Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
[QUOTE]Nie bójmy się słów! Po dwuletnim wspólnym bez ślubu mieszkaniu śmiało mogę napisać- konkubina.][/I]
A ja wręcz uwielbiam to słowo i zaskoczone, zniesmaczone, oburzone miny ludzi którym mówiłam - mam konkubenta. Az żal mi się z nim rozstawać - z tym słowem oczywiście.
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Cytat:
Az żal mi się z nim rozstawać - z tym słowem oczywiście.
Gratulacje i wszystkiego dobrego mAAtyldo:)
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Cytat:
Zamieszczone przez
piskal
Nie ma jak dobra drukowana mapa.
Ja też tak sądzę. Więcej widać i swojsko jakby :)
Dawaj dalej bo historia się zapowiada interesująco i emocjonująco (widze tu elementy wspólne, co przyjaźnie brzmią dla oka, jak głupio by to nie zabrzmiało...)
:)
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Granicy pomiędzy polskim a czeskim Cieszynem już nie ma, ale czy na pewno? Nie ma formalnie, ale, jak wynika z tego artykułu ( http://www.newsweek.pl/artykuly/sekc...eszyna,36991,1 ) jest jeszcze granica mentalna. Ja sam tego nie zauważyłem. Nie widziałem zamalowanych polskich napisów albo innych przejawów niechęci w stosunku do Polaków. Trudno coś takiego stwierdzić, jeśli przebywa się po czeskiej stronie raptem kilka godzin.
Czeski Cieszyn rozczarował mnie. Nie jest zbyt ładny, zwłaszcza w świetle swojego polskiego sąsiada. Ale tutaj mieszkach przez długie lata ulubiony mój Jaromir Nohavica .Przyszliśmy tu na obiad, na smaženy syr, przepyszny, a dupa rośnie. W Toruniu jest knajpka o nazwie Złota Uliczka, do której wybieramy się już bardzo długo, ale ceny też nie zachęcają. Prostszy , jak się okazało, był przyjazd tutaj. W jednej knajpce menu po polsku,kelner po polsku, polski klimat, zachodnia muzyka i niedobre piwo I tylko ceny w koronach. W drugiej klimat jak najbardziej czeski, siekierę można było powiesić, w TV skoki narciarskie po czesku, ale nie było żarcia. Wreszcie trafiliśmy do knajpki przy Hlavni Třida. O, tutaj idzie się podobywać. Nie było ław, jak "Pod Złotym Tygrysem", albo "U Fleků w Pradze, tylko drewniane stoły, ale obsługa przemiła, czeska telewizja (mogła by być muzyka, ale trudno),prosty ludowy wystrój, piwo Radegast i smażony ser. klimat, Który od razu się czuło. Nawet w Pradze nie było tak czesko, może za wyjątkiem Złotego Tygrysa, jak tu. No i listek, na którym bardzo miła pani zapisywała zamówienie. Tak, tu można było się poczuć.
Kiedy kończyliśmy i już mieliśmy wyjść podszedł do nas siedzący przy stoliku obok mężczyzna, przedstawił się i zaproponował piwo. Ryszard Malinowski, aktor Tešiňského Divadla (Cieszyńskiego teatru), mieszkaniec czeskiego Cieszyna od 14 lat, zaczął opowiadać o tej cieszyńskiej społeczności, o Czechach w ogóle, wielki piewca czeskiej kultury ,o teatrze, wreszcie o spektaklu , z piosenkami Jaromira Nohavicy, w którym występował. Jego interpretacja piosenki „Petersburg” tak spodobała się Nohavicy, że ten zrezygnował z wykonywania jej na koncertach. Tylko że na wczorajszym koncercie Jarek „Petersburg” wykonał. Poznajcie Rysia i jego „Petersburg”: http://www.youtube.com/watch?v=BxbVd...eature=related
Nie oskarżam Rysia o konfabulację, może to Nohavica powiedział w jakimś kontekście czy żartem, a może nie wykonuje jej tylko w Czechach. W końcu ten spektakl odniósł niebywały sukces przede wszystkim w Czechach. A w kwietniu mają przedstawienie wznowić, kto wie, czy nie szykuje się kolejny wyjazd do Cieszyna.
