podejrzewam że o tym mowa... Dość sumiennie sie tam pokręciłem na jesieni... To odpowiada opisowi bo kiedys był tam jeszcze chrest.
Wersja do druku
Dzięki.No to jest solidny powód do penetracji ;)
Lucyna, uważaj...:)
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...-1/aktualnosci
Sam w tym tygodniu widziałem na świerzym śniegu sporo tropów miśka. Może zdobędę sie na jakąś relację ale na razie mi się nie chce.
Pozdrawiam
Nareszcie
Cytat:
AKTUALNOŚCI
6 marca 2008 - 15:15
Bieszczady > Niedźwiedzie wyszły z gawr
Po zimowym śnie bieszczadzkie niedźwiedzie zaczęły żerowanie. Miśki zajadają się burakami i kukurydzą.
– To fajny widok, ale dla własnego bezpieczeństwa spacerowicze nie powinni podchodzić w pobliże karmisk – przestrzegają leśnicy.
Tylko w Nadleśnictwie Stuposiany zaobserwowano 12 niedźwiedzi.
– Są bardzo aktywne – mówi nadleśniczy Jan Mazur. – Wszystkie mają duży apetyt.
Wkrótce na pierwszy spacer samice wyprowadzą urodzone w styczniu młode. Matki staną się szczególnie czujne i groźne dla niechcianych gości. W obronie maluchów nie zawahają się zaatakować człowieka, ale tylko wówczas, gdy zostaną przestraszone lub sprowokowane, np. krzykiem.
Do lasu wyruszyli amatorzy jelenich poroży.
– Istnieje zakaz wstępu do ostoi zwierzyny, jednak mało kto go przestrzega, a walka z takimi osobami to walka z wiatrakami – tłumaczy nadleśniczy Mazur. – Ci ludzie płoszą wymęczoną po zimie zwierzynę płową, która właśnie teraz chce odpocząć i nabrać sił.
promocja
Poroża jeleni to wciąż dochodowy interes. Zbieracze sprzedają zrzuty kolekcjonerom w Polsce i w zachodniej Europie za tysiące złotych, dzielą się także pieniędzmi z rzemieślnikami trudniącymi się wyrabianiem z poroży świeczników, kinkietów, rękojeści noży itp.
– Rokrocznie nasze lasy przeczesują setki zbieraczy – twierdzą leśnicy. – Wielu z nich to okoliczni mieszkańcy, ale za zrzutami przyjeżdżają w Bieszczady również ludzie z centralnej Polski czy ze Śląska.
KP
..ano łażą łażą... tez już widziałem... i ludzi w lesie i misia... a głodneeeeee
Niedźwiedź poranił kobietę w Bieszczadach:http://www.esanok.pl/?ak=news_c&pan=...937&wroc=index
No to miała babka fuksa. :)
"– Odwilży nie było, pokrywa śniegu jest spora, więc można przypuszczać, że spokój zakłóciła mu prowadzona niedaleko zrywka drzew i huk pił motorowych – spekuluje myśliwy."
Boki można zrywać. Ten myśliwy chyba był z innej branży niż leśnictwo, jeśli zrywali drzewa. hehehe ! Spekulant.:mrgreen:
..sie mu przysnęło na ambonie po ostatnim "polowaniu" i przegapił pobudkę misiowatych...
za słowami piosenki "..najlepiej jest zbudzić się, w marcu nad ranem; ...z dachu upite przez czarownice, biedne polskie diabły w łapciach"
..a tu coś z innej strony o Misiach : http://www.taraka.pl/index.php?id=ni..._kalendarz.htm
Za http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...INIE/854234439
WYWIADY
13 marca 2008 - 0:01
Przeżyłam atak niedźwiedzia
W lesie nad Zalewem Solińskim rodzina Marii i Stanisława R. z Teleśnicy przeżyła dramatyczne spotkanie z niedźwiedziem.
Poraniona pazurami 150-kilogramowego zwierza kobieta, po zabiegach chirurgicznych, przebywa w ustrzyckim szpitalu, gdzie rozmawiała z nią Inka Wieczeńska.
- Boleśnie przeżyła pani spotkanie "twarzą w twarz” z niedźwiedziem…
- Od trzydziestu lat chodzę po lesie. Spotykałam i dziki, i jelenie, i niedźwiedzie, ale takiej sytuacji jeszcze nie miałam. Zbyt późno zauważyłam miśka. Zobaczyłam jego pysk nad swoją twarzą. Był zbyt blisko, żeby uciekać.
