DZIEŃ 4 - 17 października - wtorek

Kolejna bezchmurna noc za nami, moc gwiazd na niebie. Zwijamy mokry namiot i udajemy się do centrum Komańczy. Jeszcze jedna wizyta w sklepie, te sklepy w górach to z jakimiś magnesami robią. Chwila postoju przy odbudowanej cerkwi.



Kolejny dzień lampy na niebie i letniej temperatury. Za cerkwią wspinamy się się jakąś ścieżką spacerową. Niestety widoczność jest słaba. Zamglone nieprzejrzyste powietrze. Widoczki i tak są ładne.





Dochodzimy w końcu do szlaku czerwonego i połoninek Wahalowskiego Wierchu.



Oczywiście dzień bez błądzenia dniem straconym, więc i tym razem coś nam się ścieżki poplątały i łazimy po krzakach lekko przeklinając. Ale w końcu udaje się znaleźć bazę do której zmierzaliśmy.



Bywałem w tej okolicy wielokrotnie, ale jakimś cudem nigdy w chatce nie spałem.



Jest jeszcze kilka godzin do zmroku, Jola zajęła się opalaniem, ja naniosłem gałęzi na ognisko.



Po zmroku zajechały trzy motocykle z kuframi, trzech wędrowców z Łodzi. Kolejny wieczór spędzony w ciekawym towarzystwie, przy dobrych trunkach.

C.D.N.