W tej chwili w dolinach wiatr ;łeb urywa " a co wyżej
Wersja do druku
W tej chwili w dolinach wiatr ;łeb urywa " a co wyżej
Derty - przeczytaj co wkleiłam. Spali w górach (szczegół, że w PN biwak...), mają odmrożenia, siedzą w namiotach... A skoro zadzwonili po GOPR to znaczy, ze potrafią posługiwać się telefonem komórkowym :twisted:
Nie ważne co ich powaliło, ważne, że padli i nie przetrwali. Za często widziałem, jak chytrze góry wykańczają ludzi i gdy słyszę o szkołach przetrwania itp, to się dziwię, że jeszcze tego nie zakazano. Qrde...samemu o siebie czasem trudno zadbać w ciężkich warunkach, a co dopiero o dużą grupę młodzieńców. Do bani to jest i tyle. A przy okazji - za złamanie przepisów ochronnych Parku to bym najwyższe kary prawem przewidziane sypnął. Wszystkim.
Pozdrawiam,
D.
Ponoć są to dzieci w wieku 10-12 lat no litości!!!!http://esanok.pl/2013/aktualizacja-t...i-w-bieszczada
nie wchodzi link - daj cytat
Bieżące info ; http://esanok.pl/
To jest aktualizacja z dzis
"Ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR dotarli do Bukowego Berda, gdzie mieli znajdować się uczniowie z 10-osobowej grupy młodzieży szkolnej z Wrocławia, która prawdopodobnie zaginęła w okolicach Bukowego Berda. Okazało się jednak że dzieci w wieku 10 – 12 lat nie ma w tym rejonie. Ratownicy aktualnie ustalają ich pozycję. W akcję poszukiwawczą zaangażowano siły Lotniczego Pogotowia Ratunkowego – poinformował redakcję portalu naczelnik grupy Grzegorz Chudzik.
Według informacji do jakich dotarła redakcja obecnie w Bieszczadach panują bardzo trudne warunki atmosferyczne."
i kolejna
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/new...ach,nId,775939
Ciągnięcie nieletnich w wysokie partie Bieszczadów zimą, bez wsparcia typu narty/rakiety, to absolutny szczyt nieodpowiedzialności. Nocleg na Bukowym! Osobiście, prowadząc taką grupę, padłabym pod ciężarem odpowiedzialności. Nocleg na Bukowym! Owszem, ale tylko w warunkach gwarantowanej pogody!
Pff..
oto wysokie kwalifikacje kadry wyjazdu..:
http://sas.org.pl/web/o-nas/kadra/9
ręce łamać..
Wg Kuratorium Oświaty we Wrocławiu to nie "sas" ...ale wszystko się jeszcze może okazać.
Dobrze że wszyscy żyją, ponad 40 osób zaangażowanych w akcję.
DEBILIZM...
Trwa ewakuacja młodzieży z Bieszczad. Mają odmrożenia, dwie osoby transportowane
TVN24 04 lutego 2013, 13:23
Cytat:
W Bieszczadach ratownicy GOPR i funkcjonariusze Straży Granicznej ewakuują grupę 10 nastolatków i ich dwóch opiekunów spod Bukowego Berda. Niektórzy z nich mają odmrożenia m.in. nóg. Dwie osoby są transportowane, a pozostali schodzą o własnych siłach. W Mucznem czekają na nich karetki pogotowia.
- Na miejscu było dziesięcioro młodych ludzi w wieku 15-19 lat i dwóch opiekunów - poinformowali naczelnik grupy GOPR Grzegorz Chudzik i Elżbieta Pikor z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.
Warunki akcji ewakuacyjnej są bardzo trudne. Nad regionem przeszła burza śnieżna. Wieje też silny wiatr.
Bukowe Berdo (1311 m n.p.m.) w Bieszczadach jest bardzo trudne do zdobycia w zimie. Leży kilka kilometrów na wschód od Ustrzyk Górnych, blisko granicy z Ukrainą.
Major Elżbieta Pikor ze Straży Granicznej mówiła w TVN24, że funkcjonariusze tej służby dotarli do grupy, która wezwała pomoc i tam połączyli akcję ratunkową z GOPR-owcami.
