8 załącznik(ów)
Odp: Gorgany z południa na północ
Wszystko tak łatwo, sprawnie poszło, że za chwilę rozpoczęło się schodzenie na nocleg. Trasa tamtego dnia była wyraźnie krótsza, w dobrej formie i za pełnego dnia dotarliśmy do celu, czyli na połoninę Mszana. W rzeczywistości to były raczej takie małe polanki śródleśne, zarośnięte okazałymi malinami. Najwięcej przestrzeni było wzdłuż stromej doliny z potokiem. Na skraju lasu stały ze dwa, trzy namioty. Wierciliśmy się i kręciliśmy, bo albo był albo spadek, albo kłody;-). Wcześniej w lesie widzieliśmy klepiska po obozach, ślady ognisk, pniaki do siedzenia. W końcu wygrała opcja bliżej wody i z widokiem, na trawiastym, opadającym skrawku - takim ledwie pod namiot. Rozstawiliśmy się, zjedliśmy coś szybkiego, ciepłego. Ulokowałam się na pniu kontemplując zielone grzbiety w zachodzącym słońcu, jedynym uprzykrzeniem były kąsające meszki. Niespodziewanie pojawił się jeden ze znajomych chłopaków, teraz oni szukali miejsca pod namiot;-) Nurtowało mnie którędy szli, bo wolniej niż my to się chyba nie da;-) Jednak poznawszy ich upodobania, domyśliłam się, że wędrowali po swojemu. Pochodzili z Wyszkowa, kolejny raz dwutygodniowe wakacje spędzali w paśmie Arszycy, łażąc po lasach i chaszczach. Poznawanie, pokonywanie terenu, dzikie życie w górach stanowiło czystą frajdę. Narobili mi smaka i żałowałam, że rozumiałam zaledwie dziesiątą część tej opowieści. Przy okazji, dowiedzieli się od nas o tym źródle poniżej Sołotwinki, ucieszyli się z tej informacji.
Tego wieczoru dopadł mnie lekko nostalgiczny nastrój, ostatnia noc pod niebem, następnego dnia pożegnanie z Gorganami...
10 załącznik(ów)
Odp: Gorgany z południa na północ
Zazwyczaj ostatni dzień wygląda tak, że ciało jeszcze wędruje natomiast głowa zaczyna myśleć o sprawach cywilizacji, natomiast po powrocie do domu ciało wchodzi w codzienny kierat, zaś głowa wraca w góry...
Gorgany żegnały nas kolejnym, pięknym dniem.
Potok w dolinie (nie wiem czy była to Mszana, czy jej dopływ) był na tyle szeroki i wartki, że można było sprawić sobie lodowatą, budzącą do życia kąpiel. Pomachaliśmy chłopakom i ruszyliśmy na Gorgan Ilemski. Podchodząc mijaliśmy całe połacie martwego lasu, za plecami widniało Jajko. Podobało mi się w tym wędrowaniu przez Gorgany, że miałam w zasięgu wzroku zdobyte wierzchołki, już ich nazwy nie były dla mnie puste – w pamięci miałam ścieżki i wspomnienia z ich pokonywania...A przed sobą kolejne cele.
Północna część Gorganów nie była trudniejsza orientacyjnie. Choć bardziej bezludna i słabiej opracowana, praktycznie bez map. Nie była też bardziej wymagająca terenowo. Zapewne pojawiło przyzwyczajenie to pokonywania pewnych przeszkód, do nagłych skoków wysokości, ale też nie było, na przykład, uporczywego przedzierania się przez kosówkę. W trakcie przejścia Gorganów z południa na północ, nigdy nie przyszło nam walczyć z kosodrzewiną. Wyprawa była dla nas wyzwaniem kondycyjnym, jednak sprzyjało nam szczęście, pogoda też dopisywała. Udało się zrealizować w całości plany i zmieścić w czasie.
Stroma wspinaczka miała swoje plusy, szybko zmieniającą się roślinność i wyłaniające się gwałtownie widoki. Gorgan Ilemski dał się bezboleśnie zdobyć:)
To było ostatnie skakanie po żółtym grechocie skalnym, potem ścieżka wiodła przez piękną, rozległą Polanę Nimecką czy też połoninę i dalej w lasy na oba Pustoszaki. Moje oczy tak przyzwyczaiły się do omszonych głazów, widłakowych darni, łanów kosmatki olbrzymiej, paprociowych zarośli – że nawet teraz je widzę. Przy schodzeniu rosło bogactwo roślin, pojawiły się sędziwe jawory. Nasilało się też zmęczenie...I pewna desperacja – skoro trzeba się żegnać to niech już się stanie, wskoczmy w inny wymiar rzeczywistości.
4 załącznik(ów)
Odp: Gorgany z południa na północ
Na dole okolica wyglądała znajomo: most nad rzeką i ciągnąca się kilometrami wieś. Tym razem była to Ludwikówka (Myśliwka). Z każdym krokiem po wyłupanym asfalcie oddalaliśmy się od gór i myśleliśmy o pogrążeniu się w luksusie...Najpierw załapaliśmy się na sklep, który ukoił nieco nasz smutek...Sam widok schodzących "jagodziarzy" (czy też "borówkarzy";-) z gór dodał nam otuchy. Jagodziarze oddali bańki do skupu, po czym ruszyli do baraczku na piwko. To my za nimi:-)
Siedliśmy zgodnie pod płotem i nic nie mówiąc sączyliśmy zimne, patrząc o zachodzie słońca na to co przed nami, a właściwie za nami...
