Jeszcze parę kilometrów za Krasnoilskiem w kierunku Łunka-Frumoasy była sielanka, szutr, las, szemrzący potok :):) A potem się zaczęło.... Podejście pod grzbiet Pietroszki na początku wyglądało lajtowo:
Tutaj po pokonaniu starego wyrębu lasu, w dole leśniczówka:
Rowery w najlepszym wypadku pchaliśmy, ale dużą część podejścia musieliśmy:
Stąd na samej górze nasza radość była zrozumiała:
Pokonanie tego około 1100m grzbietu i szukanie drogi zejściowej gdzie dałoby się zepchać rowery zajęło nam ok. 4,5h. Dużo, ale z rowerem troszku wolniej te sprawy idą.
Celem na pierwszy dzień było dotarcie do tajemniczej wioski/osady leśnej Falkiw/Falków. W necie nie dopatrzyłem się żadnych zdjęć, ani słowa o tym miejscu, co jeszcze bardzie wzmogło moją ciekawość. W dodatku, Falkiw leży w ciekawym miejscu, otóż leży już po drugiej stronie wododziału przebiegającego tamże, czyli żeby dostać się do najbliższej wioski ukraińskiej trzeba pokonać Przełęcz Falkiwską ok 1050m, dużo prościej, bo w 3-4km w dół rzeki do zasieków granicznych i leżącej za nimi rumuńskiej wioski. Cóż, lubię takie miejsca.
Falkiw okazał się małą wioseczką, całkiem zadbaną. Było tam około 10 zagród, a myślałem że to będzie coś pokroju Perkalaby. Z ciekawostek, prąd jest dostarczany do wioski przez linię energetyczną jednakże w przypadku awarii ma własny duży agregat prądotwórczy który wygląda w ten sposób:
Beczka z ropą wkopana w ziemię:
I budynek z agregatem:
Krótka narada wojenna i postanawiamy jechać dalej. Mamy za sobą jakieś 70km, jednakże próbujemy jeszcze tego dnia przejechać przez Przełęcz Falkiwską i dojechać do Dolisznego Szepitu.
Podjazd jest dość długi, ale nie za stromy. W ogóle moim zdaniem mieliśmy szczęśce na tym wyjeździe z doborem kierunku marszruty. Często nasz podjazd był "w miarę", natomiast jak patrzeliśmy na stromość i trudności techniczne zjazdu z poszczególnych przełęczy, to myśleliśmy - w tą stronę to byśmy nie podjechali...
Na przełęczy jedno z wielu spotkań w tych dniach z lisowozami:
Dzień kończymy w Dolisznym Szepicie, z licznikiem ok 82km tego dnia. Taras mówi że to dużo, że jutro odczujemy zwłaszcza to targanie rowerów w masywie Pietroszki, ma rację, ale ja jeszcze tego nie wiem...
Znajdujemy nocleg w opuszczonej chacie:
Rozpalamy mały ogień i gotujemy ravioli na kolację. Nad nami piękne niebo z gwiazdami,
wokół słyszymy dzwonki i krowy...
c.d.n.













Odpowiedz z cytatem
Zakładki