- To dzieci w wieku 16-19 lat (...). Są przemarznięte, ale na pierwszy rzut oka nie zaobserwowano u nich większych uszczerbków na zdrowiu - wyjaśniła.
Wcześniej Pikor informowała, że w akcji uczestniczy "24 funkcjonariuszy, wyjechało 6 skuterów śnieżnych, 6 pojazdów terenowych i śmigłowiec".
GOPR i LPR w akcji. Uwięzieni pod szczytem Berda
Ratownik GOPR Grzegorz Chudzik mówił z kolei na antenie TVN24, że akcja ratunkowa w tym rejonie rozpoczęła się po telefonie, jaki wykonali młodzi ludzi próbujący zdobyć szczyt.
- Pierwszy patrol jest przy grupie. Potwierdziło się, że warunki na Berdzie są fatalne; półtora metra świeżego śniegu, widoczność praktycznie zerowa. Akcja potrwa kilka godzin, bo nie możemy wykorzystać śmigłowców - relacjonował w TVN24 o godz. 11.30 Chudzik.
Informował też, że pierwszy na miejsce próbował przybyć śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale "nie mógł się przebić przez warstwę chmur, by wylądować na Bukowym Berdzie".
Chudzik dodał, że GOPR zgłosił się też "na wszelki wypadek" do Straży Granicznej i lokalnego nadleśnictwa, by i te wysłały do akcji swoich ludzi. Według jego informacji młodzi ludzie mają "odmrożone nogi i nie są w stanie opuścić namiotu". Te informacje zdementowała potem Straż Graniczna.
Ratownik dodał, że akcja przebiega według "tradycyjnego" schematu. - Ratownicy wyjeżdżają do skuterach dokąd można, a dalej przebijają się przez śnieg.
W jego opinii "Bukowe Berdo należy do trudnych gór". - Dotarcie tam w warunkach zimowych jest naprawdę bardzo trudne - stwierdził.
W akcji ratowniczej uczestniczyło ok 40 osób.
Bogdan Tymoszyk ze szkoły przetrwania, która zorganizowała wyjazd grupy, powiedział w TVN24, że "na miejscu jest razem z kadrą około 13 osób". GOPR mówił wcześniej o ok. 10 osobach.
- Wezwanie GOPR-u przez instruktora świadczy o jego dojrzałości. Ocenił on warunki i zdecydował o wezwaniu pomocy - uznał Tymoszyk.
Uspokajał też, mówiąc, że uczestnicy wyjazdu "od początku trwania obozu" byli w kontakcie z grupą GOPR-u, która ma jedną ze swoich baz w Ustrzykach Górnych i "każde ich wyjście w góry było monitorowane".
- Dzieciaki są w dobrym stanie. Nikomu nic się nie stało. Nastąpiło "pogubienie szlaku", więc dość powszechna rzecz - wyjaśnił Tymoszyk.
W Bieszczadach powyżej górnej granicy lasu leży średnio pół metra śniegu. Jest siedem stopni mrozu, a prędkość wiatru dochodzi do 70 km/godz. W górnych partiach Bieszczad obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego.
Jak widzę takowe akcje, to myślę oczywiście o przewodnictwie górskim.
Czy jakikolwiek przewodnik beskidzki zgodziłby się na poprowadzenie takiej grupy ?????????
Toż właśnie mówię, poczucie odpowiedzialności by mnie rozpłaszczyło na placek. Nie wiem, na ile w takiej grupie głos decydujący ma przewodnik, a ile opiekun/instruktor. Zastanawiam się, na ile byłby konflikt między prowadzącymi. Rozpatruję sobie to od swojej strony, nie odważyłabym się pójść z grupą (nieletnich!!!) w takie warunki na biwak powyżej górnej granicy lasu.
Przecież to truizm - im niżej, tym bezpieczniej!
Ja i bez biwaku bym ich na Bukowe Berdo w taką pogodę nie zabrał...
