Zobacz pełną wersję : Same świętoszki ? A może to ukryta hipokryzja ?
Stały Bywalec
04-11-2009, 06:14
Bardzo zdziwiło mnie szybkie zakończenie i umieszczenie w "Koszu" tego wątka tematycznego:
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?p=87877#post87877
W dodatku jego załozyciel został upomniany - naruszył regulamin.
Musi to być bardzo srogi regulamin.
Ja osobiście nic zdrożnego w inkryminowanym tekście nie zauważyłem. Owszem, autor poruszył odważny temat natury socjologiczno - psychologicznej. Mógłbym co nieco od siebie (w wolnych chwilach, których spodziewam się jednakże dopiero w końcu tego miesiąca) dodać, ale przecież w "Koszu" nie będę umieszczał postów, a poza tym - temat został zamknięty.
Oprócz reakcji Sz. Cenzora zdziwiły mnie także krótkie ale nerwowe wypowiedzi co poniektórych Kolegów z Naszego Forum. Okazaliście wielkie oburzenie owym śmiałym tematem.
Cóż, sławny Kazimierz, pierwszy premier IV RP, też swego czasu publicznie opowiadał wszem i wobec (nawet na Jasnej Górze), że rodzina jest dla niego najważniejsza, ile to on swojej żonie (obecnie już byłej żonie) zawdzięcza, itd., itp.
Jak widać, ww. Mistrz Świata w Hipokryzji znalazł naśladowców także i tu.
:lol::lol::lol:
mam podobne zdanie jak przedmówca
A ja nie bardzo wiem o co chodzi???:shock::mrgreen:
choć swoją drogą szkoda, bo bym się pana zapytała co w sytuacji kiedy wspomniany przez niego mężczyzna wmawia kobiecie, która mówi, że się boi go pokochać, to wmawia, że nie bój się, zaufaj, ja cię nie skrzywdzę i tak dalej bla bla blaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Czy dalej uważa, że jest taka sytuacja ok ;-)))))))
Bywalcze tak to już jest, że im świętsze ktoś głosi prawidła o sobie tym większym hipokrytą jest zazwyczaj.
Może potraktowano to jako ukrytą próbę przeprowadzenia ankiety, czy innych badań, a nie zainicjowanie wątku dyskusji?
bartolomeo
05-11-2009, 14:00
Widać jestem świętoszkowatym hipokrytą, bo ja też wywaliłbym ten wątek w kosmos.
BTW: gdzie tu jest świętoszkowatość i hipokryzja?
wp.krzysztof
05-11-2009, 15:02
Wątku bym nie kasował. Do OT nadaje się tak samo dobrze jak każdy inny
A ja nie bardzo wiem o co chodzi???:shock::mrgreen:
........co w sytuacji kiedy wspomniany przez niego mężczyzna wmawia kobiecie.....
No, też nie rozumiem ... tego wmawiania. Takie rzeczy chyba się czuje ...., ale wmówić?. I co ... uwierzyła ???:shock:
Myślę, że uwierzyła, bo wierzy ludziom, to chyba normalne prawda? :-P
Stały Bywalec
05-11-2009, 18:33
Widać jestem świętoszkowatym hipokrytą, bo ja też wywaliłbym ten wątek w kosmos.
BTW: gdzie tu jest świętoszkowatość i hipokryzja?
Istnieją w Twojej podświadomości. Inaczej byś bowiem nie chciał "wywalić tego wątka w kosmos", lecz - jesli Ci on nie odpowiada - po prostu go zignorował.
W dziale OT naprawdę wypisywano (i nadal się wypisuje) różne duby smalone i - jeśli nikogo to nie obraża, ani nie jest wulgarne czy zbyt obsceniczne - takie tematy nie są zamykane i nie lądują w "Koszu".
Temat, o którego zniknięciu dyskutujemy, naprawdę jest b. poważny i dotyczy sporej liczby par w naszym społeczeństwie. Powiedziałbym nawet, że to główna (choć oczywiście nie jedyna) przyczyna zatrzymania się wielu związków na etapie konkubinatu.