- Nie było słychać jak podchodził?
- Nie. To był jeden skok. Zaczęłam się wycofywać zygzakiem przez młodniki.
- I wtedy niedźwiedź zaatakował?
- Tak. Powalił mnie na ziemię. Zdążyłam tylko ręką zasłonić twarz. To był potężny samiec. Strzelił mnie łapą w szyję. Gorączkowo myślałam, jak odegnać go od siebie, ale w głębi duszy byłam pewna, że mnie poturbuje. Najpierw uderzył mnie łapą w żebra, przerysował pazurami przedramię i pierś. Poranił też pośladek. Byłam przerażona. Modliłam się tylko żeby mnie kłapnął zębami, bo pysk miał olbrzymi.
- W lesie była pani z mężem i synem, ich niedźwiedź nie atakował?
- Oni byli dosyć daleko ode mnie. Na szczęście usłyszeli jego ryk, bo echo niosło go po lesie i przybiegli. Zaczęli krzyczeć. Początkowo niedźwiedź wcale nie reagował, ale w końcu odszedł.
- Jak pani myśli, dlaczego niedźwiedź panią napadł, przecież to się prawie nie zdarza?
- Nie mam żalu do niedźwiedzia. Rozumiem go. Za blisko podeszłam. Myślę, że to tak jakby ktoś wszedł na moje podwórko, też bym była zła. To taki instynkt zwierzęcy. Zresztą przez tę wiosną w zimie niedźwiedzie są na wpół wybudzone i nie zachowują się naturalnie.
- Widzę, że jedna z ran jest blisko tętnicy?
- Gdyby ją uszkodził, byłoby po wszystkim. Jestem mocno poharatana i obolała, ale wyjdę z tego. Czuję się już dobrze.
- Po takim przypadku do lasu pewnie nie wybierze się pani zbyt szybko…
- Ależ skąd! Kocham las i nie zamierzam ze spacerów po nim rezygnować.
- Wspominała pani na wstępie, że już wcześniej zdarzało się natknąć na niedźwiedzie. Rozumiem, że tamte spotkania nie były aż tak niebezpieczne.
- Niedźwiedzia widziałam kilka razy. Pierwszy raz prawie weszłam w niego… Stał na pniaku. Tuż przede mną. Na szczęście tyłem do mnie. Poczułam wtedy, jakby nogi zapadały mi się w ziemię. Otrząsnęłam się jednak i szybko zaczęłam uciekać. Udało się.
- A innym razem?
- Wyszłam na dróżkę i w takim młodniku zobaczyłam niedźwiedzia. Ten był jeszcze młody. Stanął na tylnich łapach i tylko tak fuknął na mnie "Uff”, a potem odwrócił się i poszedł.
- Prawdziwa z pani weteranka, ale po ostatniej przygodzie będzie pani już chyba ostrożniejsza w lesie?
- Na pewno. Dzisiaj już wiem, że trzeba unikać gęstych, mrocznych lasów. Lepiej też nie zbliżać się do młodników, bo właśnie tam można spotkać te zwierzęta. A nie życzę nikomu tak bliskiego spotkania z niedźwiedziem, jak moje.
Ja proponuję zrzutę zróbmy na kilka znaków ostrzegawczych...
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...ory=bieszczady
Cytat:
BIESZCZADY
24 września 2008 - 12:09
Wilki atakują już nie tylko w Bieszczadach
Wilki atakują owcze stada już nie tylko w Bieszczadach. Ostatnie szkody zanotowano w powiecie krośnieńskim i sanockim.
W tym roku wilki zagryzły już 206 owiec. Do końca roku ta liczba może się podwoić, ale największe straty poniosą ci hodowcy, którzy mają źle zabezpieczone pastwiska.
Pod koniec lipca gospodarz z Mszany koło Dukli stracił aż 20 owiec. W tej samej wsi inny rolnik musiał pogodzić się z zagryzieniem 16 owiec. Później wilki atakowały jeszcze w Pobiednie i Dudyńcach koło Bukowska oraz w Osławicy pod Komańczą.
Po rozum do głowy
Przed dwoma laty wilcze polowania na zwierzęta gospodarskie w powiecie leskim były rzadkością, obecnie są na porządku dziennym: w Krzywem, Stężnicy, Dziurdziowie. Mniej ataków jest w wysokich Bieszczadach. Powód? Hodowcy poszli po rozum do głowy i zaczęli lepiej zabezpieczać śródleśne pastwiska.