Właśnie dlatego uważam, że ktoś powinien za to solidnie beknąć. Jeśli ktoś tam został poszkodowany, to jednak organizator odpowiedzialność ponieść powinien. Być może, ten przykład ukróci trochę radosną i nieodpowiedzialną działalność tych "szkół przetrwania". Pomijam już kwestię nielegalnego biwaku na terenie BPN.
Ciągle uważam że najbardziej krytykują takie wyprawy ci co nigdy zimą w górach nie biwakowali.
Nie pogoda jest najważniejsza, podstawa to odzież, ciepłe obuwie i ciepły śpiworek. Oczywiście plus kartusz aby przygotować picie i jedzenie.
Jeśli się spełni te warunki to pogoda i śnieg nie są straszne.
Minęła mi sześćdziesiątka, wydolnościowo na pewno nie dorównam tym "dzieciom". więc pewnie też zostanę zaliczony do tych "idiotów".
Zresztą 16-18 lat to już młodzież nie dzieci. Opiekunowie wykazali się odpowiedzialnością więc w czym problem?
Ano w tym że jak samemu ma się stracha wyruszyć w góry zimą to dobrze innych obsobaczyć. Tak dla lepszego własnego samopoczucia.
Nie każdy się spełnia w ciepełku i cieszy się gdy "Wielki Brat" nakreśli mu jedyną słuszną drogę pełną wszelkich ułatwień.
Są tacy, w różnym wieku, co olewają szlaki, chodzą i biwakują zimą - co zresztą polecam, fantastyczna sprawa.
Zauważcie też że ratownicy są ochotnikami którzy właśnie taką drogę życia wybrali - dobrowolnie.
Kończąc - wszyscy płacimy podatki. Podatki są rozdzielane na różne mniej lub bardziej potrzebne organizacje. Spora cześć marnowana. Więc proszę nie wypłakujcie tu o sumę naprawdę w budżecie symboliczną.
Całkiem co innego pójście na biwak zimą z grupą zgranych kolegów - równolatków lub dorosłej młodzieży, która jest odpowiedzialna sama za siebie a co innego pójście z grupą nastolatków dla których to być może było pierwsze wyjście w góry zimą.
Ja bym w każdym razie nie wzięła tam grupy nie sprawdzonej wcześniej w łatwiejszych warunkach a już na pewno nie wzięłabym w ogóle w góry na zimowy biwak dzieci poniżej 18 roku życia. Za duża odpowiedzialność.
Sama wielokrotnie biwakowałam zimą w górach, nie spotkałam jednak aż tak złych warunków, bo jak była dupówa to się wróciłam.
Ale całkiem co innego iść tam samemu a co innego - brać odpowiedzialność za innych.
Smuty opowiadasz. Skąd wiesz kto z nas zimą chodził/biwakowało w górach ?
Mam nadzieję, że będziesz jeszcze do setki albo i dłużej po górach chodził ale co innego łazić samemu po górach lub ze znajomymi a co innego zabierać w góry tzw. "klientów" i brać za nich odpowiedzialność.
Mega odpowiedzialność... a kiedy zachowaliby się nieodpowiedzialnie ? Jakby nie zadzwonili po GOPR ?
Ponadto złamanie przepisu biwakowania... i:
12. Organizator imprez turystycznych zobowiązany jest do zapewnienia udziału przewodnika górskiego w obsłudze grupy turystów powyżej 10 osób oraz odpowiada za bezpieczeństwo uczestników imprezy i przestrzeganie przepisów obowiązujących na terenie Parku.
Z opiekunami - jeśli dobrze media podają - było 12 osób. Wiadomo, że przewodnika nie mieli, bo żaden nie zgodziłby się iść.
Oczywiście możesz tak robić ale nie namawiaj innych do łamania przepisów, szczególnie jeżeli chodzi o grupy młodzieżowe, które jeżdżą z biurami podróży czy właśnie z takimi szkołami przetrwania.
No i co z tego ? To znaczy, że możemy cały czas uskuteczniać debilizm w górach ?
Pozdrowienia !
Machoney
Byłam kiedyś z grupą (akurat też z Wrocławia) "szkoły przetrwania", która jadąc w wysoka część Bieszczadów bardzo dbała o to aby obowiązkowo był przewodnik.
