O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
Chcąc kupić kurtkę, szukałem informacji w internecie, a znalazłem takie słowa.:
(…) Funkcjonalność i użycie odpowiednich materiałów w naszych produktach decydują o ich bardzo dużej wytrzymałości. (…) nawet najmniejsze produkty, które odznaczają się trwałością i żywotnością, są przyjazne dla środowiska. Produkt, który przechodzi z pokolenia na pokolenie lub jest dalej odsprzedawany, szkodzi środowisku znacznie mniej w przeciwieństwie do nowo kupowanego.
W takim wypadku nie dochodzi do produkcji nowego materiału, nie emituje się chemikaliów i odpadów oraz unika się transportu. Czysty zysk. Zaoszczędzasz pieniądze, bo materiał na kolanach w Twoich spodniach nie jest przetarty i nie musisz kupować kolejnej pary. Dlatego opracowujemy produkty, które będą służyć Tobie długo. Ekstremalnie długo. (…)
Ślicznie to brzmi, nieprawdaż?
Ten tekst nie jest byle reklamówką, skądże! To słowa Martina Axelhed, dyrektora Fjallraven.
Jestem u źródeł – pomyślałem. Nareszcie znalazłem to, czego szukałem: kurtki, która mogła być najprostsza, bez nowoczesności, nawet mogła być prymitywna i ciężka, byle była nie do zdarcia, abym zdążył przyzwyczaić się do niej i polubić ją. Aby zestarzała się razem ze mną.
Wybrałem najprostszy i najtańszy model, Greenland, a gdy przyszła przesyłka, otwierałem ją z nie mniejszą ciekawością jak list od mojej pierwszej dziewczyny. Pierwsze wrażenia: bardzo lekka, wykonana z cienkiego materiału, znacznie cieńszego od spodziewanej jego grubości, i dokładne, staranne uszycie. Później doceniłem jakość wykonania kaptura, którego wiatr nie zwiewał nawet gdy kurtka nie była zapięta pod szyją. Jej wodoodporność okazała się być mniejsza od spodziewanej; kurtka nie przemoknie na bardzo drobnym i rzadkim kapuśniaczku, nieco bardziej intensywny deszcz wytrzymuje przez kwadrans, ale nie odebrałem tej jej cechy jako wady. Nawet na zamek, dwustronne cudo błyskawiczne, który nijak nie chciał się zamykać, machnąłem ręką, bo wszak miałem metalowe zatrzaski, dokładnie takie, jakie mieć chciałem.
Kurtka była używana na kilkunastu wyjazdach, na ogół jednodniowych. Kontakt z drzewami miała, chociaż ograniczany moją dbałością o nią: otarcie się o gałęzie buków czy świerków znosiła bez szwanku.
Do czasu zaczepienia o niezauważoną gałązkę różanego krzewu, obok którego przechodziłem w ostatniej swojej włóczędze po Górach Kaczawskich. Poczułem lekki opór na rękawie, zatrzymałem się i kolec zdjąłem z rękawa.
Na tkaninie zostały dwie wyciągnięte nitki, a na obie strony, wzdłuż wyciągnięcia, materiał był zmarszczony. Zdjąłem kurtkę i rozciągając materiał, udało mi się spowodować ponowne wciągnięcie niemal całych nici z tkaninę. Został parocentymetrowy ślad uszkodzenia struktury tkaniny.
Doznałem czegoś podobnego do szoku. Później przyszedł żal i uczucie najgorsze z możliwych: wrażenie kolejnego oszukania mnie. Tak bardzo się cieszyłem z tego zakupu, wyjątkowego dla mnie, osoby ubierającej się zwykle w ciuchołkach! A teraz odczuwam żal i zawód…
Ta kurtka raz jeden miała spotkanie z różami, i nie zniosła tego bez szwanku doznając uszkodzenia. Niewielkiego, ale jednak. Nie w kontakcie z drutem kolczastym, na przykład, a z rośliną dość często rosnącą na naszych polach i miedzach. Co byłoby, gdybym nie poczuł zaczepienia i szedł dalej?..
Materiał kurtki, ten zachwalany jako niewiarygodnie mocny G1000, okazał się mniej wytrzymały od materiału moich najzwyklejszych dżinsów kupionych za 10 czy 20 złotych, bo te znoszą nieźle kontakt z kolcami jeżyn czy róż. Ten osławiony G1000 jest słabszy od najzwyklejszego brezentu znanego wytwórcom od dziesiątków lat!
Do głowy przyszła mi bezradna myśl: za co więc ja zapłaciłem tyle pieniędzy? Za nalepkę firmową z lisem, która ni ziębi mnie ni grzeje??