- Od dawna przekonuję rolników, że wysokie siatki z elektrycznymi pastuchami to sposób na zapobieżenie wilczym napadom -mówi dr Wojciech Śmietana z terenowej stacji Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Lutowiskach. - Jeszcze lepiej, gdy owiec pilnuje dodatkowo pasterski pies. Ale tu najtrudniej przekonać hodowców. Może dlatego, że psa trzeba wyszkolić i mieć z nim dobry kontakt. A nie każdy to potrafi.
Sprytny drapieżnik
W ostatnich kilku latach rolnicy zamontowali na swoich pastwiskach około 40 elektrycznych ogrodzeń - od wiosek w powiecie krośnieńskim aż po głębokie Bieszczady. Jednak nie wszyscy zrobili to dobrze, o czym mógł przekonać się dr Śmietana.
- Prawidłowy montaż, polegający m.in. na tym, by elektryczny pastuch był na odpowiedniej wysokości, to podstawa -tłumaczy. - Wszelkie błędy wilki wykorzystają.
Szkód nie da się zupełnie wyeliminować, ale można je zminimalizować. Pokazują to badania przeprowadzone przez Wojciecha Śmietanę wśród gospodarzy. Tam, gdzie pastwiska są ogrodzone pastuchami, a owiec pilnuje jeszcze pies, straty wynoszą nie więcej niż 1 procent. Z kolei tam, gdzie nie ma żadnych zabezpieczeń, sięgają aż 13 proc.
Uwaga, nadchodzą młode
- W tym roku jest już za późno, by robić ogrodzenia, ale wszyscy ci, którzy jeszcze ich nie mają, powinni się zdecydować i założyć je zaraz po zimie - tłumaczy naukowiec.
Jesień to czas, kiedy wilki atakują zwierzęta gospodarskie nader często i w licznych grupach, bo w łowach biorą już udział młode wilczki.
Krzysztof Potaczała
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...ZADY/786399403
Znowu nas straszą (nie penetruj ostoi,nie schodź ze szlaku)Cytat:
BIESZCZADY
29 października 2008 - 0:42
Uwaga na niedźwiedzie w Bieszczadach!
Bieszczadzkie niedźwiedzie jesienią są bardziej ruchliwe niż latem, a to oznacza, że możemy spotkać się z nimi oko w oko.
Dla przypomnienia: tylko wiosną tego roku w Bieszczadach zanotowano trzy przypadki ataku niedźwiedzi na ludzi. Poszkodowani z ranami szarpanymi trafili do szpitala.
Jesienią miśki napychają żołądki pokarmem pochodzenia roślinnego, ale nie gardzą też padliną. Odwiedzają stare sady w opuszczonych wsiach. Takich jest w Bieszczadach sporo. Dlatego leśnicy apelują, by nie niepokoić tych zwierząt.
Bieszczady to nie zoo
- Dla niedźwiedzi jesień to niezwykle ważny okres - tłumaczą. - Od tego, jak dużo zjedzą, zależy ich najbliższa przyszłość. Jeśli na przykład samica nie zgromadzi odpowiedniej ilości tłuszczu, nie będzie w stanie wykarmić urodzonych w styczniu młodych.
W październiku czy listopadzie miśki są na tyle operatywne, że w poszukiwaniu pożywienia pokonują często wiele kilometrów. Fachowcy radzą, by zawsze o tym pamiętać i nie starać się na siłę pstryknąć misiowi fotki. W skrajnych przypadkach zwierzę może uznać, że chcemy mu zabrać jedzenie, a wtedy nie zawaha się zaatakować.
Nie penetruj ostoi
- Takie przypadki w Bieszczadach już się zdarzały, na szczęście żaden człowiek nie zginął - mówi doc. Zbigniew Jakubiec z Instytutu Ochrony Przyrody PAN we Wrocławiu, doświadczony badacz żyjących w Polsce niedźwiedzi.
Zdaniem Edwarda Marszałka z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, turyści i miejscowi spacerowicze zawsze powinni stosować się do ostrzeżeń na tablicach informacyjnych ustawianych w lasach.