Potem powlekliśmy się dalej, a towarzyszyły nam miejscowe pieski. Minęliśmy „zamek obronny” - miejsce wypoczynku oficjeli ukraińskich i lądowisko dla śmigłowców. Po czym kawałek dalej wpadliśmy w pułapkę dla turystów. Tak, daliśmy się złapać, bo nasza czujność cywilizacyjna była uśpiona. Trafiliśmy na nocleg w miejsce drogie i dziwaczne. Po nieudanej kolacji postanowiliśmy powrócić do baraczku na piwo. I to co lubię w tych wioskach - jak pojawia się klient to sklep się otwiera;-)
Wzięliśmy złociste na miejscu i zrobiliśmy wywiad względem komunikacji dnia następnego.
Informowała nas zza płotu cała rodzina pani sklepowej w humorach wieczorowo-świątecznych;-) Nie byliśmy pewni naszego porozumienia, ale ustaliliśmy, że rano będzie jechał autobus do Lwowa...
I był! Wszystko się zgadzało. A potem to już nas nieubłaganie wiozło ku granicy, na której poczuliśmy, co znaczy przejście piesze...Już rozumiem te całe torby z prażonym ziarnem słonecznika;-)
A i tak powrót był udany, bo trwał całe trzy dni, przebiegał przez Przemyśl, Pogórze i Bieszczady:-)
Odp: Gorgany z południa na północ
Fajnie się z Tobą wędrowało - dzięki! A jeśli chodzi o jagodziarzy to już sama nazwa wskazuje, że zbierają borówki :) To tak jak z wyjściem z domu - jak na spacer, boisko czy plac zabaw z dzieckiem to wiadomo, że się idzie na pole (a nie na czyjś dwór :wink:), a jak na zakupy, do kina to wtedy idzie się na miasto, czyli jagodziarz idzie na borówki :)
Odp: Gorgany z południa na północ
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
Fajnie się z Tobą wędrowało - dzięki!
A to miło! Dzięki:-)
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
A jeśli chodzi o jagodziarzy to już sama nazwa wskazuje, że zbierają borówki :) To tak jak z wyjściem z domu - jak na spacer, boisko czy plac zabaw z dzieckiem to wiadomo, że się idzie na pole (a nie na czyjś dwór :wink:), a jak na zakupy, do kina to wtedy idzie się na miasto, czyli jagodziarz idzie na borówki :)
Bazylu, w Gorganach podobnie jak w innych górach, rosły borówki: czarna, brusznica, halna.
Jednak miejscowi nie wyrywali całych krzaków, a zbierali wyłącznie ich owoce czyli jagody:-)
Przy okazji, lasy przez które wędrowaliśmy były przeważnie iglaste, wobec tego namiot rozbijaliśmy na igliwiu – natomiast turyści z południowej Polski przemierzają lasy szpilkowe i stawiają namioty na ...szpilkowiu? brrr...;-)
Ps. Kiedy ruszam w miasto :mrgreen: wychodzę na dwór i niestety, żal serce ściska, ale nie widzę pola:cry:
;)
Odp: Gorgany z południa na północ
Cytat:
Zamieszczone przez
maciejka
...Z każdym krokiem po wyłupanym asfalcie oddalaliśmy się od gór i myśleliśmy o pogrążeniu się w luksusie ...
Od 2 września podążałem po cichutku kilka kroków za wami i podglądałem oraz podsłuchiwałem, jak wam się wędruje. Miałem ten komfort, że było to w myślach. I w tym momencie nie idę dalej za wami, by się pogrążać:) Robię w tył zwrot i gnam z powrotem, gdzieś w stronę Popadii.
Odp: Gorgany z południa na północ
Cytat:
Zamieszczone przez
Wojtek Pysz
Od 2 września podążałem po cichutku kilka kroków za wami i podglądałem oraz podsłuchiwałem, jak wam się wędruje. Miałem ten komfort, że było to w myślach. I w tym momencie nie idę dalej za wami, by się pogrążać:) Robię w tył zwrot i gnam z powrotem, gdzieś w stronę Popadii.
Wojtku, zatem byłeś cierpliwym towarzyszem podróży:-).
I masz rację, coraz mocniej mnie dusi - nie podążaj w tę stronę!
Popadia powiadasz, no jeszcze mnie tam nie było...;-)
Odp: Gorgany z południa na północ
Cytat:
Zamieszczone przez
maciejka
Bazylu, w Gorganach podobnie jak w innych górach, rosły borówki: czarna, brusznica, halna.
Jednak miejscowi nie wyrywali całych krzaków, a zbierali wyłącznie ich owoce czyli jagody:-)
Przy okazji, lasy przez które wędrowaliśmy były przeważnie iglaste, wobec tego namiot rozbijaliśmy na igliwiu – natomiast turyści z południowej Polski przemierzają lasy szpilkowe i stawiają namioty na ...szpilkowiu? brrr...;-)
Ps. Kiedy ruszam w miasto :mrgreen: wychodzę na dwór i niestety, żal serce ściska, ale nie widzę pola:cry:
;)
Kaszubi, zamiast do piwnicy schodzą do.. sklepu!
Pięęęękna nasza Polska cała:roll: !!!