Witam,
ciekawe, iż ktoś kto się biesem zwie nic nie wie o bieszczadzkich pieczarach... Gdyż to owe istoty nie raz z owych miejsc korzystały, zwłasza w długie jesienne słoty.

Jak to ludzie dawniej wspominali w swoich bajendach, najsławniejszą jaskinią w tej części Karpatów była ta - położona na Opołonku. Od ukraińskiej strony jest w Skale Dobosza specjalne wejście, które otwiera się raz do roku. A mianowicie, gdy w dzień Zmartwychwstania Pańskiego odezwą się dzwony. Warto poszukać tej jaskini, gdyż najsławniejszy z karpackich zbójników, orzeł nad orłami - jak zwali go kamraci, ukrył tam większąść swoich łupów. Są tylko trzy utrudnienia ;-) : problem granic państwowych, sprawa BdPN i konieczność bycia bez jednego grzechu i myśli nijakiej złośliwej. Gdy sie człowiek z tym upora, musi szybko wejść do jaskini i wziąść tyle złota ile mogą pomieścić jego dłonie oraz wyjść przed wybrzmieniem ostatniego tonu dzwonów wielkanocnych.
Siedemdzięsiąt trzy lata temu owej jaskini poszukiwał z dziećmi ze szkoły w Siankach sam marszałek Piłsudski.

Na zboczach Halicza było kiedyś wiele piwniczi, wykutych przez ludzi albo przez biesy, które latem slużyły pasterzą pilnującym stad pasących się na zboczach gór a jesienią i zimą zbójcom ukrywającym się przed smolnikami. Od czasu do czasu, gdy noga ludzka nie zaszła w te rejony i biesy korzystaly z tych pieczar w dzień nie pogody, urządzając sobie dzikie uczty na złotych zastawach pozostawianych przez druhów Dobosza. A i nie jeden zasny węgrzyn się tam znalazł dla poprawienia humoru. Jednak odnaleźć będzie je trudno, bowiem jednego roku, wojska tropiące doboszowych kompanów, wysadziły w powietrze piwniczi - z wściekłości spowodowanej swoją kolejną porażką. Ale jak to się mówi: dla chcącego nic trudnego!

i jeszcze zagadka, która z gór nosiła kiedyś miano: Kostkowej Góry, a teraz nie ma wcale swojej nazwy? Na jej południowo- zachodnim zboczu znajduję się jaskinia.

Pozdrawiam Aleksandra