- Jeśli jest komunikat, że w pobliżu jest ostoja zwierzyny, absolutnie nie wolno tam wchodzić. Najlepiej poruszać się oznakowanymi szlakami i z nich nie zbaczać.
Dla przypomnienia: tylko wiosną tego roku w Bieszczadach zanotowano trzy przypadki ataku niedźwiedzi na ludzi. Poszkodowani z ranami szarpanymi trafili do szpitala.
Krzysztof Potaczała
Teraz już wiem po co są szlaki znakowane-żeby miśki wiedziały gdzie ostoja dla ludzi :twisted:
Ano... Nad Halą Stoły w Tatrach urywa się legalny szlak, który onegdaj wiódł na Tylkowe Kominy i do Dudowej jako nieznakowana perć. Wbito tam kiedyś za barierą zamykajacą szlak tabliczkę 'Uwaga niedźwiedź':D A ktoś dopisał niedźwiedziom z drugiej strony 'Tu można jeść ludzi'.
Pozdrawiam,
Derty
To jest ścieżka podejścia do Bańdziocha Kominiarskiego(zwłaszcza do dolnego otworu),dalej chodzona.A zamknęli ją równocześnie ze szlakiem z Iwaniackiej z powodu gniazdowania orłów.
O nie - stanowczy sprzeciw :-)
Tą ścieżką można również wejść na sam Kominiarski (byłam nielegalnie dokładnie pamiętam że w roku 1982, ale się przedawniło ;-) ).
To był szlak znakowany przez Mieczyslawa Karłowicza na pocz. XX w. (o ile pamiętam z głowy nie z googli to w roku 1907). Trasa jest zupełnie łatwa, jej najwiekszą wadą jest to ze całą ścieżkę jak na dłoni widać z Polany Pisanej.
Do Bańdziocha owszem też się tamtędy chodzi, ale w pewnym miejscu należy skręcić (ja tego wariantu nie znam, nie łażę po jaskiniach).
Nie wiem kiedy zamknięto szlak na Kominiarski od tej trony, w każdym razie dużo wcześniej niż "za moich czasów", chyba w latach 40 lub 50 lub nawet wcześniej.
Natomiast szlak niebieski od strony przeł. Iwaniackiej zamnięto albo w II poł. lat 80 albo w I pol. lat 90 XX w.
Przez bardzo długie lata wejście na szczyt i powrot było tą samą trasą od przeł. Iwaniackiej.
Na Kominiarskim Wierchu byłam ze 4 razy, ale zanim tam zaczęły gniazdować orły.
Tyle tatrzańskiego OT.
Pozdrowienia
Basia
Do autora watku Wilka widziałem coś z 10 razy Niedźwiedzia tylko 2 ale unikałem jak mogłem acha jeszcze były tropy wchodzące do gawry ale nie wychodzące (to się nie liczy nie?).Najtrudniej to Rysia zobaczyć ale w zeszłym roku widziałem dorosłego samca chyba z ok 25m pod Trochańcem. W tym roku były wśród moich ziomków 2 ataki miśka i nikt nie narzeka każdy lezie do lasu na wlasną odpowiedzialność. Derty to z tymi psami kłusownikami w Nasicznem było udane. Co tam Polakiewicz na podwórku lał nie wiem ale znam ludzi co mieli podobne akcje z autentycznym wilkiem i śmieszą mnie ludzie którzy twierdzą że to nieeemooożżliweee. Jeden kolo po ataku na psa gonił wilka autem po wsi i o mało go nie puknął zderzakiem.
http://esanok.pl/?ak=news_c&pan=n&do...116&wroc=index
Cytat:
„Solina” zasnęła na chwilę
(25-11-2008 )
BIESZCZADY. Nie śpią jeszcze bieszczadzkie niedźwiedzie, mimo że pod połoninami leży już ponad pół metra śniegu. Jedynym misiem, który tej jesieni zasnął na chwilę była 5-letnia niedźwiedzica, schwytana i uśpiona do celów naukowych, po czym z nadajnikiem telemetrycznym wypuszczona na wolność.
Badacz bieszczadzkich drapieżników dr Wojciech Śmietana z Instytutu Ochrony Przyrody, który nadał jej imię „Solina”, stwierdził, że w ciągu dwóch tygodni przeszła ona ponad 100 kilometrów, przemieszczając się przez teren kilku nadleśnictw.
