Uszczęśliwiony tym spotkaniem pognałem dalej i ja. Grzbiet powoli się kończył i pora było opuścić się w dolinę. Nim to nastąpiło przysiadłem na chwilę napić się wody. WODY! Kurka wodna – jak jakieś zwierzę, na co mi przyszło przez te antybiotyki! Siedzę sobie, popijam mineralkę i patrzę rozanielony w dal:
poprawiny32.jpg
Patrzę, patrzę i co widzę? Z lasu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w jednym momencie wybiega spore stado (co najmniej 19 szt):
poprawiny38.jpg
Jeleni naliczyłem dziewięć, ale te cztery udało się w miarę dobrze ściągnąć
poprawiny34.jpg
Po tej prezentacji, nasycony widokami i przeżyciami ruszyłem ku dolinie. Na jej terenie, wśród starych sadów
poprawiny35.jpg
Odnalazłem kopce po domach i piwnicach
poprawiny36.jpg
I w tym miejscu postanowiłem zatrzymać się na obiad i poobiednią sjestę
poprawiny37.jpg
Ponieważ uraz psychiczny po niegdysiejszej katastrofie lotniczej już mi przeszedł, zakupiłem nowy hamak i postanowiłem sprawdzić go choć przez chwilę na tym wyjeździe. W promieniach słońca omalże nie przysnąłem więc działa jak należy
Po kilkudziesięciu minutach zwinąłem cały majdan i odnalezioną w lesie drogą ruszyłem z powrotem, równolegle do grzbietu, którym szedłem wcześniej.
Zakładki