6 załącznik(ów)
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Załącznik 28785 Załącznik 28780 Załącznik 28783 Załącznik 28782 Załącznik 28781
Z drogi na Łopuchiw skręcamy w dolinę potoku Jabłunica, w której leży wieś o tej samej nazwie. Ostatni przystanek przy opuszczonym domostwie nad wsią. Nareszcie ładna pogoda. Jeszcze chwila, a znajdziemy się na pięknych, równych ścieżkach połonin Świdowca, z pięknymi widokami na wszystkie strony świata.
Załącznik 28784
6 załącznik(ów)
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Podchodzimy z doliny na grzbiet. Czasownik "podchodzimy" nie jest pomyłką. Będzie tego prawie 800 m w górę na niezbyt długim odcinku. Rowery po prosty trzeba pchać. Droga jest jednak dość komfortowa, nic nią nie płynie. Drugie śniadanie przy wiacie i źródełku. Po drodze widzimy tablicę przybitą do drzewa, która informuje, że za zerwanie gencjany żółtej (lokalnie: dżindżur) grozi kara 100 hr od sztuki. Przy drodze mijamy dwa świdowieckie krzyże. I już pierwsza połonina i pierwszy widok na górę Świdowa a na niej amerykański domek. Tak to jest opisane na mapie Compassu. Czy ktoś wie, co to jest ten domek?
Załącznik 28794 Załącznik 28789 Załącznik 28788 Załącznik 28792 Załącznik 28793
Po wyjściu na grzbiet w pobliżu szczytu 1423 (między Świdową a Torgowicą) okazuje zauważamy na zbliżające się ku nam chmurki. Pewnie za chwile się rozwieją.
Załącznik 28791http://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/pencil.png
4 załącznik(ów)
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Wychodzimy pod górę Berlaska, a chmurki nie chcą się rozwiać. Gdzieś poniżej grzbietu słychać dzwoneczki a w naszym kierunku zbliża się owczarek i coś do nas szczeka. Potem drugi. Gdy już ich było siedem, otoczyły nas półkolem, zaganiając w stronę dzwoneczków. Zasłaniamy się na wszelki wypadek rowerami i czekamy, aż im się znudzi szczekanie. Oprócz szczekania nie robią nam nic złego, ale bardzo przyjemne to nie jest. O wyciągnięciu aparatu jakoś nikt nie pomyślał.
Załącznik 28798
40 minut później, na grzbiecie Szasa. Chmurek zrobiło się jakby więcej.
Załącznik 28797
Kolejne miejsce wygląda podobnie, ale to jest zupełnie inne miejsce. Jesteśmy już na czerwonym szlaku na grzbiecie głównym.
Załącznik 28796
To też jest zupełnie inne miejsce. Jesteśmy pod Trojaską nad jeziorkiem Apszyniec, gdzie planowany jest nocleg. Odkładamy rowery i próbujemy znaleźć jeziorko.
Załącznik 28795
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Cytat:
Zamieszczone przez
Wojtek Pysz
... widok na górę Świdowa a na niej amerykański domek. Tak to jest opisane na mapie Compassu. Czy ktoś wie, co to jest ten domek?...
Pewien zakochany w Ukraińskiej Dziewczynie Amerykanin wybudował jej dom.
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Chyba spodobało wam się wypychanie rowerów pod górę. W tamtym roku Równa, teraz Świdowiec.
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Cytat:
Zamieszczone przez
krz.prorok
Chyba spodobało wam się wypychanie rowerów pod górę.
Nie, bardzo nam się nie podoba wpychanie rowerów pod górę. To jest jednak cena za tę całą przyjemniejszą część.
Jak wiadomo, każde przedsięwzięcie składa się z plusów dodatnich i plusów ujemnych (cyt. za pewnym prezydentem). Podróżowanie rowerem na trasach do kilkuset kilometrów to największa wolność. Wyjeżdżam z domu i jadę. Nie potrzebuję szczególnie dobrej drogi, przez rzekę może być byle jaki most albo może go nie być wcale. Nie martwię się, gdzie zostawić samochód albo, że muszę wydać 2 złote dziennie na parking. Przy dobrej drodze mam zasięg dzienny do 200 km, więc rejony mniej ciekawe lub te, które znam, mogę szybko przeskoczyć. Jadąc w terenie ciekawym mam niemal taki kontakt z otoczeniem, jak wędrowiec pieszy – wszystko widzę, wszystko słyszę. No, może prawie wszystko, bo jestem już trochę ślepy i głuchy:)
Mogę – podobnie jak pieszy – stanąć przy sklepie, przy płocie, zrobić zdjęcie, powiedzieć „dzień dobry”, porozmawiać z tutejszym lub nietutejszym człowiekiem. To były te plusy dodatnie. A są też dwa albo trzy plusy ujemne – między innymi pchanie roweru pod większe góry.
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
PrzePyszna opowieść!! Z niecierpliwością czekam na jej dalszy ciąg. Pozdrawiam:smile:
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Cytat:
Zamieszczone przez
Wojtek Pysz
Nie, bardzo nam się nie podoba wpychanie rowerów pod górę. To jest jednak cena za tę całą przyjemniejszą część.
