Odp: 6 dni w Gorganach 2012
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
I przeklinaliśmy i cierpieliśmy... ale warto było :)...
nie złą wyrypę zafundowaliście sobie .. pięknie ,to jest TO , gratuluję i zazdroszczę Wam.:mrgreen:
Wojtek dobrze to zrelacjonował ... szkoda,że nie ma więcej dni do relacji ;)
a Bubie
Cytat:
Zamieszczone przez
buba
dzieki! widzialam kiedys ta chatke z daleka, ale niestety ekipa tak gnała ze nie mialam kiedys podejsc i teraz juz chyba piaty raz sie o nia pytam- bo jakos z kazdej strony wyglada inaczej ;....
jeden z pięciu ;) to ...
http://forum.bieszczady.info.pl/show...i...2009/page2
ps. widzę ,że pokrycie dachu naprawili .
1 załącznik(ów)
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
Cytat:
Zamieszczone przez
Wojtek Pysz
proszę resztę ekipy o uzupełnienia
To ja dodam jeden detal z kościoła w Stryju. Kornela jednego w okolicach forumowych mamy, może szanowny papa przekaże mu pozdrowienia :wink:
Załącznik 28329
3 załącznik(ów)
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
A ja dorzucę jeszcze parę zdjęć z górskiej wędrówki:
Załącznik 28330
Załącznik 28331
Załącznik 28332
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
o ptaszek super chyba go nie zjedliście:))
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
ale wam zazdroszcze tego gluszca... a on nie uciekal przed wami ze takie fotki z bliska?? a moze byl wypchany?? ;)
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
Cytat:
Zamieszczone przez
buba
ale wam zazdroszcze tego gluszca... a on nie uciekal przed wami ze takie fotki z bliska?? a moze byl wypchany?? ;)
Był wypchany nawet dwa razy: raz przez Bazyla, nogą, jak mu chciał obiektyw podziobać; drugi raz przez Mamcię (nie pamiętam, czym), jak się do niej zbyt ostro zalecał ;)
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
Ostro!
Ale serio nie uciekał???
w sumie dlaczego?myślałam, że one są bardzo płochliwe.
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
moze mial wscieklizne.....
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
Cytat:
Zamieszczone przez
Krysia
Ale serio nie uciekał??? w sumie dlaczego?myślałam, że one są bardzo płochliwe.
W pewnej fazie tokownia głuszec nie reaguje na bodźce zewnętrzne. Mówiono, że ptak "głuchnie", stąd nazwa. Było to dawniej wykorzystywane do podchodzenia na bliskie odległości i łapania ich.
Cytat:
Zamieszczone przez
Petefijalkowski
moze mial wscieklizne.....
Nie wściekał się, sympatyczny był :)
Odp: 6 dni w Gorganach 2012
Obydwoje z Bazylem zaobserwowaliśmy, że bardziej niż ludźmi, był zainteresowany aparatami. Moim zdaniem przyciągał go dźwięk migawki - w pewnym stopniu przypominał "klekot" głuszca, który słychać na filmikach i ilekroć robiłam zdjęcie, ptaszysko było mną jakby bardziej zainteresowane. Bazyl twierdzi, że nasz nowy kolega mógł mieć osobowość narcystyczną i odczuwać przyjemność z przyglądania się swojemu odbiciu w obiektywie ;)
Tak czy inaczej, naprawdę się nas nie bał i nie uciekał.
Z tego co widzę, nikt nie napisał jak my w ogóle go znaleźliśmy... bo to on znalazł nas.
Czwarty dzień wędrówki był dla mnie najgorszy. Celowo nie używam liczby mnogiej, bo panowie szli jak czołgi, w ogóle nie zważając na wiatrołomy, lejące się z nieba słońce, 20-30 kilo na plecach i niedobór wody w organiźmie. Oprócz ogólnego zmęczenia wywołanego trzema intensywnymi dniami wędrówki w spiekocie, bolały jeszcze stopy, nie przyzwyczajone do takiego obciążenia.
Przyszedł jednak moment, około godziny 15, kiedy i oni zadali sobie pytanie o sens dalszej wędrówki tego dnia. Postanowiliśmy zrobić dłuższą przerwę na posiłek i rozważenie, czy wchodzimy na Popadię, czy wrzucamy na luz i zbieramy siły na następny dzień. Decyzja odwlekała się z chwili na chwilę. Nikt chyba nie chciał przyznać się do tego że jest zmęczony i woli odpocząć niż iść dalej. Bartolomeo pałaszował zupkę, Bazyl kroił cebulę, ja postanowiłam się zdrzemnąć, a Wojtek... Wojtek poszedł na spacer po okolicy. Tak, wtedy utwierdziłam się w przekonaniu, że ten człowiek w ogóle się nie męczy. Nie wiem ile minęło, może 20 minut, może 30. Obudził mnie radosny komunikat Wojtka: "GOŚCIA WAM PROWADZĘ! Zobaczcie, coś takiego dużego za mną idzie i cały czas coś do mnie mówi ale ja nie rozumiem" i naszym oczom ukazała się wielka czarna kura, w dodatku rzeczywiście strasznie rozgadana. Bazy złapał aparat, jednym susem wskoczył w krzaki i tyle go widzieliśmy. Bartek dalej pałaszował zupkę, a ja wróciłam do leniuchowania. Tak oto ptaszysko podjęło za nas decyzję - bez Bazyla przecież nie mogliśmy iść dalej :)