W połowie drogi betonowej, koło obiektu pokazanego na zdjęciu poniżej, doszliśmy do wniosku, że wystarczy już betonów i skręcamy w prawo na dróżko-ścieżkę. I stąd droga na Łumszory już nie jest betonowa.
Załącznik 24128
Wersja do druku
W połowie drogi betonowej, koło obiektu pokazanego na zdjęciu poniżej, doszliśmy do wniosku, że wystarczy już betonów i skręcamy w prawo na dróżko-ścieżkę. I stąd droga na Łumszory już nie jest betonowa.
Załącznik 24128
No to ja jestem teraz pod jeszcze większym wrażeniem waszej wyprawy.
Byłem pewny że jak rowerem na Równą to tylko z Lipowca po płytach, a tu masz okazuje się że można wybrać wariant dużo ciekawszy. SZACUN !!!!
W Łumszorach okazało się, że jedziemy już prawie cały dzień, na liczniku jest tylko 20 kilometrów. W poziomie, bo licznik tego w pionie nie pokazuje. Mamy asfalt pod kołami, trzeba trochę nadgonić statystyki – rura w dół! Jedna wioska, druga wioska, deszcz pada, kolejna wioska, deszcz przestał padać, Pereczyn, deszcz leje, ufnasta wioska, a niech se tam leje, kolejna wioska, Małyj Bereznayj, ostatnie zakupy na Ukrainie. Na granicy w Ubli jedziemy przejściem dla samochodów, jakoś nikt nie protestuje. Nagle za granicą skończyły się dziury w asfalcie i rower tak jakoś cicho zaczął się toczyć.
Załącznik 24131
Krótka narada – wracamy do cywilizacji zachodniej, trzeba się umyć i przespać w łóżku. Jedyne miejsce na nocleg, o którym wiemy, to motorest Milka w Ubli. Wygląda całkiem sympatycznie. Na tablicy z menu na dziś widnieje piwo Šariš (i jest to jedyna pozycja w menu, nie licząc małego piwa Šariš). Cena dostępnego pokoju jest jednak taka, że starczyłoby nam funduszy tylko na jedna osobę, o piwie Šariš nie wspominając. A jutro jeszcze jeden dzień na Słowacji. Cóż, znowu będzie namiocik i potoczek. Jedziemy dalej.
Załącznik 24133
A jednak nie spaliśmy w namiocie!
Jak trafiliśmy do państwa Chomańców w Kolonicy, opisałem w dziale "Zakwaterowanie": http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/6763
Załącznik 24134
Z Kolonicy jedziemy przez Stakcin, Sninę, Pichne, Zubne, Niżną Jabłonkę, Svetlice do Vyravy. Trasa prowadzi najpierw doliną rzeczki Cirochy, Udavy i Vyravy. Przy przejeżdżaniu z jednej dolinki do kolejnej były długie i dość łagodne podjazdy pod dzielące je grzbiety.
Załącznik 24135 Załącznik 24136 Załącznik 24137
Powrót do Polski planowany jest przez tunel pod Przełęczą Łupkowską. Zalecana droga w okolice przełęczy wiedzie asfaltem przez Medzilaborce i Vydran do Paloty, potem szutrówką do dawnej strażnicy przy tunelu. Nam się nie śpieszyło, więc pojechaliśmy na skróty - zamiast jechać drogą, trzymaliśmy się doliny potoku Vyrava (czerwona linia na mapce).
Załącznik 24142
Dolina była najpierw płaska i rozległa a szutrową drogą jechało się bardzo wygodnie. Potem dolina była wąska i zalesiona a drogą leśną dało się jechać. Wyżej była ścieżka i dało się nią pchać rowery. Górka na drugim zdjęciu poniżej, w centrum kadru, z zarastającymi polankami pod szczytem to nasz najbliższy cel.