Mozna by nad tym podyskutować, oczywiście tylko w gronie osób zainteresowanych (nikt by się Ciebie imiennie o zdanie nie zapytał).
A Ty już byś to wywalał, i to w ... kosmos. Gdyby każdy z nas mógł wyrzucić z Naszego Forum wszystko to, co mu nie pasuje, to pozostałyby na nim chyba tylko fotografie (a i to nie wszystkie).
Dalej pisać nie będę, bo jeszcze dostanę ... upomnienie.
:evil:
bartolomeo
05-11-2009, 18:55
gdzie tu jest świętoszkowatość i hipokryzja?
Istnieją w Twojej podświadomości
S.B., jesteś kapitalny :-)
EDIT: Po chwili zastanowienia i refleksji napiszę jednak dlaczego wysłałbym tamten wątek w kosmos. Rozczaruję Cię S.B. bo nie o treść się rozchodzi, tamtego maila przeczytałem w całości dopiero teraz. Chodzi o link zamieszczony w pierwszym poście na forum przez nowego usera. Takie linki to obecnie w zdecydowanej większości przypadków spam lub inne świństwo. Wklej sobie do Googla jakiś istotny fragment tamtego postu i sprawdź gdzie ta sama treść się pojawiła. Ja dostałem ponad 200 odpowiedzi, ten post pojawił się w identycznej lub bardzo podobnej formie w 200 miejscach.
W tym przypadku autorowi nie chodziło o dyskusję bo nikt nie jest w stanie prowadzić dyskusji na dziesiątkach czy setkach portali ale o to, by jak najwięcej osób kliknęło na link. Dzięki temu wzrosła tzw. liczba odsłon linkowanej strony, strona podskoczyła w rankingach a dzięki temu jej właściciel może np. więcej zarobić na reklamach (czy też sprzedać domenę drożej, zmienić jej profil bazując na dużej "oglądalności" lub zrobić masę innych rzeczy).
Gdyby nowy user w pierwszym liście wychwalał pod niebiosa moje zdjęcia dając "przy okazji" jakiś link to też byłbym zwolennikiem wykasowania takiego postu.
Reasumując: treść tamtego postu nie miała najmniejszego znaczenia, byle była "chwytliwa". Ważny był link. Dałeś się złapać na tę przynętę.
Po prostu łyknąłeś haka z robakiem SB ;)
Ja dostałem ponad 200 odpowiedzi, ten post pojawił się w identycznej lub bardzo podobnej formie w 200 miejscach.
.
ufff, bo już myślałam, że to czyjaś prowokacja!:-P
choć swoją drogą i tak żaden mężczyzna się przecież nie przyzna do tak przedmiotowego podejścia do kobiet, bo przecież jest romantykiem, kocha wiersze Stachury, Wrzosowiska i inne :-P
Stały Bywalec
06-11-2009, 08:08
Po prostu łyknąłeś haka z robakiem SB ;)
A jednak ja osobiście go nie łyknąłem. Na przynętę, o której pisze BMiller, nie dałem się złapać.
Po prostu nie kliknąłem w ów link na początku 1-go postu tego (usuniętego już) tematu. Zadowoliłem się jedynie lekturą przytoczonego pod linkiem obszernego cytatu. A to mnie, jak już pisałem, dość zaciekawiło.
Ale obaj macie rację wskazując na ten aspekt sprawy. Nie ma najmniejszego sensu nabijać jakiemuś cwaniaczkowi licznika wejść na jego stronę www.
Ale czy w tej sytuacji nie byłoby lepiej, gdyby Sz. Cenzor wykasował z postu tylko sam link, całą pozostałą treść jednak pozostawiając w dziale OT ?
Przechytrzylibyśmy wtedy tego cwaniaczka i przybyłby nam ciekawy temat do dyskusji.
Oczywiście w kontekście powyższego moje "oburzenie" mogłoby stać się bezprzedmiotowe.
Ale czy rzeczywiście ? Czy wszyscy zdegustowani owym usuniętym tematem mieli na względzie tylko tę "informatyczną intrygę"? Czy może jednak ów temat był dla nich niewygodny głównie pod względem merytorycznym ?
