My z Bartkiem już kiedyś siedzieliśmy w sympatycznym magazynie u stóp Smereka ale Pan sprzedawca powiedział, że tam się da wejść i ugościł nas wybornym destylatem a jego małżonka poczęstowała wypaśnym śniadaniem (czego tam nie było: kiełbaski, jajka, grzybki marynowane, ogórki itd.). No po tym obżarstwie to nie pozostało nic innego jak przyznać mu rację
Pomyśleliśmy, że trzeba tam wysłać Wojtka. On na pewno będzie w stanie się tam wdrapać i nam opowie więc po co się męczyć
Zakładki