Trafiłam na ciekawy artykuł w GW:

http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,3...tura_2000.html

Żadne wiejskie zebranie nie przyciągnęło w Cisnej tyle osób, co ostatnie. Ale też i sprawy były największej wagi. Przyrodnicy z Instytutu Ochrony Przyrody PAN pokazali mapy, na których zaznaczyli najbardziej cenne przyrodniczo tereny. Im cenniejsze przyrodniczo, tym mniej przydatne dla właścicieli.


Małgorzata Zalewska jechała z Warszawy do Cisnej w czasie środowej śnieżycy. Bożena Doroszenko przyjechała ze Szczecina. Krzysztof Francuz, Marcin Dobrowolski, Teresa Baranowska mieszkają w Cisnej, Wetlinie, Strzebowiskach. - Wszyscy mamy ten sam problem. Naturę 2000 - mówią.

Obszary Natura 2000 to tereny, które powinny zostać objęte szczególną ochroną roślin, zwierząt lub charakterystycznych siedlisk przyrodniczych. Ich funkcjonowanie regulują dwie unijne dyrektywy: ptasia i siedliskowa. Jeśli na danym obszarze występują gatunki zwierząt lub roślin ujęte w załącznikach do dyrektyw, państwo członkowskie ma obowiązek wyznaczyć tam obszar Natura 2000. Na Podkarpaciu tą formą ochrony zostało objętych blisko 230 tys. hektarów. Natura 2000 objęła Bieszczady, Pogórze Przemyskie, Lasy Janowskie, Puszczę Solską, Puszczę Sandomierską. Pod szczególną ochroną znalazł się także Fort Salis, ostoja Magurska, ostoja Jaśliska, sztolnie w Czarnorzekach i Kołacznia - najmniejszy w Polsce rezerwat przyrody, słynny z tego, że rośnie tam azalia pontyjska.

Gmina Cisna została całkowicie objęta Naturą 2000. - Kuriozalne jest to, że nie wyłączono miejscowości. I teraz okazuje się, że wiele osób, które kupiły u nas ziemię z myślą o budowie domów, pensjonatów, rozwoju gospodarstw agroturystycznych ma związane ręce. W trzech wsiach są plany zagospodarowania przestrzennego, są wyznaczone tereny na budownictwo mieszkalne i pensjonatowe i mimo tego ludzie nie mogą się budować - mówi Alicja Szczepańska, wójt gminy Cisna.

Na terenach objętych Naturą 2000, żeby coś wybudować, nie wystarczy uzyskać tylko pozwolenia na budowę. Trzeba również przeprowadzić procedurę oceny wpływu danej inwestycji na środowisko. Za raport płaci inwestor. I coraz częściej się okazuje, że z powodu jakiejś roślinki lub robaka wszystkie plany budowlane biorą w łeb. A najważniejsze dla ludzi decyzje podejmuje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. - Marzyłam o tym, żeby w Bieszczadach wybudować sobie nieduży dom, hodować kilka koni. Gdy kupowałam hektar ziemi w Krzywem, upewniałam się, że będę mogła postawić tam dom. Zaczęłam zbierać dokumentację, przygotowałam raport i okazało się, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie zgadza się. Bo choć mój dom i stajnia jako pojedyncza inwestycja nie spowoduje znaczącego oddziaływania na Naturę 2000, to może być przyczółkiem do powstania kolejnych inwestycji, które mogą być mieć wpływ na otoczenie - opowiada Małgorzata Zalewska.

Teresa Baranowska od lat hoduje konie. - Mam działkę o powierzchni 2,3 h. w części Strzebowisk przeznaczonej na zabudowę pensjonatową. Chciałam na kawałku tej działki wybudować dom o powierzchni 160 metrów. Reszta byłaby nadal łąką, na której pasą się konie, tak jak do tej pory. Złożyłam dokumenty i czekam na decyzję Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Czy dostanę zgodę, nie wiem bo na małym kawałku łąki rośnie dziewięścił - mówi.

Baranowska, Zalewska i kilkadziesiąt innych osób bardzo dokładnie analizowało mapy, które w czwartek i piątek pokazali przedstawiciele Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i eksperci z Instytutu Ochrony Przyrody PAN. Na mapach zostały zaznaczone korytarze ekologiczne zwierząt, siedliska przyrodnicze. Przyrodnicy z PAN kolorami zaznaczyli najcenniejsze tereny. Białym - najmniej cenne, czerwonym najcenniejsze. - Jeśli moja działka znalazła się na terenie zaznaczonym na czerwono, czy to oznacza, że jest kategoryczny zakaz budowy? - pytali właściciele gruntów. - Czy te mapy są najważniejszą podstawą dla wydawania opinii przez RDOŚ? - dopytywali.

I zaraz dodawali, że mapy mają mnóstwo błędów. - Jak to się stało, że mój dom znalazł się na samym środku korytarza ekologicznego? Czy to znaczy, że zwierzęta mają przechodzić przez środek?- pytała jedna z uczestniczek spotkania.

Dr Wojciech Mróz z Instytutu Ochrony Przyrody przyznał, że mapy mogą mieć błędy, ale to spotkanie ma służyć naniesieniu poprawek. - Mapy i inwentaryzacja przygotowana przez PAN, są jednymi z wielu dokumentów branych pod uwagę przy wydawaniu przez nas decyzji. Ale mogą się przydać także mieszkańcom bo nie będą musieli już na własną rękę sami przygotowywać raporty odziaływania - wyjaśnia Agnieszka Marcela z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

W odczuciu mieszkańców gminy Cisna RDOŚ z wstrzymuje wszystkie inwestycje. Agnieszka Marcela tłumaczy - Na 290 wniosków, które rozpatrywaliśmy od 2005 roku, wydaliśmy zaledwie siedem odmów. Naszym zadaniem nie jest utrudnianie komukolwiek życia, ale przystąpienie do Unii Europejskiej zobligowało nas do jeszcze większej troski o przyrodę. Musimy chronić to, co może bezpowrotnie zginąć, a co jesteśmy zobowiązani zachować dla przyszłych pokoleń.

- A my będziemy żyć jak w skansenie. Gmina już się cofa w rozwoju. Jeśli tak dalej pójdzie, to ludzie będą zaorywać łąki, żeby przypadkiem przyrodnicy nie znaleźli tam jakichś roślinek. - mówili mieszkańcy gminy.

Marcin Dobrowolski, sekretarz Stowarzyszenia Rozwoju Wetliny i Okolic tłumaczy - Wielu z nas przyjechało w Bieszczady bo się zakochali w tym miejscu. I nie zależy nam, żeby to zniszczyć. Ale nie może być tak żeby Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska całkowicie zabraniała inwestowania. Musi być jakiś kompromis. Wierzymy, ktoś wreszcie popatrzy także na ludzi.