W każdym razie tych, których bezpodstawnie posądziłem o hipokryzję, teraz przepraszam.
:oops:
bartolomeo
06-11-2009, 08:28
Ale czy w tej sytuacji nie byłoby lepiej, gdyby Sz. Cenzor wykasował z postu tylko sam link, całą pozostałą treść jednak pozostawiając w dziale OT ?
Nie. To co proponujesz przypomina żale ryby cudem uratowanej z haczyka: "ale robaczek był taki smaczny...".
W przypadkach ewidentnych - jak tutaj - spam powinien być wycinany w całości.
Stały Bywalec
06-11-2009, 12:03
No to teraz zrobimy doświadczenie. Ja nie jestem spamerem.
Słuchajcie (a raczej: czytajcie) !!!
W Internecie (na tym forum) znalazłem poniższy tekst, który mnie zainteresował. Jaka jest Wasza opinia na temat poruszony przez autora ?
Mnie interesują opinie przedstawicieli obu płci, wyrażone ogólnie, bez potrzeby powoływania się na osobiste doświadczenia.
Po prostu poddaję ten temat pod dyskusję.
Cytuję: Mężczyźni w większości nie cierpią na żadną związkofobię, natomiast często stosują strategię przetrwania”, którą nazywam: „kryzysowa narzeczona”. Zanim na horyzoncie męskiego wzroku pojawi się ONA, panowie zazwyczaj nie czekają na nią w samotności, ale wiążą się przejściowo z kimś, kto umili im czas oczekiwania na kobietę ich życia. Ten ktoś, to właśnie taka „kryzysowa narzeczona”. Taka partnerka wzbudza naturalnie ich sympatię, lubią z nią pogadać i spędzić trochę wolnego czasu, nie wyłączając oczywiście namiętnego seksu. Kobiety często interpretują to jako rozwijające się uczucie. Niestety jest to na ogół tylko jednostronne, kobiece uczucie. Mężczyźni tak naprawdę nie kochają „kryzysowych narzeczonych” i związki z nimi kończą się albo w momencie pojawienia się na męskim horyzoncie JEJ, albo w momencie gdy „kryzysowa narzeczona” za bardzo się zaangażuje. Czy to egoizm? Z punktu widzenia kobiety tak, z męskiego punktu nie. Mężczyzna na ogół nigdy nie mówi „kryzysowej narzeczonej” o swojej miłości, nie snuje z nią planów na przyszłość, nie uważa więc, że w jakikolwiek sposób zwodzi ją lub okłamuje. Daje jej trochę zainteresowania, trochę seksu, trochę wolnego czasu i oczekuje tylko tego samego. Fifty – fifty. Problem wynika stąd, że to kobieta interpretuje jego zachowania jako przejaw wielkiego uczucia do niej. I również oczekuje tego samego. A poza sympatią i seksem, żadnej wielkiej miłości ze strony mężczyzny nie ma. W takim związku zakochana kobieta po jakimś czasie czuje się wykorzystana – dała wszystko, a otrzymała tylko trochę. Żeby nie usprawiedliwiać żadnej ze stron, dodam, że niektórzy mężczyźni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kobieta się angażuje i nie ma pojęcia o tym, że pełni jedynie przejściową rolę w jego życiu...i z czystym sumieniem z tego korzystają...”
Panowie czy zgadzacie się z jej opinią? Czy to tylko oczernianie czy coś w tym może być? Czy ktoś z Was tak postąpił ?
.
Ja już pisałam-żaden mężczyzna się nie przyzna do tak przedmiotowego traktowania kobiet. Będzie gadał coś, że jest inny, że to ludzie tylko taką opinię mu zrobili, że to nie jest prawda, ze słucha Stachury,że z nim to można iść tylko na wrzosowisko itd itd
Więc drogi autorze czego oczekujesz zadając takie pytanie?
Stały Bywalec
06-11-2009, 12:24
Ależ Orsini, to nie jest przedmiotowe traktowanie. A w każdym razie tak tego nie można nazwać.
