Zapowiadał się piękny i słoneczny dzień, kusiły połoniny i inne bieszczadzkie widokowe miejsca, ale ja wybrałem się tam, gdzie jeszcze nie byłem.
Nad Kuźminą napatrzyłem się na Pasmo Bziany i ruszyłem w las.
W lesie marsz dywanem opadłych liści.
Nie całkiem zapomniany grób a może i cmentarz?
Rozległe polany dla urozmaicenia.
Pojawiał się i znikał szlak Szwejka.
Za Brańcową chmara natarczywych strzyżyków wypędziła mnie na wzniesienia nad Liskowatym.
Na ostatnim postoju długo patrzyłem w tamtym kierunku.
To była wycieczka jednodniowa, więc zszedłem do drogi i autostopem wróciłem do Kuźminy. Koniec.
Zakładki