Załącznik 24138 Załącznik 24139
W okolicy grzbietu wododziałowego ścieżka była już tylko wirtualna. Pod górę rowery były chaszczowane dwuosobowo, była to bicyklowa wersja metody "Bazyl potrafi":) Kierowca wypatrywał miejsce w krzakach, którym dało się przejść i targał rower w górę za kierownicę. Główny ciężar spoczywał na "popychaczu", który trzymał za bagażnik i pchał lub niósł. Potem zejście w dół i to samo z drugim rowerem. Niestety, nikt z załogi nie wpadł na pomysł, by zrobić jakieś zdjęcia. Na zboczu opadającym w stronę Paloty trafiliśmy na ścieżkę wydeptaną przez leśne zwierzęta ale po kilkuset metrach skręciła w nieodpowiednia dla nas stronę - więc znów przez krzaki w dół. I to mamy na ostatnim zdjęciu. Tylko nie wiem czemu na zdjęciu wygląda, że tu jest płasko :)
Załącznik 24140 Załącznik 24141
Każde krzaki gdzieś się kończą i my też doszliśmy w końcu do drogi. Z najciekawszych - dla "chaszczowników" - miejsc nie było zdjęć, bo w takich momentach jakoś zapomina się o sięganiu po aparat. Z ulgą siedzimy chwilkę przy dawnej budce strażniczej. Ewentualnym rowerzystom wracającym do Polski przez przełęcz doradzamy jednak drogę przez Palotę.
Załącznik 24146
Kierunek: tunel.
Załącznik 24147
Przed tunelem pamiątkowe zdjęcie. Drugie spośród kilkuset, na którym występuje załoga w komplecie. Tak sobie siedzimy na torach i myślimy. Ze wszystkich dobrych rzeczy, jakie przyniosło nam wstąpienie do Unii Europejskiej najbardziej istotna jest ta, że nie ma przejść granicznych, strażników, paszportów, kontroli, przedziwnych pytań. Historia zatoczyła koło: można podróżować jak kilkaset lat temu, nie patrząc, co to za kraj i którędy cię do niego wpuszczą.
Załącznik 24145
Zanurzamy się w wielką, czarna dziurę w ziemi.
Załącznik 24144
I po kilkunastu minutach pojawiamy się w Polsce.
Załącznik 24143
hallo
ja także kłaniam się nisko w pas...
a sakwy co by wypełnione były Śariśem,to i nosić mogę
pozdrawiam
Po krótkim spacerku torami już widać tyły "Szwejkowa". No to zajedziemy od tyłu. Jest tam od strony torów tajna furtka, zamknięta na skobelek i śrubkę.
Załącznik 24150
Parkujemy maszyny na słoneczku, buty schną na ciepłej trawce, skarpety na sznurek, by straciły specyficzny aromat a my na salony...
Załącznik 24151
U Krysi dzisiaj pusto, panoszymy się we dwóch w pięcioosobowym pokoju. Namiot schnie na podłodze. Na stole czeka wspomniany wyżej Šariš, który zastąpił używane poprzednio Львівське Cвітле.
Załącznik 24155
Podwieczorek jest międzynarodowy, trzeba dojeść zapasy. Największe kłopoty mamy ze skończniem ukraińskiego dżemu w plastikowym pojemniku.
Załącznik 24157
Rzut okiem na nowy "design" świetlicy.
Załącznik 24158
Po wczorajszym chaszczowaniu cóś mi się porobiło z kolanem w prawej nodze. Najpierw bolało, potem nie chciało się zginać. W Zagórzu kręciłem już tylko lewą nogą. I to jest ostatni obrazek z mojej trasy.
Załącznik 24159
Dalej musiałem skorzystać z zaprzyjaźnionego transportu, który zaopatruje okoliczne sklepy motoryzacyjne a po południu wraca do Jarosławia. Nie było to chyba złamaniem naszego regulaminu, gdyż kontynuowanie podróży rowerem groziło kalectwem :)
Załącznik 24160
Na ostatnich 100 km drużynę reprezentował Michał, który wrócił do Jarosławia przez Tyrawę Wołoską, Birczę, Sufczynę, Helusz i Pruchnik. Na zdjęciu mostek na Sanie w Bachowie.
Załącznik 24161
I to by było na tyle.
Fantastyczna wyprawa, pokazująca że można zrobić coś extra co nie wymaga extra nakładów finansowych, a jedynie odrobinę pomyślunku i chęci.