Akurat pogodę mieliśmy idealną, ale wcześniej dokładnie omówiliśmy plan wyjazdu, rozwiązania na wypadek wycofu itd. i to ja miałam zdanie decydujące, mimo że instruktorzy wcale nie byli nowicjuszami.
Aha - i jeszcze jedno "buty im zamarzły" - to szanowni instruktorzy szkoły przetrwania nie wiedzą jak się zabezpiecza buty przed zamarznięciem ?
Otóż to, Basiu.
Moim zdaniem, popełniono tam szereg błędów, które skumulowane, skończyły się właśnie taką aferą. Oby afera była jak największa, bo może uchroni to w przyszłości inne osoby, od tego typu sytuacji.
Szkoła przetrwania to przygoda... ja to cieszę się, że pomyślnie wybrnęli z przygody, którą zapamiętają, nauczą się na tym i ratownicy, i opiekunowie, i ludzie którzy o tym czytają i pewnie "dzieciaki" same też, jeśli nie najwięcej... oprócz fukania jak jeże po sprawie, lepiej odetchnąć i poszukać dobrych stron... :) Ale jak mawiają Indianie : "dupa, dupa, dupa..." Takie przebiegunowanie
K...a-czytam o instruktorach z tej szkoły obs...ia i wiem że w takich warunkach na Bukowe sam bym się zimą nie wybrał nie mówiąc o prowadzeniu grupy.Zamarznięte buty-jakim cudem.Wszak instruktor ma obowiązek wyjaśnić jak się przed tym zabezpieczyć.
T.P-piszesz głupoty jak cholera-idąc w góry z grupą jako opiekun masz obowiązek pokazać sposoby biwaku w skrajnie trudnych warunkach bez narażania klientów na zagrożenie-to szkoła a nie sytuacja kryzysowa.Idioci którzy dopuścili do takiej sytuacji powinni ponieść wszelkie konsekwencje łącznie z więzieniem za wykazanie się skrajnym debilizmem.
Czytając takie opisy mam ochotę jechać do Wrocławia i im przyłożyć po głowach.Kolejny raz żądza zysku pokonała zdrowy rozum.
Więc jednak to była szkoła sas.Bogdan Tymoszuk jest jej szefem a co za uprawnienia posiada to można sobie poczytać na stronie szkoły.Umiejętności równie nikłe co uprawnienia.Dwóch instruktorów obeznanych z górami w tej szkole to ratownicy Jurajskiej grupy GOPR.Myślę że ich tam nie było,a jeśli był to Piotr van der Coghen obydwu opieprzy zdrowo
Ludzie litości!!
Ile razy czytam o akcji GOPR tyle razy czytam również inwektywy debile, kretyni i tp.
Często okazuje się później że są to ludzie dobrze przygotowani, z poczuciem odpowiedzialności i właśnie z powodu tego poczucia odpowiedzialności nie podejmują najmniejszego ryzyka - wolą wezwać GOPR.
Każdy wie że w górach pogoda zmienna jest i nie da się wszystkiego przewidzieć.
Może więc zamiast od razu gnoić to poznać fakty, czyli wypowiedzi obu stron.
Przewodnik nie jest taż złotym środkiem na wszystko, sorry Machoney nie dotyczy to Ciebie, ale może być dodatkowym kłopotem.
Przytoczę z wcześniejszej wypowiedzi;
- Wezwanie GOPR-u przez instruktora świadczy o jego dojrzałości. Ocenił on warunki i zdecydował o wezwaniu pomocy - uznał Tymoszyk.
Uspokajał też, mówiąc, że uczestnicy wyjazdu "od początku trwania obozu" byli w kontakcie z grupą GOPR-u, która ma jedną ze swoich baz w Ustrzykach Górnych i "każde ich wyjście w góry było monitorowane"."
Podkreślam "uczestnicy wyjazdu "od początku trwania obozu" byli w kontakcie z grupą GOPR-u" Świadczy to chyba o odpowiedzialności??
