..ech bouldery w krzaczkach ...ech Pizza ...ech dwa wagony Lucky Srajków i kilka butli Nemiroffa i Olimpa.
Dropcio miał układy w samym niebie i wykradał Bogom butelki z nektarem po czym wymieniał na dutki z zainteresowanymi. Przebitka jak się patrzy, społecznie od 15% do 50% w zależności od stopnia zjelenienia odbiorcy.
Pamiętam raz wspomagałem druha w pracach logistycznych, mniej więcej 6 km za granicą wyskoczyliśmy z auta, by przekraść się pomiędzy kurzym i kaczym łajnem do małej stodoły, przy której to czekała na nas babcia o złocistym uśmiechu. Gestem nieznoszącym sprzeciwu nakazała ciszę i ze skrzypieniem starych drewnianych wrót z tablicą z zakazem palenia, zaprosiła nas do swojego królestwa. Oczom ukazała nam się , co niesamowite i niewytłumaczalne - całkiem zwykła stodoła , tyle że od środka.
Po starej sieczkarni przemykał czarny kot. Przez szpary między deskami sączyło się jasne południe, oświetlając wiązką dziwną konstrukcję na środku, szczelnie obwiniętą niebieską plandeką. Wyglądało to niczym sarkofag, albo ukrywany potajemnie pojazd kosmiczny. Szereg zabiegów rozszczelniających odkrył przed nami starą wielką wannę wypełnioną przezroczystą cieczą o mocno wibrującym zapachu. Nic innego , tylko (jak mawiają na jednym z mrocznych osiedli w Skarżysku) najwydestyluwachniejszy spirytus przemysłowy! Nasza przewodniczka po tajemnicach Ukrainy (pseudonim "Babcia") zdjęła z gwoździa zwykły plastikowy dzbanek typu GS, jakich używa się w stołówkach i barach mlecznych , i jęła czerpać ze źródła przelewając do plastikowych butelek po wodzie mineralnej. Poganiani przez prawa fizyki uwinęliśmy się szybko. Babcia zakryła sarkofag i wygoniła nas ze stodoły bo za chwilę miała nastąpić kolejna ściśle tajna transakcja z przybyszami z Polski. Na podwórko zajeżdżał właśnie volkswagen passat kombi z brzozowskimi rejestracjami (RBR) i przyciemnianymi szybami . Wysiadający kierowca porozumiewawczym spojrzeniem dał znać że jest gotowy do wymiany zawartości swojego portfela na paliwo rakietowe i zniknęli nam z oczu.
- Ech... piękny kraj nieprawdaż?
- oj piękny... długo tak już.. ten romans z Babcią?
- w maju będzie trzy lata... ale to nie jest tak codziennie, Babcia ma dostawę raz na kilka tygodni, bo jej syn pracuje jako kierowca cysterny we Lwowie, i raz na jakiś czas zajeżdża i nalewa do pełna, wtedy babcia rozsyła szyfrem informacje do swoich agentów w terenie, i w ciągu 2 godzin wszystko znika.
Oparci o maszynę, czekaliśmy niedaleko skrzyżowania w Krościenku na Dropcia, wtem zatrzymał się VW passat kombi z rejestracjami leskim (RLS) i wytoczył się lekko podchmielony Dropcio z plecakiem. Dokonaliśmy wymiany na szybko, dwie paprykówki, wagon fajek i kilogram krówek. Spakowaliśmy do auta i ruszyli, każdy w swoją stronę, My kierunek Lutowiska, a nasz dostawca kierunek Ustrzyki, gdzie to miał umówione kolejne ważne spotkanie biznesowe.