Niedźwiedzicę schwytano w specjalną pułapkę żywołowną i uśpiono przy pomocy środka nasennego, następnie założono jej obrożę z nadajnikiem telemetrycznym i wykonano szereg pomiarów. Jej wiek oszacowano na 5 lat, wagę na 120 kg. W całej operacji pomagali leśnicy z Nadleśnictwa Wetlina. Po półgodzinnym letargu „Solina” wybudziła się i spokojnie odeszła w las. Nadajnik telemetryczny, w który zaopatrzona jest niedźwiedzica wysyła co jakiś czas sms-y, pozwalające namierzać trasę, jaką przebyło zwierzę. Każdy sygnał odnotowywany jest automatycznie w komputerze dra Wojciecha Śmietany.
- Już po dwóch tygodniach mogę powiedzieć, że zebrane dane zaskakują i zmieniają powszechny osąd o niedźwiedziach. – mówi naukowiec.
– „Solinka” przebyła dotąd ponad 100 km, poruszając się na obszarze prawie 100 kilometrów kwadratowych. Odwiedziła masyw Falowej, Łopiennika i Okrąglika, przechodząc następnie przez Żubracze w pasmo Wysokiego Działu, gdzie dalej sobie wędruje.
Inny monitorowany przez naukowców niedźwiedź, nazwany „Czarny”, zaobrożowany został wiosną tego roku pod Lutowiskami. W swych wędrówkach przemierzał już Bieszczady i Beskid Niski aż po Duklę. Areał jego bytowania przez okres 7 miesięcy określono na 1800 kilometrów kwadratowych! „Czarny” również nie zamierza się położyć; wędruje wciąż i żeruje intensywnie. Aktywne są inne bieszczadzkie misie; kilka dni temu leśniczy leśnictwa Zawój (Nadl. Wetlina) obserwował trzy młode niedźwiadki bawiące się tuż przy zrębie. Zupełnie nie reagowały na odgłos przejeżdżających nieopodal pojazdów.
Edward Marszałek
Bieszczsadzkie misie widac przepadaja za wedrowkami a teraz pytanko do naukowcow .Ile wobec tego mamy misiow wspolnych z naszymi oboma sasiadami?
I jak tu liczyc populacje krajowa kiedy co roku moga to byc inne liczby.
Z moich obserwacji winika ze w Bieszczadach zdarzaja sie wyraznie widoczne zmiany liczebnosciowe niedzwiedzi w kolejnych latach. Miejscowi to potwierdza obecny rok jest jednym z niedzwiedziowych bum.
W takim roku idac na dluga wycieczke do lasu wprawny obserwator moze dostrzec tropy nawet 4 roznych misiow. Czesc z nich to miejscowi rezydenci swoich rewirow tzw miski terytorialne reszta z kad?
Ostatnio to slyszalem ze po Stolach to piatka grasuje matka +2 piastuny +2 nowe mlode niezla banda misiow ludzie po lasach przestaja chodzic niedzwiedzi bardziej sie obawiaja niz wilkow.
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...ZADY/113647662
Cytat:
BIESZCZADY
5 stycznia 2009 - 13:18
Nie wszystkie bieszczadzkie niedźwiedzie zasnęły
Mimo wysokiej pokrywy śniegu i silnego mrozu niektóre bieszczadzkie niedźwiedzie wciąż wędrują po lesie.
- To musi być duży osobnik, bo odcisk łapy na śniegu był znacznych rozmiarów -opowiadają. - Niedźwiedź chyba wciąż nie jest dostatecznie najedzony. W poszukiwaniu jedzenia wędruje między Wańkową, Ropienką i Stańkową.
W tej ostatniej wsi, w pobliskim lesie, myśliwską ambonę ma pan Krzysztof.
- Kilka dni temu wynosiłem tam jabłka dla zwierzyny płowej - opowiada. - Było 15 stopni mrozu. Doszedłem w pobliże ambony i nie mogłem uwierzyć. Na śniegu widoczne były świeże tropy niedźwiedzia. W taki ziąb miśki powinny już spać.
Według przyrodników, nie ma na to reguły. Na przykład monitorowany telemetrycznie samiec "Czarny” lokalizowany był w tym tygodniu w kilku rejonach w pobliżu Zalewu Solińskiego. Świadczy to o tym, że wciąż nie ułożył się w gawrze.
Niedźwiedzie brunatne, których w Bieszczadach i Beskidzie Niskim jest ponad 90, nie zapadają w głęboki sen. Zazwyczaj jest to letarg. Od czasu do czasu, zwłaszcza podczas odwilży, zwierzęta te przebudzają się i spacerują w pobliżu legowiska.