"- Dzieciaki są w dobrym stanie. Nikomu nic się nie stało. Nastąpiło "pogubienie szlaku", więc dość powszechna rzecz - wyjaśnił Tymoszyk."
Znowu podkreślę "- Dzieciaki są w dobrym stanie. Nikomu nic się nie stało", Nie ma powodu zakładać jakiejś tragicznej w tym przypadku sytuacji.
Szczególnieże;
"W Bieszczadach powyżej górnej granicy lasu leży średnio pół metra śniegu. Jest siedem stopni mrozu, a prędkość wiatru dochodzi do 70 km/godz. W górnych partiach Bieszczad obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego. "
Pól metra śniegu, wiatr do 70km/godz i -7 to owszem trudne warunki ale nie taki znowu hardkor przynajmniej dla mnie starego niewysportowanego dziada młodzi szczególnie w grupie powinni sobie bez szczególnych problemów poradzić. Oczywiście stosownie ubrani co podkreślam,
Podsumuję, opiekunowie zachowali się odpowiedzialnie wzywając pomoc nawet gdyby to nie było bezwzględnie potyrzebne.
Takie gnojenie ad hoc bez znajomości realiów może spowodować że inne osoby w przypadku zagrożenia nie zdecydują się wezwać pomocy. To może skutkować nieszczęściem.
Możemy oczywiście wszystkich trzymać w grajdołku. Otoczyć ten grajdołek wysokim na 2.5metra płotem. Wyprodukować tysiące restrykcyjnych przepisów. Zapewnimy pełne bezpieczeństwo i wychowamy lemingów niezdolnych podjąć żadnego ryzyka.
Nie jest to świat w którym chciałbym żyć.
Można też inaczej; uwierzyć w rozsądek rodziców że sprawdzili umiejętności i odpowiedzialność opiekunów.
Pomyśleć że ci opiekunowie to może nie są tacy znowu debile i wiedzą co robią.
I nawet nie próbować wyeliminować z życia każdej odrobiny ryzyka. Może Wy tak nie uważacie ale dla mnie taki świat byłby straszny.
Sorry rozpisałem się.
Dalsze informacje medialne:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos...ice#BoxWiadTxt
Okazało się, że młodzież była tam u góry sama bez opiekuna, miała się "sprawdzić" a z opiekunem, który został na dole kontaktowała się przez telefon.
Dobra T.P. ani ja Ciebie nie przekonam ani Ty mnie... dorzucę jednak jeszcze...
Dla Ciebie to nie hardkor a dla mnie prowadzenie w takich warunkach młodzieży to jest hardkor... weź po uwagę jeszcze temp. odczuwalną przy takim wietrze...
Nikomu się nic nie stało ? A jednak jedna osoba jest w szpitalu... a na facebooku można przyczytać:
" W związku z dzisiejszymi wydarzeniami w Bieszczadach, jako szef programu SAS, chciałbym poinformować, że wszyscy uczestnicy wyprawy są już w bazie w Ustrzykach Górnych, wszyscy są w bardzo dobrej formie, bez jakichkolwiek odmrożeń lub innego uszczerbku na zdrowiu, wbrew temu co przez cały dzień twierdziły media. W warunkach pogodowych panujących wczoraj i dzisiaj w Bieszczadach, kadra SAS postąpiła profesjonalnie oraz zgodnie z zasadami bezpieczeństwa zawiadamiając GOPR zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli. Uczestnicy wyprawy natomiast byli przeszkoleni do działania w górach w warunkach zimowych, mieli wiedzę i potrzebny sprzęt."
Więc ktoś się mija z prawdą... tylko kto ?
Zostawienie grupy to już kompletna porażka... no i chyba wcale nie byli tak dobrze przygotowani ani doświadczeni jeżeli pozamarzały im buty... (jeżeli przyjąć za pewne to co piszą różne portale).
Nie jestem też za ogrodzeniem gór płotami itd... jestem za jak najmniejszym debilizmem w górach :)
Pozdrowienia !
