Kolejny raz sprawdzam czas. Powinien już być. Niby się nie śpieszę, ale taki delikatny napór na duszę, która już by chciała się wyrwać z cywilizacji a autobus wciąż nie przyjeżdża.
Nie ma co czekać zbyt długo , przez to można tylko zmarznąć. Szybkim krokiem ruszam na kolejny przystanek, aby zmniejszyć odcinek. Plecak nie jest zbyt ciężki, więc bez trudu pokonuję dystans patrząc na niebo które płonącymi zorzami informuje że słońce już zaszło.
.
.
Słońce zaszło i piątkowy wieczór kończy roboczy tydzień. Na łikend zaplanowaliśmy poszukać własnych śladów.
Każdy z nas przemierzając życiową wędrówkę zostawia jakieś ślady. Z czasem one zanikają realnie, albo w naszej pamięci.
Czy te łuny na grudniowym niebie nie są jakieś symboliczne ? Czy wspomnienia do dawniejszych wędrówkach też są takie kolorowe ?
.
W składzie 3-osobowym ekipa spotyka się tuż obok najbardziej znanego rzeszowskiego pomnika. Wrzucamy graty do bagażnika i próbujemy wydostać się z zatłoczonego o tej porze miasta. Ponieważ nie mamy żadnego sztywnego planu najpierw ustalamy która wylotówka wypluje nas najszybciej w stronę górek. Wyszło na kierunek Tyczyn - Dynów, ale co dalej ?
Siedząc w samochodzie jako gość mogę pozwolić sobie na otwarcie puszki co jest równoznaczne z otwarciem dyskusji na temat celu do jakiego zmierzamy.
No to gdzie ? Rozważamy po kolei punkty startowe, może Górne, albo Nasiczne, czy Pod Rawkami, chyba że Lutek. Ja głosuję za Wetliną, tylko dlatego , że ostatnio byłem w Łupkowie. Jak wspomniałem skład był 3-osobowy i przegłosowali mnie, że pojedziemy na Wyżną po drodze zaglądając do Sławka "na beleczce"
Te skróty myślowe laikowi nic nie powiedzą , ale jak wspomniałem był to wyjazd retrospektywny i każde z wymienionych miejsc ma jakąś swoją szufladę
którą prywatnie otworzymy i co z niej wyskoczy ? - oto jest pytanie.
Na belce" nie było już klienteli więc szybko żeśmy zwinęli się dalej , a przejeżdżając przez Nasiczne wróciły wspomnienia o imprezach u Mavo organizowanych przez niezapomnianego Pierogowego (gdzież on teraz się podziewa ?) i czy to se wrati ?
Samochód jedzie płynnie bo drogi ogólnie czarne, przejezdne i żadnych niedźwiedzi tańczących na nich. Spokojnie wjeżdżamy na parking na Wyżnej który o tej porze roku kusił promocją w postaci bezpłatnego parkowania. Nie wiedzieć czemu ludziska się nie rzucili na tą mikołajkową promocję i mogliśmy sobie jako jedyni wybrać dowolne miejsce na pokrytej śniegiem płaszczyźnie.
Cóż , pora nie wydawała się tak późną, może dochodziła 21-sza więc bezzwłocznie zakulbaczyliśmy plecaki i ruszyliśmy do góry.
Już na początku miła niespodzianka ; wstęp do Parku Narodowego gratis, zupełnie jak za dawnych czasów.
A jak tam będzie w schronisku Chatka Puchatka ? czy też będzie takie jak we wspomnieniach ?
Mimo, że z nieba coś leci na nas, my nieśpieszno, ale skutecznie docieramy do granicy lasu...
.
Zakładki