W styczniu w gawrach samice rodzą młode (od 1 do 3). Aż do wiosny maluchy odżywiają się wyłącznie mlekiem matek.
Krzysztof Potaczała
Czternastak
Zgoda, co do tego, że niedźwiedzica była z czterema maluchami to bardzo rzadki widok (bardzo budujący) ale miśki musiały być w jednym wieku, a nie jak od kogoś usłyszałeś że dwa były starsze a dwa młodsze.
Siema Grzesiek czy znaczy to ze ty widziales? Bo ja faktycznie powtarzam co slyszalem od kumpli z dystansu paru tys. km slabo widac bieszczczady nawet slychac cienko. Ale to siem wkrotce zmieni he he he osobiscie sprawdze pare spraw rogi primo. Czytam co tam Grzesiek piszesz na forum od jakiegos czasu zastanawialem sie czy sie odezwiesz. Foty wilka twoje? Jak tak to gratulacje bylyby lepsze z mocniejszym obiektywem narazie.
No tak trzeba mieć sokole oko żeby coś dostrzec z takiej odległości. Gdybym to widział to pewnie siadłbym sobie z wrażenia a później aparat w ruch i byłoby co oglądać. Pozwoliłem sobie wtrącić kilka słów do tego wątku, gdyż moim zdaniem taka sytuacja jest wątpliwa, z tego co gdzieś wyczytałem na odchów miśków mamuśka poświęca około dwóch lat, a po tym okresie młode muszą dawać sobie radę same. Wilk trafił mi się jak ziarnko ślepej kurze, następnym razem postaram się zrobić lepsze :-)
Masz racje Grzesiek opcja z czterema tegorocznymi mlodymi jest bardziej prawdopodobna. Nie zrozum mnie zle zdjatka sa oki tylko rura lepsza by sie przydala powodzenia
Myślę ze i tym razem przyznasz mi trochę racji, sam aparat (i całe dodatkowe ustrojstwo) nie załatwi wszystkiego przydają się umiejętności i wiedza. Które to przychodzą z czasem. A ja jestem wybitnie początkującym i stąd nie zawsze wszystko wychodzi jak należy.
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...ZADY/934153790
Cytat:
W Bieszczadach obudziły się niedźwiedzie
Krzysztof Potaczała
Panujące od kilku dni plusowe temperatury sprawiły, że z zimowego snu przebudziły się niedźwiedzie.
Świeże tropy drapieżników widziano m.in. w masywie Żukowa w Ustianowej. Natknęli się na nie turyści, którzy wybrali się ten rejon na pieszą wycieczkę. Ślady miśka widoczne były przez kilkaset metrów.
Świadczy to o tym, że osobnik ten opuścił gawrę w poszukiwaniu pożywienia. O tej porze roku przebudzone ze snu niedźwiedzie są mocno głodne, dlatego starają się choć minimalnie napełnić żołądek. W związku z tym, że w lutym ciężko im znaleźć pokarm roślinny (np. ulubione owoce), sięgają po padlinę.
Inny niedźwiedź wyszedł z gawry koło Wetliny. Też szukał jedzenia, np. pozostałości po wilczej uczcie z jelenia lub sarny. Zdaniem leśników, pod koniec zimy miśki są wciąż ospałe, ale trzeba pamiętać, że w styczniu samice wydały na świat potomstwo i w ich obronie mogą zaatakować człowieka, który podejdzie zbyt blisko legowiska zwierząt.
Na dobre niedźwiedzie opuszczą zimowe "domy” wczesną wiosną. Wtedy będą najbardziej wyczulone na towarzystwo ludzi. Turyści i spacerowicze, a także zbieracze poroży zrzuconych przez jelenie, powinni mieć się na baczności i trzymać się w czasie wędrówek tylko oznakowanych szlaków. I pod żadnym pozorem nie wchodzić na obszar oznakowany tablicą "ostoja zwierzyny”.