Machoney
EDIT: "Goprowcy mówili nam, że z uwagi na pogodę co najmniej 2-krotnie wyraźnie odradzali młodym survivalowcom wyjścia w górne partie gór, a Bukowe Berdo o tej porze roku jest bardzo niebezpieczne, trudne do zdobycia. Dlaczego nie posłuchali? Trudno powiedzieć." - za Nowinami...
Witam po kilku latach niebytu.
O, to, to, to Pani Basiu!
W sierpniu, jak wlazłem na Bukowe Berdo z moimi dwoma synami i bratankiem, to przy zejściu do Mucznego zrobiliśmy w tył zwrot i wróciliśmy do Widełek (mieliśmy iść przez Tarnicę do Ustrzyk). A padało wtedy jak cholera, a mgła, że jej... A chłopaki się dziwili, że każę im zabrać z domu czapki i rękawiczki. A zimą, no cóż, łaziłem kiedyś zimą po Podhalu. Teraz mam jeszcze ochotę na jakieś lekkie zimowe przejście w Beskidach, ale coraz dalej mi do tego, a jestem młodszy do T.P. o całe 10 lat.(Około).
Pozdrawiam po kilku latach niebytu.
To jak to w końcu jest ?
Jest jedna osoba w szpitalu ? czy jej nie ma ? na fan page Szkoła Przetrwania i Przygody SAS
piszą że nikomu nic się nie stało media znowu podają inne informację.
http://lesko.net.pl/2013/20/sas.jpg
Dodatkowo zatrzymali organizatora w celu wyjaśnień:
Policjanci zatrzymali 22-letniego mieszkańca Dolnego Śląska, opiekuna grupy nastolatków, którzy utknęli w poniedziałek w Bieszczadach.
- Policja ustala, czy organizator wyprawy i opiekun grupy nie narazili jej uczestników na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Opiekun noc spędzi w policyjnym areszcie - mówi Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji. Postępowanie w tej sprawie prowadzi policja w Ustrzykach Dolnych.
za gazeta.pl
Nie znam warunków w jakich egzaminowani są przewodnicy SKPB i inni przewodnicy.Nigdy w takim kursie nie uczestniczyłem więc prawa wypowiadać się na temat egzaminów nie mam.Tu jest sytuacja nieco inna.Ludzie z podobno 2-letnim kursem idą nocować zimą w górach.Co z tego że niskich i teoretycznei T.P. bezpiecznych.To co piszesz to wybacz ale dla mnie pieprzenie w bambus.W tych kapuścianych górach można zdrowo dostać w 4 litery a Ty chyba sobie sprawy z tego nie zdajesz.Przejście niskim szlakiem zimą z Komańczy do Woli Michowej zajęło nam 2 i pół dnia.Zeszliśmy sami z pełnym obciążeniem i kontuzjowaną koleżanką.Tu drobna różnica między nami a kursantami-my byliśmy pełnoletni i wiedzieliśmy na co się decydujemy a ci młodzi ludzie nie wiedzieli nawet takich rzeczy jak zabezpieczyć buty przed zamarznięciem.Umiejętności i uprawnienia opiekunów.22 latek śpi w tej chwili w izbie zatrzymań i czeka na przesłuchanie.Ma ciepło i może twardo a ja bym mu spuścił łomot.Dla mnie jeśli nawet był to egzamin to klient powinien być z kursantami po to żeby zapobiec nieszczęściu.Szlak na Bukowe przez dłuższy czas wiedzie nad urwiskiem-niewielkim ale jednak-ci ludzie byli podopiecznymi a nie terminatorami.Jeśli doszło do zamarzania butów i odmrożeń,a nawet tylko wychłodzeń organizmu to całą tą fundację i ich instruktorów mam czelność nazwać debilami nieodpowiedzialnymi.Kto z kilkuletnim doświadczeniem uczy i egzaminuje w ten sposób-tylko imbecyle nastawieni na granty i możliwość zarobku.Dla mnie sprawa dla prokuratury
Nie wiem jak inni przewodnicy.
Na naszym kursie SKPG nie na egzaminie ale w trakcie kursu jest przejście kondycyjne, które każdy kursant powinien zaliczyć.