Rysiu Malinowski to straszny gaduła, ale mówił bardzo ciekawie. Dowiedziałem się, że słynna Tešínska, z piosenki Nohavicy to nie ulica, jak do tej pory sądziłem, a przedwojenna drukarnia. Też interesuję się czeską kulturą, mieliśmy o czy rozmawiać. Muzyka, literatura,Hrabal, Kohout, Haszek, Hrabal, złota Praga..Lecz pora się już żegnać, jutro wczesny wyjazd, Julia trochę kręci nosem. Sam chętnie był został, ale nie wyślę dziewczyny z zagranicy do ojczyzny samej. No i to nie ja jutro będę brumbrumał za kierownicą 600 kilometrów.
No dobra, przyznam się.W Polsce uprosiłem Julię, żebyśmy poszli na jeszcze jedno piwo do pięknej knajpki o wystroju jak w krakowskiej Jamie Michalikowej, ale z muzyką taką, że na kolejne piwo, nawet jak bym mógł, to bym nie został. Ups, ups, ups..
Wieczorem Cieszyn jest jeszcze piękniejszy niż za dnia. Szliśmy nieznanymi uliczkami, wśród secesyjnych kamienic, w nadziei,że się zgubimy i nigdy już stąd nie wyjedziemy. Niestety. Nie zgubiliśmy się...
PS
http://www.youtube.com/watch?v=N7rWnumabRY&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=Q13KoArzgGc&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=Aof4P_3uUp0&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=R3v3YPVQ7oo&feature=related
http://www.tdivadlo.cz/index_pl.php
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Ach te czeskie klimaty! Zapomniałeś jeszcze dodać o swojej miłości do czeskiego kina (którą podzielam).Szkoda,że tak krótko byliście!!
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Świetnie się z Wami do tych Czech jechało;-))
dziękuję
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Cytat:
Zamieszczone przez
piskal
....Granicy pomiędzy polskim a czeskim Cieszynem już nie ma, ale czy na pewno? .......
Rysiu Malinowski to straszny gaduła, ale mówił bardzo ciekawie.....
Dzięki piskal za te wspomnienia i linki...a szczególnie
http://www.youtube.com/watch?v=R3v3Y...eature=related
Dobrze się stało ,że nie ma już granic, bo i po co? Tak jak śpiewają (super sprawa po Czesku , Polsku , Niemiecku itd.)100 lat temu też nie było rzeczywistych granic.
ps. Kiedyś dawno temu :( poznałem dziewczynę ze Słowackiego Po'pradu,Veronika było jej na imię.Matka jej była Polką a ojciec Słowak.
Chcąc sprawdzić to ;), zacząłem jej cytować ..."Litwo Ojczyzno moja...." a ona ..ticho ..ticho ,nie mów już ... przestraszona do mnie mówi.
Tak to wtedy było ,nawet słowa poematu były zagrożeniem dla systemu.
ps.' "ja kochał bym ją i pieścił chyba z lat dwieście ...." piękne
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Dzięki za namiary na spektakl!
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
Uwielbiam Cieszyn :-)
Mam tam sporo znajomych, też lubię się włóczyć uliczkami starego miasta.
A tak w ogóle to nie nam żyje najjaśniejszy pan !
Wiwat Śląsk i Galicja
To przecież te same "klimaty" co we Lwowie, w Czerniowcach i w Krakowie.
Które ja osobiście uwielbiam.
:-)
B.
Odp: Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bies
No dobra, nie ma na co czekać. I tak kiedyś trzeba stamtąd wyjechać.
