PDA

Zobacz pełną wersję : Kurs górskiej turystyki zimowej



diabel-1410
23-01-2011, 19:39
Jako że plany dzięki ludziom zapoznanym w Bieszczadach trochę się poszerzyły na kurs takowy się udałem:-).Baza wypadowa kursu to Hala Gąsienicowa a nocleg oczywiscie w Murowańcu.Na początek trochę wrażeń z trasy co z zimowej taką mocno wiosenną się okazała dzięki czemu przejazd był szybki i dość wygodny za wyjątkiem wjazdu do Zakopanego gdzie asfalt straszy głębokim PRL.O godz.7 parkuję w Kużnicach i jak rasowy cepr zdobywam Kasprowy Wierch przy pomocy PKL.Na stacji oczywiście kawa obowiązkowa i wyjście w mgłę.Szlak nieprzetarty więc kieruję się wzdłuż nartostrady-pokrywa się w dolnym odcinku ze szlakiem.Po trasie doganiam dziewoję hożą jak sie okazało też uczestniczkę kursu.Docieramy do Murowańca jemy śniadanie ,poznajemy kolejnego kursanta i czekamy na rozpoczęcie kursu.W mailach napisano nam żeby się nie spóżnić bo potem tych informacji nie nadrobimy.Ok.godz.17 rozpoczęło się spotkanie gdzie każdy z nas otrzymał uprząż wraz z niezbędnymi dodatkami typu kask,karabinki czekan itp.Zaraz potem zajęcia w grupach czyli perwsze węzły i zapoznanie ze straszliwym Piotrem(DEMPSIU-lub DEMPSEY)co głos ma straszliwy ale serce złote:-)Potem już z górki bo tylko kąpiel i spać bo od rana zajęcia praktyczne-czyli w góry.
Specjalnie nie podaję nazwy szkoły żeby o reklamę nie być posądzonym chyba że ktoś poprosi to dam na priv.
CDN

Polej
23-01-2011, 20:34
Dzięki diable1410 za relację, sam miałem kiedyś wielka ochotę na wzięcie udziału w kursie. Zawsze jakoś brakowało determinacji aby zrealizować zamiary. Zapodaj jakieś fotki jeśli możesz.

diabel-1410
25-01-2011, 10:54
Dzień drugi nastał pięknie nam pochmurny.Po kawie i śniadaniu wyjście i pierwszy tego dnia opeer.od Dempseya za linę którą przytroczyłem do plecaka zamiast ją schować do środka:-).Wyruszamy przez Czarny staw Gąsienicowy i dalej pod górę,oczywiście w trakcie marszu instruktaz którędy mamy nie chodzić przy zagrożeniu lawinowym i jak trasy obierać.Ciekawostką jest to że tamtejszy dyrektor parku rozumie doskonale potrzeby turystów tych bardziej i mniej doświadczonych,a także służb typu TOPR itp.I doskonale się z nimi dogaduje w przeciwieństwie do pana Winnickiego który BdPN traktuje jak folwark prywatny.Dobra wracamy w Tatry.Po ok godzinnym marszu jesteśmy pod ścianą.Zakładamy sprzęt i dalej pod górę żeby założyć(Dempsey zakładał-my tylko się przyglądalismy) stanowiska asekuracyjne.Oczywiście w trakcie musieliśmy usłyszeć nieśmiertelne zdanie Dempseya dotyczące używania raków-NIE KRAWĘDZIUJ BO SIE WYPIER......-schodzimy na dół i zaczynamy katorge:-). Pierwszy element to wejście po lodzie za pomocą dwóch czekanów i raków oczywiście.To wychodzi wszystkim dobrze trzeba tylko pilnować ułożenia stóp w stosunku do ściany i delikatnie wyjmować ostrza czekanów z lodu.Drugi etap to wejście z jednym czekanem i tu zaczyna sie robić trudniej.Pierwsze trzy razy odpadam od ściany ( na szczęście koledzy na dole asekurują skutecznie)od Dempseya dostaję kolejny opeer i chyba to pomaga bo łapię o co chodzi.Stwierdzam że wchodzenie z dwoma czekanami mimo że łatwiejsze technicznie jest dla mnie mniej wygodne niż wejście z jednym.Kolejny etap podejście w samych rakach sobie odpuszczam ale koledzy i owszem robią to przy gromkich okrzykach samomotywacji - NO WBIJAJ SIĘ K...A!!! Czas mija zaczyna się robić nieciekawie tzn wieje jak diabli i zaczyna sypać śnieg.Zaczynamy naukę budowy stanowisk z użyciem śrub lodowych,i z prusikiem.Wykonujemy zadania i zaczynamy zejście.Robi się nieciekawie wiatr i śnieg ograniczają pole widzenia do minimum.Jeden z kolegów liczy nawet glebę (niegrożna na szczęście) i już za chwilę jesteśmy na dole.W schronisku obiad suszenie i wykłady.Kończymy dzień ok 22 wieczorem więc tylko spać bo jutro znowu aktywnie.CDN http://picasaweb.google.com/boguszewicz/TatryKursWspinaczkowy?authkey=Gv1sRgCJjIpMXxvLjqjA E http://picasaweb.google.com/cegla000/WZ_2011?authkey=Gv1sRgCJuzo-rppPvNgQE http://picasaweb.google.com/naska.himera/KursWspinaczkiZimowej http://picasaweb.google.com/naska.himera/KursWspinaczkiZimowej02-linki do fotek znajomych z kursu