Jak ta kurtka ma wytrzymać lata, a może nawet zostać przekazana – według dyrektora firmy - młodszemu pokoleniu, skoro doznaje takich uszkodzeń w warunkach typowych na szlaku? Może wytrzyma gdy nie będzie się jej używać w górach i lasach? Tak, wtedy zapewne przeżyje lata, ale przecież ja kupiłem nie miejską kurtkę, a właśnie specjalną kurtkę, w której można powłóczyć się po bezdrożach polnych, leśnych i górskich.
A skoro tak, to ten wniosek wydaje się oczywisty: kurtka nie nadaje się na takie wędrówki, ponieważ jej wytrzymałość rażącą odbiega od oczekiwań i wymagań klientów chodzących w terenie trudniejszym od parkowych alejek.
Wniosek drugi: cały ten opis zamieszczony na stronie firmy i we fragmentach cytowany tutaj, to kłamstwo, świadome, celowe kłamstwo dla pieniędzy, natomiast dziesiątki im podobnych tekstów publikowanych na licznych stronach internetowych, to jego powtarzanie, zapewne także świadome w części przypadków. To się teraz nazywa biznes, marketing i budowanie wizerunku firmy.
I w tym jednym lisek chytrusek nie zmienił się: w swojej kłamliwości dla własnego zysku
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
Zawsze pozostaje Ci na otarcie łez rodzimy, wyrób Campusa i Alpinusa......
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
Cytat:
Zamieszczone przez
delux
Zawsze pozostaje Ci na otarcie łez rodzimy, wyrób Campusa i Alpinusa......
...w upadłości...
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
Krzysztofie-zawsze było tak że według producenta i osób zajmujących się reklamą wyrób tu kurtka potrafi i może wszystko.Handel i etyka wzięły rozwód już dawno temu.Ze swojej strony polecam Ci przed zakupem kolejnym przejrzenie np NGT forum gdzie są prowadzone testy przez użytkowników.Nie polecam Ci oczywiście dyskusji gdzie jest dużo przechwałek typu-kupiłem najlepszą kurtkę bo zapłaciłem za nią 5000 lub podobne a zwykłe testy gdzie sa wypunktowane zalety i wady produktu
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
A ja mam kilka ciuchów firmy Fjallraven. Część kupiłam w "odzieży używanej" część kupił mi syn, który latem pracuje w Norwegii w norweskiej "odzieży używanej".
Kosztowały nas od 25 do 50 zł za kurtkę / spodnie itd.
I ze wszystkich jestem zadowolona. Są właśnie takie jak lubię - proste, bez bajerów.
Tak poza tym to "pancernej" odzieży nie znam. Żadna kurtka nie wytrzymała na mnie dłużej niż jakieś 3 lata. Dlatego kupuję tanio, w gruncie rzeczy byle co, bo wiem ze i tak nie kupię nic na dłużej. Nie muszę potem się martwić, że coś zniszczę.
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
No kurtka nie jest z kevlaru i mogła się uszkodzić,bo to pewnie jest od małych żółtych ludzi.
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
Dziękuję Wam za obecność.
Łez nad kurtką nie ronię, raczej nad swoim kolejnym zawodem. Zamieściłem tutaj ten tekst ku przestrodze, zamieszczę i na innych „górskich” stronach, bo w zmierzeniu się z dużą firmą tylko tyle można; co prawda mówią, że pies szczeka, a karawana jedzie dalej, ale jeśli po przeczytaniu moich tekstów chociaż parę osób zrezygnuje z zakupu produktów tej firmy, cel swój osiągnę.
Basiu, Ty jesteś mądrą kobietą, to ja jestem głupi bo uwierzyłem mimo swoich lat i doświadczeń. Skoro piszesz, że żadna kurtka nie wytrzymała na Tobie długo, to znaczy, że i kurtki tej firmy; potwierdzasz więc moje przypuszczenia ukształtowane doświadczeniem z liskiem chytruskiem. Po tym zdarzeniu ja też nie kupię już nic drogiego, i wcale nie z przekonania iż wszyscy oszukują tak jak oszukuje Fjallraven, ale z odruchowego, podświadomego u mnie przekonania, że skoro za rzecz daję trzy czy pięć razy więcej niż za podobną rzecz innych producentów, to o tyleż powinna być ta rzecz lepsza. Oczywiście o ile w ogóle można tutaj przeliczać jakość na punkty procentowe… A prawda jest inna: nawet jeśli nie spotkamy się ze zwykłym naciąganiem zwanym marketingiem, to reguła jest odmienna od spodziewanej przeze mnie, bo towar kilka razy droższy, jest tylko troszkę lepszy od tych tańszych, co doskonale widać na przykładzie wyrobów Fjallraven.