Wyjeżdżamy o wpół do ósmej. Bielsko- Biała, Wadowice, Kraków. Po prawej ręce cały czas mam piękne Beskidy, zza gór wygląda słońce. Dzień znowu zapowiada się pogodnie. I znów wracają wspomnienia sprzed kilku lat. I robi się smętnie na duszy, bo teraz góry zobaczę dopiero w maju. Chyba że...
W Bielsku objazdy na drogę krakowską, w Wadowicach postój, planowany wcześniej. Bo jak tu nie zjeść kremówki papieskiej. Pewnie będą. Są. Wszędzie, gdzie tylko zarzucisz okiem. I wszędzie, zapewniam, to TE właśnie.
Na rynku, przed przepiękną bazyliką stara studnia z geo cachem, ale to sprawdziłem później. Dom Papieża, tuż obok bazyliki. Ładne miasteczko, chociaż za dużo do zwiedzania nie ma. Byłem tu dawno temu, jeszcze jako gówniarz.
Przyspieszamy z opowieścią, nic się zresztą nie dzieje. Przez Kraków przejechaliśmy koncertowo, z widokiem na Wawel, żadnych korków. Z Krakowem też mam moc wspomnień, kiedy to przyjeżdżałem do Piwnicy pod Baranami, jeszcze kiedy żył Piotr. Cóż, podróż sentymentalna.
Umawiamy się z klientem, przekazujemy, co mieliśmy przekazać i jedziemy dalej. Olkusz, Będzin i znów jesteśmy na "jedynce". W ciągu dnia jedzie się łatwiej, pomimo większego ruchu.
W Łodzi znowu się gubimy, ale na krótko, po chwili wracamy na trasę. Obiad, tankowanie (nie mam tu na myśli piwa), powoli się ściemnia. Wreszcie zatrzymujemy się przed Włocławkiem, to już prawie dom. Niby nic, ot, przydrożny bar. I tylko promocja ciekawa, pizza duża plus cola 17,90 (przekreślone) 17,80. I jeszcze na dole dużymi literami OSZCZĘDZASZ 10 GR.!
Jedziemy dalej, żeby wreszcie po przejechaniu ponad 1000 km. zabłądzić w... Toruniu.
No, z tym zabłądzeniem to przesada. Spadła mi gąbka do wycierania szyb, zanurkowałem za nią aż Julia się pyta:
-W prawo, czy prosto.
Prawo na Gdańsk, prosto na Bydgoszcz.
-Prosto, mówię, przypuszczając, że droga w prawo będzie prowadziła na most autostradowy. No i zjechaliśmy z "jedynki". Nie na długo jednak. Na naszej Pradze, czyli " z tamtej" strony Wisły pracowałem 5 lat. Wkrótce więc, bocznymi ulicami wróciliśmy na trasę.
Jak będzie mi się kiedyś chciało, obliczę, ile dokładnie kilometrów zrobiła Julia, świeży (pół roku prawo jazdy)kierowca piętnastoletnim pierdzielem. Po podjęciu decyzji o wyjeździe w 3 sekundy.
I to już koniec, chociaż do piskalówki z Torunia jest jeszcze 25 kilometrów, to Toruń uważam za swój dom. Urodziłem się tu i mieszkałem przez kilka lat, jeszcze niedawno. A przyjeżdżam od lat kilkudziesięciu.
Tymczasem jesteśmy już na "osiemdziesiątce" i jedziemy w kierunku Bydgoszczy. Latem napisałbym, że jedziemy w kierunku zachodzącego słońca, jak samotni kowboje na prerii, ale słońce już dawno zaszło. Została tylko Bydgoszcz, gdzieś tam w ciemności.Jedziemy, by za chwilę wpaść w objęcia naszego kota...
PS. Wyprzedzając pytanie Stałego Bywalca odpowiadam- kot miał zapewnioną opiekę.
Pozdrawiam!