Jak długo czeka się na prawdziwą miłość ? A co przedtem i ew. potem (jeśli owa miłość okaże się tragiczna) ? Celibat ?
Poza tym takie "wyrachowane" związki niekiedy przeradzają się w płomienne uczucia. Nawet Scarlett O'Hara w końcu pokochała Retta Butlera.
Uważam również, że obiektami owych "przedmiotowych potraktowań" bywają również i mężczyźni. W literaturze aż roi się od zdradzanych, wykorzystywanych, nigdy nie kochanych i w końcu porzucanych mężów.
:smile:
I owszem to jest przedmiotowe traktowanie kobiet i masz rację mężczyźni też czasem są tak traktowani.
Bawienie się uczuciami jest dla mnie sk**** i świadczy tylko i wyłącznie o tych co się bawią w ten sposób-świadczy to o ich tchórzostwie przede wszystkim!
Nie spotkałam wyrachowanego związku, który by się przerodził w namiętne uczucie w życiu takim realnym, a nie na filmie.
Żeby była jasność - nie ja wywaliłem ten wątek, post inicjujący przeczytałem dopiero przed chwilą, ale żałuję, że to nie mnie było dane wy***ć ten syf w kosmos.
Drodzy moi, czy nigdy wcześniej nie zetknęliście się na forum/ portalu/ komunikatorze z głupim/ absurdalnym/ debilnym tekstem, który został wyprodukowany w jednym celu: by jak największa liczba osób kliknęła w jeden p***ny, g***ny link, z czego Ojciec Założyciel na wymierną korzyść, prawdopodobnie finansową?
Wasze święte oburzenie i zaangażowana dyskusja wydają się w tym kontekście mocno groteskowe, podobnie jak zarzut hipokryzji czy cenzurowania forum.
maciejka
06-11-2009, 22:53
A ja o święta naiwności! Wystąpiłam jako obrońca z urzędu, a teraz leżę w tym śmietniku i już mam dość:evil:. Czy ktoś może mnie wyrzucić (znaczy usunąć definitywnie wątek z kosza)?
eee nie stresuj się
ja też nie załapałam, że to spam :mrgreen:
byłam święcie przekonana, że to podpucha i się nawet jednego pana zapytałam czy to aby nie jego dzieło!:-P
maciejka
06-11-2009, 23:14
eee nie stresuj się
ja też nie załapałam, że to spam :mrgreen:
byłam święcie przekonana, że to podpucha i się nawet jednego pana zapytałam czy to aby nie jego dzieło!:-P
E tam, śmieję się! takie rzeczy mnie nie stresują.
Nie jednego pana można podejrzewać o autorstwo:-P
Stały Bywalec
07-11-2009, 08:20
A ja o święta naiwności! Wystąpiłam jako obrońca z urzędu, a teraz leżę w tym śmietniku i już mam dość:evil:. Czy ktoś może mnie wyrzucić (znaczy usunąć definitywnie wątek z kosza)?
Jasne, usuńmy tamten wątek także i z kosza, a temu zmieńmy tytuł i rozpocznijmy go od mojego postu z dn. 6.10.2009 r., godz. 12:03. - jeszcze obecnie to post nr 15
Bo temat jest b. życiowy i ciekawy. Krysię i mnie już zainteresował.
Do Orsini (Krysi).
Mitem jest jakoby to głównie kobieta padała ofiarą instrumentalnego potraktowania przez mężczyznę, a sytuacja odwrotna była rzadkością.
Może nawet tak się jeszcze dzieje gdzieś po wsiach i małych miasteczkach, gdzie zarobione domem i dziećmi, niewykształcone Kaśki i Maryśki bywają materialnie uzależnione od widzimisię różnych głupawych i zapijaczonych Jaśków czy Maćków.
Ale im większy stopień urbanizacji oraz (głównie z tym powiązanego) wykształcenia i emancypacji kobiet, to - wierz mi - owe "proporcje" się wyrównują i absolutnie nie można powiedzieć, że to najczęściej kobiety są emocjonalnie i materialnie krzywdzone (wykorzystywane) przez mężczyzn.