Jak wiadomo, każde przedsięwzięcie składa się z plusów dodatnich i plusów ujemnych (cyt. za pewnym prezydentem). Podróżowanie rowerem na trasach do kilkuset kilometrów to największa wolność. Wyjeżdżam z domu i jadę. Nie potrzebuję szczególnie dobrej drogi, przez rzekę może być byle jaki most albo może go nie być wcale. Nie martwię się, gdzie zostawić samochód albo, że muszę wydać 2 złote dziennie na parking. Przy dobrej drodze mam zasięg dzienny do 200 km, więc rejony mniej ciekawe lub te, które znam, mogę szybko przeskoczyć. Jadąc w terenie ciekawym mam niemal taki kontakt z otoczeniem, jak wędrowiec pieszy – wszystko widzę, wszystko słyszę. No, może prawie wszystko, bo jestem już trochę ślepy i głuchy:)
Mogę – podobnie jak pieszy – stanąć przy sklepie, przy płocie, zrobić zdjęcie, powiedzieć „dzień dobry”, porozmawiać z tutejszym lub nietutejszym człowiekiem. To były te plusy dodatnie. A są też dwa albo trzy plusy ujemne – między innymi pchanie roweru pod większe góry.
Idealnie ująłeś to co sam myślę o rowerach. Ładnych parę lat temu wędrowałem tylko w ten sposób. Potem przerzuciłem się na piesze, ale teraz znowu coraz bardziej ciągnie mnie na rower. Może już w tym sezonie się coś uda.
4 załącznik(ów)
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Jak wspomniałem, nocleg planowany był pod Trojaską nad jeziorkiem Apszyniec. Rowery poległy na grzbiecie a my szukamy jeziorka. Po kilkudziesięciu krokach na północ pojawił się płat śniegu, ostro schodzący w dół. Dokąd – nie było widać. Na mapie w tym miejscu jest krecha z ząbkami, opisana w legendzie jako” ścianka skalna” lub „urwisko”. Czyli w dół po płacie na wszelki wypadek nie idziemy. No to spacer wzdłuż krawędzi płatu – z żadnej strony nie widać końca.
Załącznik 28806
Zostajemy więc nad płatem i szukamy płaskiego miejsca. Jak najdalej od grzbietu, żeby nie wiało, czyli jak najbliżej od płatu. Coś tam się znalazło. Takie akurat na jeden namiot. Nie całkiem płaskie, ale pochylenie było do wytrzymania. Teraz trzeba znaleźć jakąś wodę. W najgorszym razie natopimy ze śniegu. Tylko ten śnieg brudny i twardy, jak lód.
Załącznik 28807
W pewnym momencie wiatr mocniej dmuchnął i na kilka sekund zrobiła się dobra widoczność w dół. Dobra – czyli było widać na 100 – 200 m. Za mało, żeby zobaczyć jeziorko ale wystarczająco, aby dostrzec zwężenie płatu i nitkę strumyka pod nim. Mamy gotową wodę! Po chwili zafurkotał prymusik.
Załącznik 28808
Namiocik mamy malutki. Na noc wszystkie bagaże zostają w sakwach. Sakwy mają najlepsza wodoodporność, jeśli stoją pionowo. Zazwyczaj w miejscu biwaku jest jakieś drzewo albo inny punkt podparcia. Tutaj nie ma. Przytulamy więc rowery do siebie i za pomocą odciągów ze sznurka i dwóch śledzi od namiotu ustawiamy w pionie. Nurkujemy do namiotu, choć jeszcze wcześnie, bo zaczyna padać.
Załącznik 28809
6 załącznik(ów)
Odp: Rowerem od Sanu do Czeremoszu wzdłuż łuku Karpat
Czwarty dzień. Budzik zadzwonił jak zwykle o piątej ale nie ma po co wstawać, bo leje. Przestaje koło ósmej. Szybkie pakowanie, mokry namiot do wora, herbatkę i śniadanko odkładamy na później. Jesteśmy na wysokości ok 1630 m, następna górka, Geriszaska (1762) jest odległa w poziomie o jakieś pół kilometra a w pionie o 130m. Na szczęście jest ścieżeczka, trawersująca szczyt.
Załącznik 28820
Pod samym szczytem rowerki zostają na ścieżce a my jesteśmy teraz turystami pieszymi i idziemy na Geriszaskę.
Załącznik 28821
Widok na Gorgany spod góry Worożeska. Takich widoków mamy najwięcej:)
Załącznik 28824
Przed górką Karczunieska spotykamy dwóch wędrowców z Polski. Wyglądają na nieco zdziwionych widokiem rowerów tutaj, i żeby im w domu uwierzyli, robią wspólne zdjęcia. Byli to jedyni ludzie, których spotkaliśmy w górach.
Załącznik 28822 Załącznik 28823
Docieramy na Stoh. Tak kończy się nasz odcinek grzbietowy. Planowaliśmy ewentualną jazdę w kierunku Bliźnicy, ale i tak wszystkie górki i grzbiety wyglądają dzisiaj jednakowo, więc rezygnujemy.
Załącznik 28839