A mianowicie w piątek wieczorem zimą (przeważnie w styczniu) ruszają z jakiegoś punktu Beskidów 5-6 osobowe grupy pod opieką przewodnika. Kursanci nie znają wcześniej celu trasy, są one im podawane etapami w przybliżeniu 2-3 godzinnymi. Każdy etap prowadzi inna kolejna osoba kierując się mapą i własnym wyczuciem (staramy się układać te trasy bez szlaku, zazwyczaj w niższych partiach gór). Grupy idą około 24 godziny z przerwami na posiłki, czasem udaje się gdzieś przekimać 2-3 godziny w wiacie lub w bacówce. Na "metę" która jest w schronisku lub chatce dochodzi się w sobotę wieczorem.
Przewodnik się nie wtrąca do prowadzenia grupy (nawet jeżeli widzi ze kursant wyprowadza ją na manowce) jest raczej jako asekuracje - kiedy widzi ze ktoś kondycyjnie lub psychicznie nie daje rady - przerywa trasę i schodzą do najbliższej cywilizacji (były takie wydarzenia, że ktoś się wycofywał ale wtedy schodzi cała grupa). Może też jeżeli widzi że warunki są trudne - skrócić trasę, kazać prowadzić jej fragment drogą itd.
Trasy jak pisałam są po niższych partiach Beskidów, do około 1200 m npm za to zygzakami i bez szlaków. Jednak staramy się je układać tak aby z najbardziej odległych punktów było maksimum godzina drogi do cywilizacji.
Zdarzały się też sytuacje że ktoś się wycofywał po nocy, w sobotę rano, wówczas w biały dzień zostawiano go pod opieką drugiej osoby na mijanym akurat przystanku PKS lub stacji kolejowej aby mógł wrócić do domu, a reszta grupy kontynuowała przejście.
Kilka wybranych komentarzy na temat nieszczęsnego obozu przetrwania na Bukowym Berdzie, opublikowanych pod artykułem w Gazecie Wyborczej:
"'Bukowe Berdo to niebezpieczna góra.' - taaa prawie jak Lhotse. W zimie w górach jest śnieg i mróz , kurcze skąd mogli o tym wiedzieć?"
"szkoła przetrwania, a jak im buty zamarzły to dzwonią po GOPR, żeby przyjechali ze skuterkiem. Zadzwoniliby pewnie po mamę i tatę: "Przyjedźcie po mnie, weźcie mojego laptopa i kupcie pizzę po drodze", ale pech chciał, ze nie ma drogi asfaltowej obok obozowiska. Prawdziwi twardziele."
"instruktor bazował na materiałach telewizji Discovery."
"To miało być jak w grze komputerowej tylko klawisz Esc nie zadziałał..."
"Przetrwania w trudnych warunkach to oni chyba uczyli się online"
"muszą się nauczyć zjadać kolegów jak na survival przystało."
"jezeli to sa gowniarze wysoko postawionych rodziców to goprowcy maja przesrane---góry nieodsniezone,1,5 metra sniegu"
I na koniec krótkie, lapidarne:
"Nie przetrwali."
Widzisz kolego... tak jak Ty, myśli niestety wielu klientów GOPR-u/TOPR-u. Jaki hardkor? Pół metra śniegu??? Wiatr tylko 70 km/h? Pikuś. I tylko potem okazuje się, że ktoś latem zamarzł pod Tarnicą ( 09.2012)... itp. Opiekunowie zachowali się odpowiedzialnie...? bo?????... mieli numer do GOPR-u w komórce?!!! A nie mieli przypadkiem poczucia, że to oni odpowiadają za grupę?? Nie oni przypadkiem powinni być z tą młodzieżą i pokazać im, jak odpowiedzialnie się zachować, a skoro już doszło do takiej sytuacji, jak z niej wyjść.
Powtórzę tu to, co już wielokrotnie powtarzali w tym wątku inni - żenada - to słowo, którym można określić zachowanie "instruktorów" i organizatora. Błędy, totalne lekceważenie podstawowych zasad ( o przepisach już nawet nie wspomnę - zakaz biwakowania obowiązuje praktycznie w każdym PN). Ale przede wszystkim brak wyobrażni i odpowiedzialności za powierzone im osoby.
