam ludzi z Wetliny w tym roku tez tam jadę :)
mój pierwszy raz świadomy z własnego wyboru miał miejsce w 2004 roku
kiedy to po majowym tygodniowym rajdzie po beskidzie niskim udajemy sie wraz z koleżanką na kilka dni w bieszczady ...
pierwsze wejscie na bukowe berdo, śnieg .. w oddali przebiega sarna, dwa zdjęcia - ja i kolezanka przy złamanym słupku szlakowym i szum.... szum przewijającego się filmu w aparacie
i tyle mam zdjęć z pierwszego pobytu
wejscie na połoninę z wielkim cięzkim plecakiem w pozycji lekko pochylonej i słowa koleżanki "ale zajebisty widok" .... faktycznie widok był urzekający , naokoło wszystko było spowite mgła, łacznie z nami :D
i jeszcze jedno wspomnienie (tylko trasy nie pamietam) pozycja marszu jak wyzej, ogłuszający szum wiatru ze własnych myśli nie słychać, wpatrzona w ścieżkę pod stopami wokół wszystko nadal spowite mgłą, w pewnym momencie podnosze głową a tam przede mna na skałkach zjawa w rozwiewanej przez wiatr białej szacie [szok] .. były to dwie zakonnice jedyne osoby na szlaku które wówczas spotałyśmy
i jeszcze nocne zejście spod tarnicy do wołosatego, bez latarek bo miałyśmy jedna sprawna i stwierdziłyśmy ze szybciej bedzie jak bedziemy szły bez, niz jak jedna bedzie swiecic sobie a potem drugiej (jak sie poźniej okazało druga latarka była równiez sprawna ) pamietam nasze wzajemne zapewnienia przy nocnych odgłosach z lasu, ze to na pewno sa wiewiórki
To zakochanie w Bieszczadach jest oczywiste! .....ale spoko! Ta miłość nie "zalatuje" zdradą.
Bieszczady jako region odwiedzałam corocznie, kazde bowiem wakacje spedzam w Przemysłu, a stamtąd już niedaleko. Głownie były to okolice jeziora Solińskiego lub Sanoka, raczje wycieczki rekreacyjne niz wędrowanie.
W tym roku po raz pierwszy wybrałam sie ze znajomymi w Bieszczady dla wędrowania. Plecak na plecy, przyznam ze moj okazał się o wiele za ciężki na moje możlwiości, wspaniałe, zapierające dech widoki, niesmaoiwty klimat, ludzie śpiewający piosenki SDMu w schroniskach, nawet konserwy smakowały wybitnie. Zakochałam się na zawsze, szczególnie w schronisku pod Małą Rawką(pozdrowienia dla nocujących tam z 2 na 3 sierpnia, bo ludiz było mnóstwo:) ), cały czas myśle, kiedy tylko będe mogła tam wrócić. To był tylko 4 dni, ale wspaniałe, najwspanialsze z możliwych :):)
a mój pierwszy pobyt w bieszczadach, to lato '77 kiedy się urodziłem. i tak mi już zostało. pewnie wielu z was teraz mi zazdrości, ale pomyślcie - ja tu nie mogę wrcać)
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki