Moim zdaniem - bez szans....
Bieszczadzkie "ostępy" są dość gęsto przemierzane. Kilka tygodni przy dużym farcie mozna by sie ukryć, ale na dłużej to nie - gdzieś trzeba się zaopatrywać, a wspomniani już pracownicy leśni czy zbieracze dosyć gęsto penetruja teren.
Wszyscy lokalni "włóczęgowie" sa doskonale znani miejscowym przedstawicielom prawa. przedstawicielom prawa.
Jak bym miał się gdzieś ukryć przed światem...wybrałbym Warszawę.
A...dzisiaj wróciłem z Łopienki, i zaraz wrzucę fotozagadkę nie-koniecznie-z-Łopienki :)
Lech