Powinni sobie poradzić? Ale - nie poradzili, więc na kim spoczywa odpowiedzialność za zdarzenie?? Chyba nie na tych dzieciakach. To instruktor jest od tego, aby widzieć, czy ktoś ma kwalifikacje, kondycję, psychikę do takich zabaw. Ale instruktor został na dole. Nic dodać, nic ująć, to wystarczy za cały komentarz do zdarzenia.
Tym bardziej, że mając chociaż odrobinę wiedzy i wyobraźni można było wyjście rozwiązać zupełnie inaczej - chociażby z biwakiem na granicy lasu przy szlaku z Mucznego. I rano podjąć decyzję - idziemy dalej albo schodzimy... itp.
Lekceważenie gór, nawet tak pozornie łatwych, często kończy się tragicznie. Dobrze, ze tym razem obyło się bez ofiar.
Od rana ponad 1600 wejść na ten post - a mówią że marazm na forum.
Machoney, nie jest tak źle, tu się zgadzamy;
Nie jestem też za ogrodzeniem gór płotami itd... jestem za jak najmniejszym debilizmem w górach :)
Też jestem przeciwny debilizmowi w górach. Jeśli w grupie były osoby w niedostosowanych butach to oczywiście potępiać i karać.
To co mi przeszkadza to osądzanie z góry i epitety jakby ich twórcy mieli patent na jedną jedyną objawioną prawdę.
Pewnie nie zgodzimy się w wykreślaniu granic ryzyka.
Napisałem że warunki były ciężkie ale nie były hardkorwe. Dwa lata temu na grani Czarnohory niedaleko Popa Iwana w ostatnich dniach sierpnia złapało nas załamanie pogody.
Mokry śnieg całą noc. Nocleg w namiocie. Ubranie, śpiwór bardziej letni. rano wiatr, śnieg jeszcze gorszy i opadająca temperatura. Kierujemy się do Zaroślaka. Wiatr przynajmniej stówa, śnieg to twarde grudy niesione tym wiatrem. Wiało z prawej w twarz.
Prześliśmy dużo, dużo większy dystans niż długość B. Berda. Śnieg po kolana. Po jakichś trzech godz zgubiliśmy drogę. Przez śnieg, wykroty, wodę doszliśmy wieczorem do drogi na Łuchy.
Dlaczego to piszę? Bo moją partnerką, moja żona jest drobinką. Nieduża wzrostem, ze sporą nadwagą, nie wysportowana, i była mocno wystraszona. Trudno jeszcze dodam, mocno powyżej pięćdziesiątki.
I dała radę!!! Podkreślam malutka, przy kości kobieta w ubraniu na pewno nie zimowym dała radę.
Proszę więc mi nie pisać że warunki na Berdzie - dla młodych ludzi w zimowych wdziankach, survivalowców to hardkor.
Basior doobre a nawet bbardzo dobre.
"I na koniec krótkie, lapidarne:
"Nie przetrwali.""
Idę spać.
wiadomościom z tego portalu i z tej gazety nie można ufać :-D, jest tam pełno przekłamań i manipulacji. dziennikarze nawet nie potrafią liczyć skoro piszą: "W akcji ratowniczej uczestniczyło około 50 osób, około 30 ratowników, 24 funkcjonariuszy straży granicznej i leśnicy",mi to wygląda na ok 60 osób. niby drobnostka ale z takich małych drobnostek powstają wielkie kłamstewka, nieprawdaż?
A mnie rozbawił komentarz, że Goprowcy mają przesrane,bo nie odśnieżyli gór.
"jezeli to sa gowniarze wysoko postawionych rodziców to goprowcy maja przesrane---góry nieodsniezone,1,5 metra sniegu"
Kwintesencja dzisiejszego podejścia :)))))
Dobrze, że wszyscy cali!
...a z drugiej strony, przynajmniej w tv pooglądałam sobie kawłek zaśnieżonych gór, bo śniegu ze 2 lata nie widziałam, nie mówiąc już o Bieszczadach... ;p