Nie wiem dlaczego ale zawsze podobały mi się kobiety wysokie.
Ponieważ urlop mi się przedłużył wici wśród znajomych rozpuściłem i na odzew długo nie musiałem czekać.W piątek odpaliłem autko i obrałem kierunek na Pruszków coby znajomych zabrać.Już o 1 w nocy spotykamy się z kolejnym uczestnikiem wyjazdu i na dwa autka kierujemy się do Zawoi.
Na miejscu jesteśmy po 4 rano wypijamy więc kawę,zjadamy śniadanie i odstawiamy jedno autko na przełęcz Krowiarki.Drugim podjeżdżamy do Markowych skąd rozpoczynamy podejście.Początkowo szeroka droga zmienia się w błotnistą drogę wzdłuż której częściowo biegnie pieszy szlak do Markowych Szczawin.Podejście zaczyna robić się strome a nieprzespana nocka daje znać o sobie więc pochłaniamy kolejne batoniki i pijemy sporo kawy.Po półtorej godzinie docieramy do schroniska.
Markowe Szczawiny to nowe schronisko.Nowe w sensie budynku oczywiście.Na miejscu korzystamy z piwa i powolutku zmierzamy do góry.
Wybraliśmy Perć Akademików.Szlak jest otwarty tylko w sezonie i jest szlakiem jednokierunkowym.Zaraz za schroniskiem jest płaska dróżka wręcz alejka z której skręca się na właściwy szlak.Od razu robi się stromo i stromo będzie z niewielkimi przerwami aż do biżuterii czyli łańcuchów i klamer.O ile z łańcuchów przy dobrej pogodzie korzystanie nie jest konieczne to klamry się przydają.Ostatnie kilka metrów to pionowe podejście.Dalej biegnie już kamienna ścieżka i już po kilku minutach widzimy szczyt który dla mnie wyglądał śmiesznie bo z traw i mchów wynurza się potężny kamienny kopiec.
Na miejscu spędziliśmy około 30 minut i widząc nadciągające tłumy skierowaliśmy się na dół.Pierwsze kilkaset metrów idziemy grzbietem masywu a następnie zanurzamy się w kosówkę.Cały czas idziemy kamienną ścieżką i tylko tyczki znaczące szlak wystają ponad kosówkę na wysokość ok 3-4 metrów dają wyobrażenie o warunkach na jakie możemy trafić zimą.
Zejście męczące i nudne bo co chwila mijamy ludzi zmierzających na szczyt ocierając się o gałęzie kosodrzewiny.
Nie są przyjemne też stopnie prawie identyczne jak te z Tarnicy.
Po około 1,5 godziny jesteśmy na parkingu.Potem już tylko obiad,żegnamy kolegę który spieszy się do domu a my w czwórkę udajemy się do naszego gospodarstwa gdzie mamy wynajęte pokoje.
Babia Góra pozwoliła nam wejść i zejść bezpiecznie.To był udany wypad
Zakładki