Wróciliśmy.
Nie ma sensu kupować kredensu - niema sensu wyjeżdzć teraz w Bieszczady.
Owszem ciekawe nocne rozmowy z patrolem na drodze. Bardzo serdeczne powitanie
u Patrycji (w schronisku pod Małą Rawką) - mimo że było już po północy.
Sobota. Zaatakowaliśmu Caryńską z dwóch stron. Jedna grupa od przełęczy Wyżniańskiej a druga z Ustrzyk . Po dotarciu powyżej granicy lasu na otwarte przestrzenie połonin zobaczyliśmy jak to idzie się w chmurze ktora otaczała nas ze wszystkich stron. Widocznośc 2 metry. Snieg na 1 metr - tyle zapoadaliśmy się.
Nie było żadnych śladów na szlaku. Mogliśmy się upieprzyć lub pokłonić.
Pokłoniliśmy się Carycy od wszystkich na sieci i po własnych śladach wróciliśmy do cywilizacji.
Polowanie nie udało się.
Dokładam najświeższe zdjęcie ale nie wiem czy cokolwiek rozpoznacie

HeYa