Faceci po prostu swoje podobne porażki chowają głęboko w sobie, nie latają z tym do mediów i w ogóle nie żalą się wszem i wobec - jak to bardzo często czyni skrzywdzona płeć piękna, a co stwarza ogólne wrażenie upośledzonej sytuacji kobiet. Pokrzywdzony przez kobietę mężczyzna bardzo się tego wstydzi i otworzy się psychicznie tylko przed najbliższą rodziną (jeśli ją ma) lub dobrym kumplem, ale przy już drugiej połowie butelki.
Dam Ci taki przykład z życia, klnę się na wszystkie świętości, że prawdziwy. Dotyczy mojego kolegi Marka. Nie jest powiązany z Naszym Forum, nie jeździ w Bieszczady, imię ma popularne, zatem to, co napiszę, w niczym mu nie zaszkodzi.
Mareczek jest ode mnie o 3 lata młodszy, a zatem obecnie to już również pan 50+. Nigdy nie był "męskim ideałem" kobiety - to taki łysiejący blondynek z niewielką nadwagą, wzrostu ok. 160 - 165 cm (dokładnie go nie mierzyłem, a on nie miał się czym chwalić). Z charakteru - uległy misio. Bez nałogów. Z wykształcenia inżynier.
Okres PRL-u zakończył w stanie starokawalerskim i bez żadnych zobowiązań. Materialnie dochrapał się tylko własnościowego mieszkania spółdzielczego na Żoliborzu - kawalereczki o pow. użytkowej 26 m kw. Jak na Warszawę nie było to dużo, ale w skali ogólnopolskiej - nie tak mało (mieszkania w stolicy były, są i będą cholernie drogie).
Na początku lat 90. poznał panią, w której się zakochał (wreszcie !). Dobiegał już wówczas 40-tki, pani była niewiele młodsza. Wdowa po adwokacie (sporo od niej starszym; dopiero dużo później doszliśmy do wniosku, iż swoim charakterkiem wpędziła go do grobu). Opiekująca się dzieckiem, wówczas ok. 10-letnim synem.
Imienia jej nie wymienię, aby nie doszło do jakiegoś zupełnie przypadkowego skojarzenia.
Materialnie wszystko przedstawiało się nie najgorzej. Dama (wykształcenie średnie ogólnokształcące) była wprawdzie bez zawodu i zatrudnienia, ale mieszkała w ładnej willi w Komorowie k. Pruszkowa. Czyli też bardzo blisko Warszawy.
Na tyle znam Mareczka, iż mogę śmiało stwierdzić, że bynajmniej na tę jej willę nie poleciał. Miał swoje małe ale ładnie urządzone gniazdko w dobrej stołecznej lokalizacji. To baba mu się spodobała i tyle. Widziałem ją parę razy i mogę wyrazić swój męski pogląd, że jakkolwiek nie była wybitną pięknością, to jednak miała w sobie to "coś", co czyni kobietę bardzo pociągającą w oczach pewnego typu mężczyzny. Taka femme fatale w skali podwarszawskiej.
Pani ta jednak cierpiała po śmierci męża na brak gotówki. Poza willą nic jej nie pozostawił. Jedynym jej tzw. stałym pieniądzem była renta syna po ojcu.
Wyszła za Marka, a nawet urodziła mu córeczkę (obecnie już kilkunastoletnią pannę).
Namówiła też Marka, aby sprzedał swoje warszawskie mieszkanie i przeprowadził się do niej. Nawet go tam zameldowała. Ale na stałym meldunku się skończyło. Żadnego odpisu (na rzecz Marka) udziału we własności nieruchomości w Komorowie nie uczyniła, zresztą nie bardzo miała z czego. Sama dysponowała tylko niewielkim ułamkiem, sporą część miał jej nieletni syn, a ponadto jakimś udziałowcem była też mieszkająca tam teściowa, matka jej zmarłego pierwszego męża (zahukana staruszka, prawie nie wychodząca ze swojego pokoju).