Powiem Ci, Basiu, o pewnym zdarzeniu z Tobą związanym. Otóż parę tygodni temu zobaczyłem w biedronce chińskie termosy stalowe o pojemności 0,75 l w cenie 17 złotych. Nie jest mi potrzebny termos, ale gdy zobaczyłem ile kosztują, wspomniałem Twoje słowa o takich „supermarketowych” zakupach, i termos kupiłem:) Raz go używałem, krócej trzyma ciepło od tych droższych, ale w sumie nie jest źle.
Fakt, kurtka nie jest pancerna, ale przeznaczona jest do chodzenia po takim terenie, gdzie mogą być kolce. Kupiecka uczciwość nakazywałaby uprzedzić klientów o ograniczeniach w jej użytkowaniu, a nie bredzić coś o przekazywaniu niezużytej kurtki drugiemu pokoleniu.
Materiał z którego jest uszyta, ten G1000, jest dobrym, mocnym materiałem, mocniejszym od dżinsu (po uwzględnieniu różnicy w grubości), tyle że jest zbyt cienki, i w rezultacie otrzymuje się kurtkę wiotką i lekką, ale nie mocniejszą od tegoż dżinsu, a nawet raczej słabszą.. Gdyby ten materiał tkali grubości typowego dżinsu, zapewne kurtka miałaby szansę być użytkowaną wiele lat. Ale cóż, pewnie ten grubszy materiał kosztowałby pięć centów więcej, a może Chińczycy (masz rację, Prizes!), wytwórcy ubiorów Fjallraven, nie mają dostatecznie grubych igieł, albo wykonanie naprawdę solidnych ubiorów nie mieści się jednak w „polytyce” tej firmy.
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
Cytat:
Zamieszczone przez
Krzysztof Gdula
parę tygodni temu zobaczyłem w biedronce chińskie termosy stalowe o pojemności 0,75 l w cenie 17 złotych. Nie jest mi potrzebny termos, ale gdy zobaczyłem ile kosztują, wspomniałem Twoje słowa o takich „supermarketowych” zakupach, i termos kupiłem:) Raz go używałem, krócej trzyma ciepło od tych droższych, ale w sumie nie jest źle.
Pozwól że tymi termosami nie do końca zgodzę się z Tobą ,moja przyjaciółka tydzień temu mimo moich ostrzeżeń kupiła w markecie chińczyka 0,7 lit termos za niecałe 20 zł bo ładny czerwony i ....tani, w którym zalany wrzątek po 13 godz był letni.... ja kupiłem 3 dni temu termos z Fiorda Nansena za 65 zł i.......już wiem że następny też będzie jakiś firmowy..nie stać mnie na buble. a swego chinczyka wywaliłem do kosza w Polańczyku kiedy po 15 godzinach jazdy w Biesy musiałem pić zimną herbatkę....pozdrawiam serdecznie
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
:razz:
Cytat:
Zamieszczone przez
Krzysztof Gdula
towar kilka razy droższy, jest tylko troszkę lepszy od tych tańszych, co doskonale widać na przykładzie wyrobów Fjallraven.
Z tymi markowymi kurtkami przeciw deszczówkami, itd... to faktycznie szkoda kasy, żadnych zachwalanych parametrów jak wodoodporność wytrzymałość itd nie trzymają,jeszcze tylko rzeczy szyte dla wojska i służb ratowniczych dają jakąś gwarancję ...reszta to zwykły reklamowy bełkot...
Odp: O lisku chytrusku, czyli o zakupie pewnej kurtki
Cytat:
Zamieszczone przez
delux
Pozwól że tymi termosami nie do końca zgodzę się z Tobą ,moja przyjaciółka tydzień temu mimo moich ostrzeżeń kupiła w markecie chińczyka 0,7 lit termos za niecałe 20 zł bo ładny czerwony i ....tani, w którym zalany wrzątek po 13 godz był letni.... ja kupiłem 3 dni temu termos z Fiorda Nansena za 65 zł i.......już wiem że następny też będzie jakiś firmowy..nie stać mnie na buble. a swego chinczyka wywaliłem do kosza w Polańczyku kiedy po 15 godzinach jazdy w Biesy musiałem pić zimną herbatkę....pozdrawiam serdecznie
Bo z termosami to jest tak, ze kupując firmowy ma się 80 % pewności, że będzie dobry, a jak będzie zły to można na gwarancji wymienić.
Zaś kupując "marketowy" ma się mniej więcej 40 % pewności, że się trafi, będzie trzymał ciepło i nie będzie ciekł.
Ale jak się trafi zły - to raczej nie wymienisz, co najwyżej zwrócą kasę.
Podejrzewam ze robione są w tych samych miejscach (oczywiście w Chinach) tylko te markowe są dodatkowo sprawdzane.
Osobiście miałam 3 lata termos za 25 zł z "Biedronki" i był OK, w końcu go zgubiłam.
Teraz mam jakiś firmowy kupiony przez syna w Norwegii.