I nie tylko w Bieszczadach...szurając po Orawie kolega napotkał świeżutkie ślady w sobotę 7 lutego...a ja dostałem pamiątkowe fotki:
http://tiny.pl/v8rf i http://tiny.pl/v8r5
cytuję za e-sanok:
''A jednak niedźwiedzie chodzą stadami
(16-02-2009 )
BIESZCZADY. Niecodzienne spotkanie ośmiu niedźwiedzi przy paśniku, gdzie leśnicy wykładają karmę dla jeleni zaobserwował w ubiegłym tygodniu leśniczy Teodor Furs z Buka (Nadleśnictwo Cisna). Dwie dorosłe niedźwiedzice wraz z szóstką swego potomstwa obżerały się kukurydzą i burakami.
Jedna z nich to na pewno „Solina”, którą można poznać po obroży z nadajnikiem telemetrycznym, wodząca za sobą trójkę rocznych misiów, druga zaś widywana jest w towarzystwie swych zeszłorocznych bliźniaków i trzymającego się wciąż matki starszego „piastuna”. Trojaczki to wielka rzadkość u niedźwiedzi, a już spotkanie w jednym miejscu tak „rodzinnego” towarzystwa jest wielką przyrodniczą ciekawostką, zwłaszcza, że muszą one bytować na tym samym, niezbyt rozległym terenie Nadleśnictwa Cisna. A przecież stare leśne porzekadło mówi, że „niedźwiedzie nie chodzą stadami”.
Od kilku dni, po obfitych opadach śniegu, niedźwiedzie znów zaszyły się gdzieś w leśnym gąszczu, zapadając pewnie w kolejną tej zimy drzemkę.
Edward Marszałek
rzecznik prasowy RDLP w Krośnie
http://www.krosno.lasy.gov.pl/web/rd...no/aktualnosciWilk utonął w nurtach Wetliny
http://www.krosno.lasy.gov.pl/image/...=1234772585002Znane są już wyniki sekcji martwego wilka znalezionego przed tygodniem nieopodal siedziby Nadleśnictwa Wetlina w nurcie potoku o tej samej nazwie. Prawdopodobna przyczyna śmierci to utonięcie spowodowane szokiem termicznym podczas ataku na jelenia w głębokiej wodzie.
Nie każdy wilczy atak na jelenia jest udany. Bywa, że w czasie walki nawet tęgi basior może polec od uderzenia jeleniej racicy. Tak mogło być i tym razem w Wetlinie, gdzie wataha „wjechała” na tęgim byku niemal do centrum wsi. Nocą nikt nie słyszał odgłosów walki, ale kilka dni później na środku rzeki, nieopodal mostu, ktoś wypatrzył ścierwo wilka opłukiwane wodą. Po przeprowadzeniu weterynaryjnej obdukcji okazało się, że martwy drapieżnik był w doskonałej kondycji, bez obrażeń, miał jedynie niewielki obrzęk płuc. Jego pusty żołądek świadczył o głodzie, który pchał go do walki o zdobycz, zaś w pysku kurczowo zacisnął pęk jeleniej sierści, świadczący o tym, że tę zdobycz miał już niemal w garści. Być może uderzony racicą, wpadł do rzeki, gdzie utonął. Inna hipoteza zakłada szok termiczny w czasie walki z jeleniem w głębokiej na ponad metr lodowatej wodzie.
- Na szok termiczny wskazuje niewielka ilość spienionego płynu w drogach oddechowych, sierść jelenia między zębami wilka i jednocześnie całkowicie pusty żołądek, a także miejsce odnalezienia martwego ciała na dnie potoku w pobliżu upolowanego jelenia. – napisał w protokole oględzin dr Wojciech Śmietana z Instytutu Ochrony Przyrody PAN.
W każdym razie martwy wilk nie wziął już udziału w uczcie, którą jego wataha „wyprawiła” na zabitym około 100 metrów wyżej jeleniu.
Basior liczył sobie 4 lata, ważył 35 kilogramów. Skórę z niego przekazano do ekspozycji Muzeum Bieszczadzkiego Parku Narodowego
Wilki podchodzą już naprawdę blisko.W zeszłym roku nad ranem,praktycznie w samej Cisnej(na wylocie do Dołżycy przed stacją paliw)na srodku drogi wilk wcinał psa.
Nie wiem,czy to prawda,ale psie mięso podobno wilki uwielbiają:(
my też będziemy wcinać psy jak nas kryzys dopadnie... to normalka... nie przejmuj się..., człowiek jest bardzo żylasty.
Taa,i na szczęście ..szybko biegasz!
Widziałam kilka razy żywe więc wypchany to tylko może portfel zrobić na mnie wrażenie,ale też bez emocji !