Mareczek, co było do przewidzenia, stał się rychło klasycznym pantoflarzem. Pieniądze ze sprzedaży jego mieszkania poszły na zakup średniej klasy samochodu (skody), na remont i adaptację strychu w willi oraz na ... bieżące potrzeby. Czyli kasa ta (początkowo bynajmniej nie mała) rozeszła się, a z czasem została zupełnie przejedzona.
Marek cały czas pracował, i owszem. Ale jego pensja inżyniera "na etacie" plus renta rodzinna syna bynajmniej owej pani nie wystarczały.
Gdy pieniądze ze sprzedaży mieszkania się skończyły, w domu zaczęły się niesnaski. Zakończone rozwodem - na życzenie i z powództwa b. żony. Aby skłonić b. męża do wyniesienia się z "jej przecież" domu, ta podwarszawska femme fatale wprowadziła tam i zakwaterowała następcę Mareczka w swoim łożu. Co tam się działo, nietrudno sobie wyobrazić.
Ostatecznie Marek powrócił - jak się z innym wspólnym kolegą gorzko śmiejemy - do punktu wyjścia. Tzn. przeprowadził się do swoich bardzo już starych rodziców, mieszka z nimi w Warszawie w ciasnym dwuklitkowym mieszkanku o pow. chyba 36 m kw. Nawet na spadek po nich nie bardzo może w przyszłości liczyć, ma bowiem brata, ten ma dorastające dzieci, itd., itp. Już sam powrót Marka do rodziców wywołał rodzinną awanturę.
Jeździ kilkunastoletnią skodą, zarabia jakąś średnią pensję, z której ma potrącane alimenty na córkę.
O swoim byłym mieszkaniu na Żoliborzu dawno już zapomniał. O willi w Komorowie, którą nieco rozbudował i urządził za swoje pieniądze, również.
Tylko o byłej żonie jakoś nie może zapomnieć. Chyba wciąż ją kocha.
.
Ale ja nie neguję tego , że i mężczyźni są tak traktowani przez kobiety!
Bo są!
I cały czas uważam, że bawienie się czyimiś uczuciami to jest wyjątkowe sk***, czyje te uczucia by nie były, kobiety, mężczyzny, czy choćby psa!Bo jak psa zdrada boli to widać w schroniskach w ich smutnych i zapłakanych oczach
Dam Ci inny przykład na podparcie tej teorii:
moja koleżanka piękna związała się z ponad 2 razy starszym wtedy (bo w miarę upływu lat to się zmienia, bo oboje się starzeją i jeśli ona miała 18l, a on 40, to po 12latach on już nie jest od niej przeszło 2 razy starszy-ot taki paradoks)
mężczyzną, ale tylko i wyłącznie dla pieniędzy, bo on ani urodziwy, ani jakiś elokwentny, interesujący czy cokolwiek i nawet tego nie ukrywała.
I są dalej ze sobą.
Co robią to pominę, ale nie przerodził się ten wyrachowany związek w żadne gorliwe uczucie z jej strony-od tego są inni, mąż od tego, że nie musi pracować, jeździ super autami, podróżuje itd
Ja z nim to nawet nie lubiłam rozmawiać, bo mnie by sumienie nie pozwoliło mu kłamać w twarz jak coniektórzy nawet i z tego forum potrafią, co uważam, za wyjątkową fałszywość.
Bo kiedyś zadzwoniłam do niej wieczorem, jej nie było,a on mi się zaczął zwierzać, że ją kocha, a ona robi to to i to i on o tym wie, ale ją kocha...co ja miałam mu powiedzieć???
Nie, tak nie jest?okłamać faceta mimo, że to żaden mój przyjaciel?
A niektórzy potrafią udawać przyjaciela i takie kłamstwa serwować takiej osobie!to dopiero fałszywość danej osoby!!!
Chyba nie muszę dodawać, że takie mogą być tylko kobiety-mężczyźni aż tak perfidni nie są!oni jak coś to są tylko egoistami-biorą nie myśląc o innych, ale nie są perfidni i wyrachowani, a przynajmniej ja takich nie poznałam jeszcze.
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.