WUKA
25-01-2011, 11:18
Diable, czy w dalszej perspektywie Everest????

diabel-1410
25-01-2011, 13:32
Everest-nie na początek Mount Blanc:-)

diabel-1410
26-01-2011, 13:38
Dzień trzeci zaczynamy lajtowo tzn. spotykamy się w salce na dole gdzie poznajemy sposoby wyciągania partnera ze szczeliny lodowca,oraz siebie jesli partner tego nie potrafi.Trenujemy tak do południa i w końcu wyjscie w okolice schroniska.Tam mamy sprawdzić czy nasze mózgi przyjęły wiedzę w sposób właściwy.Moim partnerem jest Bartek -dwumetrowe chłopisko o wadze równie słusznej.Rzuca sie ze stoku jak kaskader jakiś a ja walę się na śnieg wbijając czekan i raki w śnieg żeby go wyhamować:-).Zaczynają się schody trzeba wypiąć deadmana,wbić go w śnieg(zaręczam że łatwe to nie jest kiedy ściąga w dół stukilowy ciężar)przepiąć linę do ww. przyrządu,wbić szablę śnieżną-czyli wzmocnić stanowisko no i odpowiednio przygotować linę do wyciągnięcia gościa.Jest sukces Bartek przeżył:-)zamieniamy się miejscami,potem już praktyczna nauka jak samemu wydostać się z opresji co również nam się udaje.Ostatnim zadaniem była budowa stanowisk do zjazdu w śniegu tak żeby sprzęt odzyskać.Na początek z samych czekanów.Pod okiem instruktora szybko się z tym uporaliśmy.Teraz jeszcze trzeba sprzęt ściągnąć na dół.Wpinamy się obydwaj w linę i ciągniemy- w życiu bym nie pomyślał że to cholerstwo tak mocno trzyma.W końcu zdesperowani rozpędzamy się na zboczu i lądujemy na choince:-) ale czekany wraz z lina wykonują przepiękny lot i już je mamy.Potem juz zejście do schroniska na zasłużony obiad i wykłady a potem spać.Jutro wyjście z asekuracją lotną.CDN

diabel-1410
28-01-2011, 11:23
Wstał dzień czwarty i ostatni niestety:-(.Spotykamy się z Markiem P. naszym dzisiejszym instruktorem.Marek rozdaje pipsy-lokalizatory lawinowe i wychodzimy.Droga prowadzi w stronę grani w okolicach Beskida.Zaczynamy podejście z asekuracją lotną.Pierwsze kroki są łatwe potem robi się stromo.Końcowy odcinek ma ok.75-85 stopni nachylenia.Cel takiego przejścia-uniknięcie ternu zagrożonego lawiną.Krótki odpoczynek u góry żlebu i dalej wzdłuż grani pod górę.Po drodze Marek pokazuje nam jak rozróżnić żleb lawinowy od bezpiecznego i pokazuje bezpieczny odstęp od nawisów śnieżnych.Docieramy na przełęcz Liliową tam szybkie śniadanie,trochę zdjęć-widoki przecudne.Po chwili zaczynamy podejście na Beskid.Oczywiście znowu granią-wszak mamy to dziś opanować.Marek wyłapuje błędy tłumaczy co robimy żle i dzięki temu jest coraz łatwiej.Z góry przyglądają nam się turyści będący już na szczycie.Łapiemy się nawet na jakieś fotki chyba. na górze krótki postój i juz schodzimy.Pozostawiamy najgorszy odcinek za soba i kolejnym żlebem schodzimy coraz niżej.Tam zdejmujemy z siebie osprzęt i już prosto do schroniska.Rozliczamy się ze sprzętu i nadchodzi czas pożegnań.Następnego dnia wsiadam do autka i kierunek dom.